Rząd i pracodawcy opowiadają się za minimalnym wzrostem przyszłorocznych rent i emerytur. Przeciwne temu są związki zawodowe. Takie stanowiska partnerzy społeczni przedstawili na wczorajszym posiedzeniu zespołu problemowego ds. ubezpieczeń społecznych Rady Dialogu Społecznego (RDS).

Coroczna waloryzacja świadczeń polega na podwyższeniu emerytur i rent tak, aby zachowały swoją realną wartość w stosunku do wzrostu cen towarów i usług. W kontekście podwyżki najważniejszy jest wskaźnik waloryzacji. Jest to średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług dla gospodarstw domowych emerytów i rencistów w poprzednim roku zwiększony o co najmniej 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w poprzednim roku kalendarzowym. Kwestia wysokości procentowego udziału realnego wskaźnika płac jest co roku dyskutowana w Radzie Dialogu Społecznego. Partnerzy społeczni rozmawiali na ten temat wczoraj, podczas obrad zespołu problemowego ds. ubezpieczeń społecznych.
Rząd podtrzymał na nich swoją propozycję i opowiedział się za ustawowym minimum (wynoszącym 20 proc. realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia w 2022 r.). W efekcie wskaźnik waloryzacji wyniósłby w przyszłym roku nie mniej niż 109,6 proc. Swoją decyzję rząd uzasadniał m.in. słabą kondycją finansową Funduszu Ubezpieczeń Społecznych (pisaliśmy o tym w DGP nr 106/2022 „Rząd: W 2023 emerytury do góry o 9,6 proc.”).
Inne zdanie miały związki zawodowe.
– Trzy centrale związkowe – OPZZ, NSZZ „Solidarność” i Forum Związków Zawodowych – opowiedziały się za wskaźnikiem waloryzacji wynoszącym nie mniej niż średnioroczny wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych dla gospodarstw domowych emerytów i rencistów w 2022 r. zwiększony o co najmniej 50 proc. (a nie o 20 proc.) realnego wzrostu przeciętnego wynagrodzenia za pracę w 2022 r. – zakomunikował Sebastian Koćwin, wiceprzewodniczący OPZZ.
Na poparcie tego stanowiska Bogdan Grzybowski z OPZZ dowodził, że sytuacja finansowa FUS nie wygląda tak źle, jak twierdzi rząd. – Jednym z istotnych parametrów, który oddziałuje na ocenę zdolności finansowej FUS, jest wskaźnik pokrycia wydatków wpływami ze składek. W ubiegłym roku osiągnął on rekordowy poziom 81,7 proc. Była to najwyższa wartość notowana w ostatnich 20 latach. Innym miernikiem kondycji FUS jest wskaźnik ściągalności składek, który w ubiegłym roku wyniósł 99,7 proc. i był wyższy niż w 2020 r. – wskazywał.
Zwracał jednocześnie uwagę, że na ten rok zaplanowano dotację z budżetu do FUS w wysokości 45 mld, ale już I kw. wskazuje, że nie zostanie ona w pełni wykorzystana. – Dlatego związkowa propozycja w sprawie wysokości tegorocznej waloryzacji jest zasadna – podkreślał Bogdan Grzybowski.
Podobnie uważa Elżbieta Ostrowska, przewodnicząca zarządu głównego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów.
– Popieram stanowisko organizacji związkowych. Propozycja rządu jest nieadekwatna do rzeczywistego, odczuwalnego przez świadczeniobiorców wzrostu cen. Przy takim wskaźniku waloryzacji nie będziemy mogli mówić o zachowaniu siły nabywczej świadczeń emerytalnych, czyli nie spełni ona swojej głównej funkcji – mówiła.
Inaczej do tej kwestii podchodzą pracodawcy.
– Jesteśmy za propozycją rządową w tej kwestii. Utrzymuje ona realną siłę nabywczą świadczeń – wskazywał Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich.
– Zrezygnujmy z 13. i 14. emerytury. Wtedy moglibyśmy przyjąć zaproponowany przez związki procentowy udział realnego wskaźnika płac. W innej sytuacji nie ma przestrzeni dla wyższej waloryzacji świadczeń niż przewidziane w ustawie minimum – mówił Jeremi Mordasewicz z Konfederacji Lewiatan.
Partnerzy społeczni mają na temat tej propozycji jeszcze rozmawiać. Jeżeli się nie dogadają, rząd sam określi, w drodze rozporządzenia, wysokość wspomnianego zwiększenia.