Decyzje Donalda Trumpa uruchomiły lawinę wydarzeń, które mogą ostatecznie pogrzebaćwysiłki na rzecz złagodzenia lub wyhamowania dynamiki zmian w atmosferze Ziemi

Większość największych światowych emitentów gazów cieplarnianych – w tym Unia Europejska i Indie – nie przedstawi na czas nowych celów klimatycznych na 2035 r. zgodnie z zobowiązaniami zapisanymi w porozumieniu paryskim. Szósta pod względem wielkości śladu klimatycznego gospodarka świata, Indonezja, rocznie emitująca do atmosfery ponadtrzykrotnie więcej niż Polska, rozważa wypisanie się z globalnej umowy klimatycznej w ślad za Stanami Zjednoczonymi, które odpowiadają obecnie za niemal 6 mld t ekwiwalentu dwutlenku węgla rocznie – ponad 16-krotność polskich emisji. Znacznie więcej jest stolic, które takiego kroku wprawdzie nie rozważają, ale postawa USA i innych krajów wysoko rozwiniętych, zwłaszcza w sprawie finansowania polityk klimatycznych słabszych gospodarek, nie pozostanie bez wpływu na ich plany klimatyczne. To tylko kilka okoliczności świadczących o katastrofalnej kondycji globalnej polityki klimatycznej zaledwie dwa tygodnie po inauguracji prezydentury Donalda Trumpa i ogłoszeniu przez niego wystąpienia ze skupiającego dotąd niemal wszystkie uznane międzynarodowo kraje formatu mającego wypracować odpowiedź świata na zmianę klimatu.

Skoro USA może się wypisać, to inni też

Porozumienie z punktu widzenia Indonezji nie jest już istotne – te słowa specjalnego wysłannika Indonezji ds. klimatycznych Hashima Djojohadikusumo wywołały spore poruszenie w międzynarodowej polityce klimatycznej. Ten dyplomata, a jednocześnie brat prezydenta kraju, podczas Forum ESG w Dżakarcie zadał wprost pytanie, na które po decyzji Donalda Trumpa odpowiedzieć muszą sobie politycy w wielu krajach rozwijających się: – Skoro USA nie chcą się stosować do międzynarodowego porozumienia, dlaczego kraj taki jak Indonezja ma się do niego stosować? To – jak mówił Djojohadikusumo – kwestia sprawiedliwości, bo Indonezja emituje (na mieszkańca – red.) 3 t CO2, a USA 13 t. Ale także – co podkreśla minister energii Bahlil Lahadalia – znacząco wyższych kosztów, jakie wiążą się dla krajów takich jak Indonezja z rozwojem nowych źródeł energii w porównaniu z dalszym korzystaniem z paliw kopalnych. Dlatego – zapowiedział Djojohadikusumo – Indonezja będzie analizować implikacje wynikające z amerykańskiej decyzji o wystąpieniu z porozumienia klimatycznego, w tym w szczególności dla swoich planów związanych z transformacją energetyczną. Pełnomocnik klimatyczny stwierdził również w ostatnich dniach, że nie ma mowy, żeby Indonezja wygasiła swoją energetykę węglową do 2040 r., co byłoby dla kraju „ekonomicznym samobójstwem”, a wcześniejsze doniesienia medialne w tej sprawie oparte były na błędnie cytowanych słowach jego brata, prezydenta Prabowo Subianto.

Porozumienie klimatyczne zakwestionuje Indonezja

Nie tylko Indonezja straciła z oczu porozumienie paryskie

Indonezja to jak dotąd największy kraj, w którym pojawiają się sygnały o możliwości zakwestionowania, w ślad za USA, międzynarodowych zobowiązań klimatycznych, ale nie jedyny. Najbardziej oczywistym kandydatem do podążenia drogą Trumpa jest Argentyna. Javier Milei, podobnie jak jego amerykański odpowiednik, nie ukrywa swoich wątpliwości co do wpływu człowieka na klimat, nazywając konsensus naukowy w tej sprawie „socjalistycznym kłamstwem”. Według unijnej bazy emisji gazów cieplarnianych EDGAR Argentyna jest 24. w globalnym rankingu klimatycznym – tuż przed Polską – z wynikiem 365,7 mln t ekwiwalentu CO2 rocznie. A pierwsze sygnały, że Milei rozważa wystąpienie z paryskiego porozumienia, pojawiły się już kilka miesięcy temu, przy okazji szczytu COP29 w Baku, z którego już po paru dniach została odwołana delegacja argentyńska. Szef MSZ Gerardo Werthein przyznał, że umowa klimatyczna i wszystkie inne elementy rządowej polityki w tej dziedzinie są przez rząd poddawane „reewaluacji”.

