Opieszałość TK w ocenie konstytucyjności tzw. ustawy dezubekizacyjnej przyczynia się do tego, że w sądach zapadają skrajnie różne wyroki
Opieszałość TK w ocenie konstytucyjności tzw. ustawy dezubekizacyjnej przyczynia się do tego, że w sądach zapadają skrajnie różne wyroki
Mamy do czynienia z rozjeżdżającą się linią orzeczniczą w przypadku spraw dotyczących emerytur byłych funkcjonariuszy, czego przykładem są wyroki w apelacjach: raz korzystne dla Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA, raz dla osób objętych ustawą z 2016 r. – I to w tym samym stanie prawnym oraz zbliżonym faktycznym – mówią DGP prawnicy, zaznaczając, że taka sytuacja nie powinna mieć miejsca.
– Gdy trafia do mnie klient, sprawdzam, który to sąd – jaką preferuje linię orzeczniczą, a później kto jest przypisany do sprawy. I z dużą dozą prawdopodobieństwa jestem w stanie przewidzieć, jaki zapadnie wyrok, i że nie zawsze decyduje o tym stan faktyczny. Dlatego uważam, iż jedynym rozwiązaniem jest pochylenie się przez Sąd Najwyższy nad składanymi skargami kasacyjnymi, których rozstrzygnięcie pozwoliłoby usunąć występujące rozbieżności – mówi mec. Aleksandra Karnicka.
– To jest skutek braku sprawnego systemu kontroli konstytucyjności prawa. Trybunał Konstytucyjny powinien ocenić konstytucyjność tych przepisów, a wyrok – na mocy ustawy zasadniczej – obowiązywałby powszechnie. Obecnie każdy z sądów powszechnych dokonuje własnej oceny konstytucyjnej przepisów ustawy dezubekizacyjnej i wyniki nie zawsze są spójne. Dochodzą do tego jeszcze rozbieżności w ocenie stanu faktycznego, co wprost przekłada się na rozbieżności w orzecznictwie – wtóruje dr Tomasz Zalasiński, radca prawny z Kancelarii DZP.
Przypomnijmy: Sąd Okręgowy w Warszawie skierował do TK pod koniec lutego 2018 r. pytanie dotyczące zgodności z konstytucją ustawy z 2016 r. o zaopatrzeniu emerytalnym byłych funkcjonariuszy. TK do dziś się nie wypowiedział. Głos zabrał z kolei Sąd Najwyższy, który we wrześniu 2020 r. uznał, że każdy przypadek obniżenia świadczenia wymaga indywidualnej oceny.
Orzecznictwo sądów jest rozbieżne. Na przykład w niedawnym wyroku Sąd Apelacyjny w Warszawie zmienił zaskarżony wyrok tak, że obniżył świadczenie tylko za lata 1976–1990, ale po tej dacie przywrócił je. Tymczasem dwa miesiące wcześniej w innym składzie w przypadku osoby, która pracowała w tym samym miejscu i podobnym czasie, SA przywrócił emeryturę bez tego rozgraniczenia. W ocenie Sądu Apelacyjnego nie do pogodzenia z zasadami procesu cywilnego jest stosowanie w sposób automatyczny art. 13b ustawy (zawiera katalog wydziałów i jednostek, do których przynależność została uznana za służbę na rzecz totalitarnego państwa, co wiąże się z obniżeniem świadczenia – red.). „Kryterium służby na rzecz totalitarnego państwa, wobec braku definicji tego określenia w ustawie, należy oceniać na podstawie wszystkich okoliczności sprawy, w tym także na podstawie indywidualnych czynów i ich weryfikacji pod kątem naruszenia podstawowych praw i wolności człowieka” – wyjaśniał.
Na drugim biegunie są niektóre wyroki apelacji lubelskiej. W czerwcu 2021 r. sędziowie uznali, że istotny jest jedynie sam fakt służby w jednostkach i formacjach, niezależnie od tego, na jakim stanowisku i w jakim charakterze. W kolejnym wyroku (z grudnia ubiegłego roku) sędzia stwierdza, że rzeczywisty charakter zadań i obowiązków funkcjonariusza realizowanych w tych formacjach jest w świetle tej normy prawnie obojętny. W tym przypadku SA mówi wprost, że nie podziela stanowiska Sądu Najwyższego.
Zdaniem konstytucjonalisty prof. Mirosława Wyrzykowskiego te rozbieżności, a zwłaszcza pomijanie uchwały SN, prowadzą do braku bezpieczeństwa prawnego, a SA, który odrzuca stanowisko Sądu Najwyższego, powinien to dobrze uzasadnić. Mecenas Aleksandra Karnicka dodaje, że choć uchwała SN nie ma mocy zasady prawnej (czyli wiąże sąd tylko w sprawie, w której zapadła), to jednocześnie Sąd Najwyższy stoi „na straży jednolitości orzeczniczej sądów powszechnych”. Michał Bober, sędzia SA w Gdańsku, dodaje, że uchwała SN wyraża zasadę, że każdy ma prawo do rzetelnego, indywidualnego procesu. – Oczywiście każdy sędzia jest niezawisły i ma pełne prawo do indywidualnej oceny. Jeśli natomiast ma skrajnie inne przemyślenia, być może powinien również zwrócić się z pytaniem prawnym do SN – mówi sędzia.
Spytaliśmy TK o losy rozstrzygnięcia. W nadesłanej odpowiedzi czytamy, że trybunał pracuje nad sprawą, a zagadnienia omawiane są na naradach składu orzekającego. Poprosiliśmy o doprecyzowanie, ile takich narad się odbyło. Na odpowiedzi czekamy.
Ustawa z 2016 r. nie jest rekordzistką w TK – tylko z 2018 r. (gdy wpłynęło pytanie SO w Warszawie) czeka na rozstrzygnięcie osiem spraw, a cztery kolejne zostały dołączone do innych. Podobnie w roku 2017. Ale ta sprawa, jak przekonuje dr Zalasiński, wyróżnia się na tle innych „zalegających” w trybunale. – Przeprowadzono cztery rozprawy i uznano sprawę za dostatecznie wyjaśnioną do wydania rozstrzygnięcia, po czym ponownie przystąpiono do jej rozpatrywania. W dotychczasowej praktyce orzeczniczej TK takie sytuacje nigdy nie miały miejsca – podkreśla. – Fatalne skutki społeczne przewlekłości obrazuje fakt, że w Sądzie Okręgowym w Warszawie do końca 2020 r. umorzono 1321 spraw z uwagi na śmierć osoby składającej odwołanie – dodaje.
Zapytaliśmy SO w Warszawie, w którym procedowana jest większość postępowań, o liczbę umorzeń tylko od lutego 2018 r. Do 25 kwietnia było ich 1144 (w tym 720 z powodu „utraty przez stronę zdolności procesowej”).
Federacja Stowarzyszeń Służb Mundurowych wystąpiła do sądów apelacyjnych o dane dotyczące losów postępowań. Z informacji przekazanych przez SA wynika, że najdłuższy średni czas oczekiwania na rozpoznanie apelacji jest w Katowicach (ok. 24 miesiące). W Białymstoku – ok. 6–7 miesięcy, w Szczecinie – ponad 5. Zwykle jednak trwa to ponad rok.
Prawnicy: SN powinien zająć się kasacjami byłych funkcjonariuszy
Dalszy ciąg materiału pod wideo
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama