Organ rentowy ma prawo kwestionować wykształcenie i doświadczenie pracownika zatrudnionego na danym stanowisku – wynika z odpowiedzi Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej na interpelację poselską.

W ostatnich latach praktyką ZUS stało się wyłączanie osób zatrudnionych z ubezpieczeń społecznych – wskazują w interpelacji posłowie KO Joanna Frydrych, Mirosława Nykiel, Zofia Czernow, Killion Munyama. W jaki sposób? Kwestionując sam tytuł do ubezpieczenia. Konsekwencją takiej praktyki jest pozbawianie prawa do świadczeń. Innym razem w wyniku kontroli dochodzi do obniżenia wymiaru zasiłku.
Posłowie pytają
Pytający zwracają uwagę, że w niektórych przypadkach ZUS ingeruje w decyzje pracodawcy lub zleceniodawcy o potrzebie zatrudnienia pracownika lub zleceniu czynności zleceniobiorcy. W toku postępowań organ rentowy podważa też ich doświadczenie zawodowe oraz ingeruje w wysokość pobieranego wynagrodzenia.
– Słyszałem o sytuacji, gdy ZUS miał problem z brakiem wykształcenia kierunkowego osoby zatrudnionej na stanowisku pomocnika księgowego – mówi dr Antoni Kolek z Pracodawców RP.
Posłowie nie są przekonani, czy rolą organu rentowego jest kwestionowanie wykształcenia i doświadczenia zawodowego ubezpieczonych. Podkreślają, że każdy zatrudniony przechodzi ścieżkę przygotowania do nowych wyzwań, zadań lub pełnienia funkcji i nie zawsze ma wykształcenie zgodne z wykonywaną pracą. Zaznaczają, że sytuacja nie dotyczy stanowisk ani zawodów, w których konieczne są specjalistyczne uprawnienia. Zastanawiają się, czy jeśli faktycznie obowiązkiem ZUS jest kontrolowanie wykształcenia pracowników, to czy organ rentowy zakwestionowałby sytuację, w której osoba z dyplomem magistra historii zostaje prezesem banku.
Posłowie mają też obiekcje, czy ZUS powinien ingerować w wysokość pensji pracowników i zleceniobiorców. Argumentują, że jeżeli firma widzi potrzebę zatrudnienia lub powierzenia zadań danej osobie, a jej kondycja finansowa pozwala na ustalenie określonego wynagrodzenia, to jest to jej prawo. Jeżeli jest to rola ZUS, posłowie pytają, jakie kryteria ustalania wysokości pensji bierze on pod uwagę.
Ministerstwo odpowiada
Resort rodziny i polityki społecznej w odpowiedzi na interpelację wskazuje, że zgodnie z art. 68 ustawy o systemie ubezpieczeń społecznych (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 423 ze zm.) do zakresu działania Zakładu Ubezpieczeń Społecznych należy stwierdzanie i ustalanie obowiązku ubezpieczeń społecznych, wymierzanie i pobieranie składek oraz ustalanie uprawnień do świadczeń. W celu realizacji tych zadań ustawodawca przyznał organowi rentowemu możliwość przeprowadzania kontroli płatników składek. W związku z tym ZUS jest uprawniony do weryfikowania, czy osoba zgłoszona przez płatnika składek do ubezpieczeń faktycznie posiada do nich tytuł, w tym do zbadania faktu zawarcia np. umowy o pracę i jej ważności.
Resort zwraca uwagę, że czasami są sytuacje, w których ZUS wyłącza daną osobę z ubezpieczeń społecznych, ponieważ z dokonanych ustaleń wynika, że umowa o pracę została zawarta np. w celu obejścia przepisów, dla pozoru lub niezgodnie z zasadami współżycia społecznego.
Ministerstwo wskazuje, że podczas kontroli organ rentowy może weryfikować kilka kwestii. W sytuacji zatrudnienia na stanowisku wymagającym teoretycznego lub praktycznego przygotowania jedną z nich jest posiadanie przez osobę zgłaszaną do ubezpieczeń odpowiedniego wykształcenia i doświadczenia zawodowego. Zdarza się bowiem, że osoba zgłaszana przez płatnika składek do ubezpieczeń społecznych, która miałaby wykonywać pracę na danym stanowisku, nie ma do tego odpowiednich kwalifikacji.
Resort zwraca też uwagę, że jedną z wielu przesłanek rozstrzygających o zasadności zgłoszenia do ubezpieczeń społecznych pracownika lub zleceniobiorcy, który następnie występuje o świadczenie, może być też wykazanie potrzeby jego zatrudnienia. Podkreśla, że ZUS jest uprawniony do badania ważności postanowień np. umów o pracę w zakresie pensji. Analizuje wówczas m.in.: siatkę wynagrodzeń u danego pracodawcy, zakres obowiązków, kondycję finansową przedsiębiorcy, wykształcenie.
ZUS wyjaśnia
W odpowiedzi na pytanie DGP ZUS przyznaje, że sprawdza te kwestie, gdy weryfikuje zasadność przyznania zasiłku i ma wątpliwości, czy zatrudnienie nie jest fikcją albo czy wynagrodzenie nie zostało sztucznie zawyżone w dokumentach tylko po to, by pracownik uzyskał nienależnie wysoki zasiłek.
