Do przemysłu drzewnego może trafić nawet 1,5 mln m sześc. surowca, który obecnie jest wykorzystywany jako odnawialne źródło energii w elektrociepłowniach. Za OZE nadal będzie uznane spalanie wiórów, trocin i zrębków, których energetyka w 2022 r. spaliła ok. 2 mln m sześc.

Prace nad rozporządzeniem, które ma zwiększyć dostępność surowca dla przemysłu drzewnego trwają od niemal roku. W marcu 2024 r. Ministerstwo Klimatu i Środowiska ogłosiło Pakiet dla przemysłu drzewnego. Jeden z punktów zakładał uwolnienie dla przemysłu drewna pełnowartościowego, które dziś jest używane w energetyce, oraz zdefiniowanie drewna energetycznego. W lipcu jako pierwsi opisaliśmy w Dzienniku Gazecie Prawnej założenia rozporządzenia, które wprowadzało nową definicję:

Przez kolejne miesiące trwały rozmowy między resortami oraz branżą. W końcu w lutym projekt rozporządzenia został przesłany do notyfikacji przez Unię Europejską. Jak słyszymy od przedstawiciela Ministerstwa Klimatu i Środowiska, resort spodziewa się notyfikacji w maju. To by oznaczało, że nowe przepisy zaczną obowiązywać w sierpniu – projekt zakłada bowiem, że rozporządzenie wchodzi w życie trzy miesiące po jego ogłoszeniu.

Dlaczego definicja drewna energetycznego jest ważna?

Definicja drewna energetycznego jest ważna, ponieważ doprecyzowuje cechy surowca, którego spalenie może być uznane za odnawialne źródło energii. W ten sposób elektrociepłownie mogą realizować swoje cele dotyczące udziału OZE, a także otrzymywać wsparcie, np. subwencje. Wpływa też na konieczność zakupu i umorzenia uprawnień do emisji gazów cieplarnianych.

Za odnawialne źródło energii nie powinno być jednak uznane spalanie pełnowartościowego surowca – takiego, z którego można wytworzyć meble czy inne produkty. Jest to związane z zasadą kaskadowego wykorzystania drewna (zawartą m.in. w dyrektywie RED III), która mówi o tym, by z surowca drzewnego uzyskiwać najwyższą ekonomiczną i środowiskową wartość dodaną. Innymi słowy: lepiej z surowca wyprodukować np. płytę drewnopochodną lub ponownie go użyć niż spalić.

„Wyznaczenie parametrów drewna energetycznego w rozporządzeniu pozwoli na zaakcentowanie priorytetu wykorzystania drewna w pierwszej kolejności na potrzeby przemysłowe, aby jako drewno energetyczne zaliczane było tylko drewno o obniżonej wartości technicznej i użytkowej, uniemożliwiającej jego przemysłowe wykorzystanie” – czytamy w ocenie skutków regulacji.

Przepisy określają więc np. krzywiznę, zgniliznę czy zwęglenie drewna, które sprawiają, że przemysłowe wykorzystanie ma być ekonomicznie nieuzasadnione i w związku z tym jego spalenie może zostać uznane za OZE.

Wątpliwości pojawiają się jednak przy takich produktach jak zrębki czy trociny – które z jednej strony są odpadem, z drugiej – cennym surowcem do produkcji np. płyt drewnopochodnych. Był to jeden z zapisów, który wywołał spór między resortem klimatu i środowiska a ministerstwem aktywów państwowych – w sierpniu MKiŚ chciał dodać zapis, zgodnie z którym zrębki czy trociny nie byłyby drewnem energetycznym. Ministerstwo Aktywów Państwowych stwierdziło w listopadzie, że zapisy "będą miały istotnie negatywny wpływ, w szczególności na sektor OZE, a także na proces transformacji energetycznej aktywów wytwórczych sektora energetycznego".

W ostatecznej wersji rozporządzenia znajdziemy więc zapis, zgodnie z którym za drewno energetyczne można uznać „produkty uboczne powstałe z przetworzenia drewna w celach niezwiązanych z wytworzeniem drewna energetycznego”, w tym w postaci m.in. „trocin, wiórów, zrębków”.

