Prezes TK Julia Przyłębska ogłosiła przerwę w rozprawie do 18 sierpnia. „To gra na zwłokę” – komentowali zebrani przed trybunałem.
– Jeśli ustawa jest konstytucyjna, co stoi na przeszkodzie, by TK to potwierdził? – pyta gen. Mirosław Gawor, szef BOR w latach 1991–2001. Ustawa obniżyła mu emeryturę. – Nie myślałem, że będę stał i protestował przed trybunałem. Dawniej czas spędzałem pod adresem obok (Nuncjatura Apostolska – red.), gdy jeździliśmy z papieskimi pielgrzymkami. Nasza rola polegała na tym samym, co robią dziś ludzie chroniący wyznaczone osoby. Dlatego nikt z nas nie czuje się winny – mówi. I apeluje do polityków: „Macie klucze do szaf. Wyjmijcie dokumenty, połóżcie je na stole i niech sąd oceni, kto jest winny. Inaczej po kieszeni dostają przypadkowi ludzie”. Gawor opowiada historię swojego kolegi, który trafił do policyjnych antyterrorystów. – Wyleciał na bombie przed stacją benzynową przy ul. Ostrobramskiej w Warszawie. Córki dostały po nim rentę. Na mocy ustawy została obcięta – mówi.
– Gdy brakuje argumentów merytorycznych, gra się na zwłokę – wtóruje Andrzej Rozenek, poseł Lewicy. – Wystarczyłoby sprawdzić rzetelnie, czy to, co PiS przegłosował w grudniu 2016 r., jest zgodne z konstytucją. Nawet początkujący prawnik wie, że tak nie jest, bo nie można stosować odpowiedzialności zbiorowej i odbierać ludziom praw nabytych – dodaje.
2,5 roku temu Sąd Okręgowy w Warszawie zwrócił się do trybunału o zbadanie zgodności z konstytucją niektórych przepisów nowelizacji ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym. SO przedstawił pytanie prawne: czy wejście w życie ustawy z uwagi na ukształtowanie regulacji ustawowej w sposób ograniczający wysokość emerytury i renty mimo odpowiedniego okresu służby, w zakresie, w jakim dokonano tą regulacją, nie narusza zasady ochrony praw nabytych, zaufania obywatela do państwa prawa. Sąd miał też wątpliwości, czy nie doszło do nierównego traktowania części funkcjonariuszy w porównaniu z tymi, którzy rozpoczęli służbę po 31 lipca 1990 r., skutkującego ich dyskryminacją. Uwagi dotyczyły też trybu uchwalenia przepisów w Sali Kolumnowej, z czym mogły wiązać się nieprawidłowości z uzyskaniem kworum w czasie głosowania oraz naruszenie praw posłów opozycji.
Tych wątpliwości nie podziela poseł Arkadiusz Mularczyk (PiS). Jako przedstawiciel Sejmu przekonywał przed TK, że wspomniane zapisy nie naruszają ani art. 30 konstytucji (przyrodzona i niezbywalna godność człowieka), ani art. 32 („Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne. Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym”), a także art. 67 („Obywatel ma prawo do zabezpieczenia społecznego w razie niezdolności do pracy ze względu na chorobę lub inwalidztwo oraz po osiągnięciu wieku emerytalnego”). Jego zdaniem celem ustawy było usunięcie dysproporcji w wysokości świadczeń między byłymi funkcjonariuszami a innymi osobami pobierającymi świadczenia w ramach ubezpieczeń społecznych. – W związku z jednoznacznie naganną oceną pracy byłych funkcjonariuszy przed 1990 r. – podkreślał.
Zastępca prokuratora generalnego Robert Hernand argumentował z kolei, że do naruszenia prawa doszłoby, gdyby byli funkcjonariusze zostali pozbawieni świadczenia lub gdyby jego wysokość pozbawiałaby ich możliwości zaspokojenia podstawowych potrzeb życiowych. – Tak się nie dzieje – ocenił. Jego zdaniem ochronie konstytucyjnej podlegają prawa słusznie nabyte. A nie te nabyte w sposób niedopuszczalny w demokratycznym państwie prawa.
Mimo trwającego ponad godzinę posiedzenia TK zdecydował jedynie o przerwie w rozprawie. – To polityka na wymarcie i zamykanie nam drogi do Strasburga – słychać było przed trybunałem, gdzie zebrało się kilkadziesiąt osób. Na posiedzenie TK nie stawił się przedstawiciel sądu pytającego.