– Pamiętajmy, że ZUS stoi na straży powierzanych mu składek, które wypłaca w postaci świadczeń. Dlatego przeprowadza wnikliwą analizę, gdy pojawiają się wątpliwości co do zgłoszenia do ubezpieczeń społecznych lub wysokości podstawy wymiaru składek – mówi Paweł Żebrowski, rzecznik ZUS.
Podaje przykład asystentki zarządu zatrudnionej w spółce informatycznej z wynagrodzeniem wyższym niż pensja jej wiceprezesa. – Pracodawca nie potwierdził żadnych kwalifikacji ani umiejętności, które predestynowałyby pracownicę do osiągania niezwykle wysokich jak na tę firmę zarobków. Odbiegały one znacząco od pensji pozostałych zatrudnionych i były niewspółmiernie wysokie w stosunku do jej poprzednich wynagrodzeń. Gdy krótko po zatrudnieniu pracownica odeszła na urlop macierzyński, spółka nie zatrudniła nikogo na jej miejsce. Biorąc pod uwagę te okoliczności, zakład obniżył kobiecie podstawę wymiaru składek – opowiada rzecznik ZUS.
Eksperci mówią: Za daleko
Nasi rozmówcy nie mają wątpliwości, że ZUS, pytając o wykształcenie czy doświadczenie pracowników, ingeruje za mocno w swobodę działalności. – Właściciel firmy może zatrudniać kogo chce. I zapłacić mu tyle, ile uważa za stosowne – wskazuje dr Lasocki z Wydziału Prawa i Administracji.
Podobnie uważa dr Antoni Kolek. – ZUS realizuje zadania w zakresie ustalania prawa do świadczeń, nie ma natomiast jasnej kompetencji wynikającej z ustawy do podważania wykształcenia i doświadczenia zawodowego pracownika. Są to raczej uprawnienia dorozumiane. Kwestie związane z kompetencjami pracowników i ich zarobkami powinny leżeć wyłącznie w gestii pracodawcy – przekonuje.
Według niego ZUS może w inny sposób weryfikować, czy zatrudnienie nie jest fikcyjne. – Może np. sprawdzać, czy taka osoba jest na liście obecności – podpowiada.
Doktor Tomasz Lasocki uważa, że choć orzecznictwo potwierdziło dopuszczalność takiej polityki ZUS, jest to praktyka więcej niż kontrowersyjna, z którą należy jak najszybciej skończyć. W jego ocenie rozrost kompetencji ZUS jest złą odpowiedzią na niewątpliwie istniejący problem w zakresie prawa zasiłkowego, którego żadna partia nie miała odwagi naprawić.
– To jest jedna z największych bolączek systemu ubezpieczeń społecznych. Teoretycznie mamy bardzo szerokie i hojne prawo zasiłkowe. Problem będzie miała jednak osoba, która da się temu zwieść, bo najprawdopodobniej nie zobaczy wówczas żadnych pieniędzy albo po kilku latach będzie musiała zwrócić pobrane środki. Często dotyczy to kobiet pobierających zasiłki związane z macierzyństwem. Szkoda, że resort utrwala niezwykle szkodliwy dla ubezpieczonych stan takimi odpowiedziami, zamiast podjąć decyzję dotyczącą zmiany obowiązujących regulacji – mówi dr Lasocki.
Wskazuje, że na utrzymanie status quo pracują nie tylko kolejne ministerstwa, ale też sądy powszechne, Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny. – Instytucje odpowiedzialne za system wybrały najgorsze z możliwych rozwiązań. Sądy, widząc bierność legislatury w kwestii starego i dziurawego prawa zasiłkowego, działają w dobrej wierze, uszczelniając system, ale dopuszczone rozwiązania potęgują niepewność i prawny chaos. Zapomniano, że system zabezpieczenia społecznego musi dawać przede wszystkim pewność – zauważa ekspert.
Jego zdaniem konieczne są zmiany w prawie. – Jeżeli nagła zmiana w podstawach zatrudnienia, zatrudnienie w ostatniej chwili, zadeklarowanie najwyższej z możliwych podstaw wymiaru składki nie będzie przekładać się na skokowy wzrost zasiłku, ubezpieczeni stracą motywację do dokonywania takich ruchów. Jednocześnie nie będzie również powodu, aby ZUS przerabiać na „urząd do spraw weryfikacji zatrudnienia, płac i działalności gospodarczej”. Musimy pamiętać, że to system ubezpieczeń społecznych musi być dostosowany do realiów rynkowych, a nie odwrotnie. Naprawienie przepisów leży w interesie państwa, ponieważ zdejmie z organu rentowego i sądów dużą część zbędnej pracy, a ubezpieczonym da pewność sytuacji – wyjaśnia dr Lasocki.
Eksperci uważają, że weryfikowanie przez organ rentowy wykształcenia i doświadczenia zatrudnionych to kontrowersyjna praktyka