Co na to branża drzewna?

- Jeśli rozporządzenie dotyczące drewna energetycznego zostanie przyjęte w obecnym brzmieniu, to zdecydowanie poprawi sytuację branży drzewnej. Konieczne jest jednak egzekwowanie jego zapisów – mówi nam Piotr Poziomski, prezes Polskiej Izby Gospodarczej Przemysłu Drzewnego. W ministerstwie klimatu i środowiska słyszymy o szacunkach, które mówią od kilkudziesięciu tysięcy metrów sześciennych do nawet 1,5 mln m sześc. drewna, które mogą trafić do przemysłu drzewnego zamiast do energetyki zawodowej.

- Zaproponowana definicja drewna energetycznego jest krokiem w stronę zwiększenia dostępności drewna dla polskiego przemysłu drzewnego. Ważne, że taka regulacja w ogóle się pojawiła, choć jej wcześniejsza wersja, dająca pierwszeństwo przemysłowi w dostępie do trocin czy zrębek, zapewniłaby jeszcze lepsze efekty – mówi nam Augustyn Mikos ze Stowarzyszenia Pracownia na rzecz Wszystkich Istot.

Dodaje, że MKIŚ musi wyznaczyć jasny kierunek transformacji energetycznej i wskazać, że spalanie węgla nie może zamienić się w spalanie biomasy. - To powiększyłoby problem z dostępnością surowca dla przemysłu drzewnego – podkreśla.

Elektrociepłownie oparte na biomasie

Spór między producentami płyt drewnopochodnych oraz energetyką zawodową unaocznił jedną tendencję: że transformacja ciepłownictwa jest trudna i w dużym stopniu oparta na biomasie. Gdy rozmawialiśmy o rozporządzeniu z przedstawicielami branży energetycznej, wielokrotnie słyszeliśmy że „bez biomasy drzewnej wypełnienie celów OZE w ciepłownictwie jest niewykonalne”.

Według badań MKiŚ i Urzędu Regulacji Energetyki wynika, że energetyka zawodowa – spośród biomasy pochodzenia drzewnego – najchętniej korzysta z drewna opałowego oraz właśnie produktów ubocznych, takich jak wióry, trociny czy zrębki. Energetyka zawodowa w 2022 r. wykorzystała ok. 2 mln m sześc. wiór, trocin i zrębek, 1,6 mln m sześc. drewna opałowego czy 321 tys. m sześc. gałęzi i wierzchołków drzew.

W ocenie skutków regulacji czytamy, że rozporządzenie jest „wyrazem sygnału, że dekarbonizacja ciepłownictwa systemowego i energetyka nie mogą opierać się o wykorzystanie biomasy jako głównym kierunku transformacji tych sektorów”. MKiŚ dodaje, że „Polska nie dysponuje bowiem wystarczającym potencjałem drzewnej biomasy zrównoważonej by realizować transformację energetyczną w ten sposób”.

W październikowej wersji aktualizacji Krajowego Planu w dziedzinie Energii i Klimatu (KPEiK) resort klimatu zakłada jednak, że , udział OZE w ciepłownictwie i chłodnictwie ma wynieść 35 proc. w 2030 r. i 63 proc. w 2040 r., podczas gdy w 2022 r. wynosił niecałe 23 proc. W 2030 r. biomasa stała miałaby odpowiadać za 64 proc. ciepła pochodzącego z OZE, w 2040 r. – za 40 proc. W grudniu wiceministra klimatu i środowiska mówiła DGP, że z konsultacji wynika, iż większą rolę w ciepłownictwie powinna odgrywać elektryfikacja i zeroemisyjne ciepło odpadowe, a mniejszą biomasa. W ostatecznej wersji KPEiK ma to zostać poprawione. Ta jednak prawdopodobnie pojawi się dopiero w czerwcu, rok po terminie wyznaczonym przez Komisję Europejską.