Wraca kwestia dezubekizacji żołnierzy. Wszystko za sprawą wypowiedzi przedwyborczej Zbigniewa Gryglasa, posła Prawa i Sprawiedliwości. W jego ocenie Sejm nowej kadencji zajmie się w końcu tą sprawą.
– Ta wypowiedź wywołała niepokój zarówno wśród emerytów, jak i czynnych żołnierzy – mówi komandor Wiesław Banaszewski, przewodniczący Konwentu Dziekanów. – Wydawało się, że sprawa jest zamknięta. Projekt ustawy po nadaniu mu numeru druku nie był dalej procedowany. Ale teraz wygląda na to, że sprawa wróciła. I to pomimo zapewnień prezydenta Andrzeja Dudy, że nie podpisze ustawy obniżającej emerytury wojskowym – dodaje.
Chodzi o rządowy projekt ustawy o zmianie ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym żołnierzy zawodowych oraz ich rodzin (druk 1105). Projekt dotyczy obniżenia wysokości emerytur wojskowych i rent inwalidzkich dla członków WRON i byłych żołnierzy zawodowych, którzy pełnili służbę od 22 lipca 1944 r. do 31 sierpnia 1990 r. Obniżki świadczeń mają dotyczyć rent rodzinnych pobieranych po takich żołnierzach zawodowych. Dokument został skierowany na pierwsze czytanie w Sejmie 5 grudnia 2016 r., czyli w tym samym czasie, gdy trwały prace nad ustawą dezubekizacyjną w służbach mundurowych podległych MSWiA. Na czym polega różnica między dezubekizacją funkcjonariuszy a żołnierzy? Otóż obok Służby Bezpieczeństwa do organów państwa totalitarnego dopisano m.in. działającą w armii Informację Wojskową; Wojskową Służbę Wewnętrzną, w tym Zarząd Wojskowej Służby Wewnętrznej Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Wojsk Ochrony Pogranicza oraz jego poprzedniczki. Organem państwa totalitarnego był także Zarząd II Sztabu Generalnego Wojska Polskiego wraz z jednostkami podległymi oraz inne służby Sił Zbrojnych prowadzące działania operacyjno-rozpoznawcze lub dochodzeniowo-śledcze. W sumie projekt zakładał, że obniżka rent i emerytur wojskowych obejmie około 12 tys. osób – zarówno żołnierzy, jak wdowy i sieroty po nich. Z tego tytułu (według stawek z 2016 r.) w budżecie MON miało zostać blisko 200 mln zł. Co ważne sam projekt nie był konsultowany.
– Już teraz najstarsi żołnierze mający 80 czy 90. lat otrzymują emerytury z tzw. starego portfela. I nie wyobrażam sobie, żeby jeszcze ich wysokość została obniżona – dodaje komandor Wiesław Banaszewski.
Projekt zakłada, że obniżka świadczeń nie będzie dotyczyć osób, które udowodnią, że przed rokiem 1990, bez wiedzy przełożonych, podjęły współpracę i czynnie wspierały osoby lub organizacje działające na rzecz niepodległości Polski. Natomiast nie ma zapisu, który umożliwia ułaskawienie żołnierza przez szefa Ministerstwa Obrony Narodowej. Tak jak ma to miejsce w przypadku policjantów. Tu podstawą jest art. 1 ustawy z 16 grudnia 2016 r. o zmianie ustawy o zaopatrzeniu emerytalnym funkcjonariuszy Policji (Dz.U. poz. 2270), który wprowadził właśnie art. 8a do ustawy o Policji. Zgodnie z nim szef resortu może wyłączyć z grona osób mających obniżone świadczenie tych byłych funkcjonariuszy SB, którzy udowodnią krótkotrwałość służby na rzecz państwa totalitarnego oraz że rzetelnie wypełniali swoje obowiązki. Ale okazuje się, że to nie jest taka prosta sprawa.
– W moim przypadku minister nie chce wziąć pod uwagę, że przez trzy lata byłem słuchaczem szkoły w Legionowie podległej MSW. I w tym okresie nie miałem możliwości prowadzenia żadnych działań operacyjnych czy też procesowych. Co więcej, gdybym trafił do szkoły w Szczytnie, nie miałbym takich problemów – wyjaśnia DGP Piotr Wróbel, legendarny policjant, który m.in. rozbił mafię pruszkowską, zwerbował „Masę”, likwidował największe hurtownie amfetaminy.
Okazuje się, że szef resortu spraw wewnętrznych uznał, że w jego przypadku brak jest dowodów „aby służba była pełniona z narażeniem zdrowia i życia, a ponadto nie legitymuje się on wybitnymi osiągnięciami w służbie, szczególnie wyróżniającymi go na tle pozostałych funkcjonariuszy”.
– Nie mogę się zgodzić na taki sposób potraktowania. I dlatego skierowałem sprawę do sądu – dodaje Piotr Wróbel. Jej termin wyznaczono na koniec października.