9mln osób z zapartym tchem kilka dobrych miesięcy czekało na wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie waloryzacji kwotowej świadczeń. W końcu stało się. Sędziowie uznali, że państwo ma prawo w nadzwyczajnych sytuacjach korzystać z wyjątkowych narzędzi i ograniczać, kierując się solidarnością społeczną, prawa niektórych. W imię większości.
Z wyrokami TK się nie dyskutuje. Warto jednak zastanowić się, czy w czasie kryzysu i zaciskania pasa itp. rząd nie będzie coraz chętniej korzystać z takiej furtki. Po wtóre, niezależni sędziowie swoimi orzeczeniami mogą jak najbardziej wpływać na słupki popularności rządu. Gdyby przyznanie w takiej samej wysokości podwyżek rent i emerytur wszystkim uprawnionym uznali za niezgodne z konstytucją, to dopiero byłaby woda na młyn opozycyjnych polityków.
Już słyszę historię starszych osób, które muszą zwracać różnicę między należną a uzyskaną podwyżką. Już widzę panikę rządu, który w pośpiechu przygotowuje przepisy, które wychodzą naprzeciw oczekiwaniom ludu, żeby nikt niczego nie zwracał. Jakby tego było mało, do ZUS lub KRUS ustawiłaby się cała kolejka tych, którzy na waloryzacji kwotowej stracili, bo należało im się więcej. I znów rząd szuka zaskórniaków na wypłatę odszkodowań.
Ale to tylko gdybanie. Nikt niczego nie będzie zwracał ani wypłacał. W zasadzie to nic się nie stało, bo przecież waloryzacja kwotowa to tylko taki incydent. W przyszłym roku już będzie po bożemu – czyli nastąpi powrót do podwyżki procentowej uzależnionej od inflacji i realnego wzrostu cen. Do następnego razu, gdy trzeba będzie sięgnąć do kieszeni obywateli, którzy dzięki swojej ciężkiej pracy dobrze zarabiają, ale też płacą składki. W imię solidaryzmu oczywiście.