Entuzjazm do podejmowania zobowiązań ochłódł także w Indiach – trzecim po Chinach i USA emitencie. Według ustaleń „Indian Express” Nowe Delhi nie tylko nie dotrzyma lutowego terminu na określenie swojego wkładu w cele porozumienia paryskiego (zgodnie z umową zaktualizowane plany krajowe powinny być przekazywane do ONZ co pięć lat), lecz także nie zamierza szokować partnerów poziomem ambicji wyrażonych w dokumencie. Wręcz przeciwnie: plany klimatyczne mają – jak wyraził to rozmówca indyjskiej gazety – „odzwierciedlać rozczarowanie” ustaleniami zeszłorocznej konferencji klimatycznej w sprawie zobowiązań finansowych krajów rozwiniętych na rzecz tych rozwijających się.

Słaby punkt polityki klimatycznej- pieniądze

Dyplomaci uzgodnili w Baku, że do 2035 r. skala pomocy finansowej, mobilizowanej przez najzamożniejsze państwa na rzecz wspierania polityki klimatycznej w krajach rozwijających się, sięgnie 300 mld dol. – trzykrotności obowiązującego od 2020 r. celu 100 mld dol. To kropla w morzu potrzeb. Według raportu Banku Światowego w obecnej dekadzie deficyty finansowe w gospodarkach wschodzących (nie licząc Chin) w tej dziedzinie sięgną 1,2–1,7 bln dol. rocznie. OECD szacuje te potrzeby na niemal 2,5 bln. Kwestia finansowania klimatycznego stanowiła prawdopodobnie najsłabszy punkt globalnego procesu klimatycznego już przed dojściem Trumpa do władzy. Obecnie coraz więcej wątpliwości pojawia się już także co do osiągnięcia uznawanego za niezadowalający celu z Baku. – Osiągnięcie pułapu 300 mld było poważnym wyzwaniem nawet z USA na pokładzie – przyznał pod koniec stycznia André Correa do Lago, który ma pokierować tegorocznym COP30 w Brazylii.

Wszystko to dzieje się w sytuacji, w której – według klimatologów – cele klimatyczne zapisane w porozumieniu paryskim ostatecznie wymykają się politykom z rąk. Na taki wniosek wskazują m.in. ustalenia zespołu uznanych badaczy pod kierunkiem prof. Jamesa Hansena z Uniwersytetu Columbia. Z ich wyliczeń, opisanych w poniedziałkowym artykule dla „Environment”, wynika, że tempo ocieplenia Ziemi było niedoszacowane i utrzymanie wieloletniej średniej globalnych temperatur w granicach 2 st. powyżej pułapu sprzed ery przemysłowej – wyższego z dwóch celów ujętego w porozumieniu paryskim – znalazło się najprawdopodobniej poza naszym zasięgiem.

Polityka odrywa się od rzeczywistości

– Porozumienie paryskie działało słabo, bo deklarowane ambicje nie były realizowane, ale rządy przynajmniej chciały redukować emisje. Dziś widzimy, że polityka coraz bardziej odrywa się od rzeczywistości, oddając się złudzeniom, że w gwałtownie ocieplającym się świecie możliwe będzie nie tylko utrzymanie dotychczasowego dobrobytu, lecz także dalszy rozwój – komentuje prof. Szymon Malinowski, przewodniczący zespołu doradczego ds. kryzysu klimatycznego przy prezesie Polskiej Akademii Nauk.

– W ostatnim roku zanotowano absolutnie rekordowy przyrost koncentracji dwutlenku węgla w atmosferze mimo dosyć umiarkowanego wzrostu emisji związanych z działalnością człowieka. To sygnał, że prawdopodobnie naruszone zostały punkty krytyczne, za którymi coraz trudniej będzie wyhamować proces zmiany klimatu – mówi DGP prof. Malinowski. ©℗