Przedstawiona przez rząd Strategia Demograficzna 2040 mająca na celu poprawę sytuacji demograficznej Polski zawiera m.in. propozycje dotyczące ochrony przed zwolnieniem z pracy ojców dzieci w trakcie pierwszego roku życia dziecka. W przypadku małżeństw ta ochrona obowiązywałaby od momentu zajścia żony w ciążę.

Na pierwszy rzut oka rozwiązaniu takiemu należałoby zdecydowanie przyklasnąć. To nowe i idące w dobrym kierunku rozwiązanie – w szczególności mogłoby bowiem wpłynąć na obecność kobiet na rynku pracy i możliwość planowania kariery zawodowej. Dotychczas to matka zmuszona była zawiesić swoją karierę zawodową lub czasem nawet z niej zrezygnować, gdy para podjęła decyzję o posiadaniu dziecka. A powrót do pracy w wielu zawodach po dwóch-trzech latach pozostawania poza pracą zawodową jest praktycznie niemożliwy i kończy się niezwykle często rozwiązaniem umowy o pracę po powrocie z urlopów związanych z macierzyństwem. Dlatego zrównanie sytuacji kobiet i mężczyzn jest krokiem, który należy ocenić pozytywnie. Może to ograniczyć problemy kobiet z powrotem do pracy. Jeżeli bowiem każdy pracownik w takiej sytuacji (niezależnie od płci) będzie miał takie same uprawnienia i możliwości, to może to spowodować faktyczne zrównywanie ich sytuacji na rynku pracy. Już nie tylko kobieta będzie pewnego rodzaju ryzykiem dla pracodawcy. Będzie on musiał uwzględniać także uprawnienia ojców przy planowaniu i organizacji pracy, a decyzje podejmować, biorąc pod uwagę rzeczywiste kwalifikacje i kompetencje, a nie ocenę ryzyka związanego z płcią pracownika i ewentualnym macierzyństwem pracownicy.
Nie można jednak nie zauważyć, że przedstawiona propozycja wydaje się jedynie hasłem, które nie zostało nawet wstępnie przeanalizowane, ani tym bardziej skonsultowane z organizacjami społecznymi zajmującymi się problemami rodziny i dzieci. Już na wstępie pojawiają się bowiem wątpliwości. Po pierwsze – co oznacza określenie „ojciec” dziecka? Czy chodzi tu o kwestie prawne czy o znaczenie potoczne? W przypadku małżeństw prawo przewiduje domniemanie ojcostwa męża matki dziecka, ale gdy coraz więcej związków jest nieformalnych, pojawia się pytanie, w jaki sposób okoliczność ta ma być przez pracodawców weryfikowana. Czy wystarczy oświadczenie rodziców, czy konieczne będą badania genetyczne? Co w przypadku sporu i zakwestionowania np. przez matkę ojcostwa pracownika? Co w przypadku rozwodu – czy rodzice nadal zachowają to prawo, czy też np. osoba winna rozkładu pożycia takie prawo utraci? A jeżeli ojciec rozpocznie korzystanie z uprawnień, a w trakcie tego okresu matka zakwestionuje jego ojcostwo?
Na tym pytania się nie kończą. Skoro obydwoje rodzice mają korzystać z uprawnień rodzicielskich, tj. nie będą świadczyć pracy w tym okresie, to w jaki sposób będą się utrzymywać lub zachowywać dotychczasowy poziom życia? Czy wprowadzony zostanie dodatkowy zasiłek? Czy posiadanie dziecka lub decyzja o kolejnym nie spowoduje załamania się finansów rodzinnych w niezwykle istotnym, ale i kosztownym okresie pierwszych miesięcy życia dziecka, co może wręcz spowodować całkowicie przeciwny do zamierzonego skutek?
Na zakończenie należy zasygnalizować jeszcze jedną ważną kwestię. Propozycja ta wydaje się nie uwzględniać obecnej sytuacji na rynku pracy, na którym zmniejsza się liczba dostępnych pracowników. W wielu branżach występują poważne problemy ze znalezieniem chętnych do pracy. Wprowadzenie kolejnych uprawnień dla ojców ‒ choć zdecydowanie pozytywne dla rodziny, jej rozwoju i być może rozwoju dzietności w przyszłości – może dodatkowo wpłynąć na przynajmniej czasowy odpływ z rynku pracy kolejnych pracowników. Sam więc pomysł zmierza w dobrą stronę, jednak bez całego kompleksowego programu demograficznego w mojej ocenie rozwiązanie to się nie sprawdzi i nie wpłynie znacząco na kwestie demograficzne oraz sytuację kobiet na rynku pracy. W tym momencie ma to więc zdecydowanie wydźwięk bardziej propagandowy niż merytoryczny i mogący w krótkim czasie poprawić sytuację demograficzną.