W przeddzień wyborów do europarlamentu unijni rolnicy wzywają do tego, by obecnych urzędników i polityków „odesłać do domu na dobre”. Mają świadomość, że Zielony Ład to temat wciąż otwarty.

Dziś przez Brukselę przejdzie największa do tej pory manifestacja unijnych rolników. Organizatorzy spodziewają się kilkudziesięciu tysięcy osób. Już wczoraj kolumny ciągników wyruszyły w stronę stolicy Belgii m.in. z Niemiec, Francji czy Holandii. Na miejscu będą też przedstawiciele polskich środowisk wiejskich, w tym działacze Instytutu Gospodarki Rolnej, think tanku, który jest inicjatorem i współorganizatorem marszu. Część środowisk planuje manifestować w kraju, np. przed Wielkopolskim Urzędem Wojewódzkim w Poznaniu. Będą blokady dróg.

Nie dla Zielonego Ładu

Postulaty strajkujących dotyczą m.in. wycofania zapisów tzw. Nowego Zielonego Ładu, które – ich zdaniem – osłabiają konkurencyjność europejskiego rolnictwa przez rosnące koszty produkcji rolnej, co w konsekwencji prowadzi ich na skraj bankructwa. „Dla wszystkich obywateli UE Nowy Zielony Ład stanowi (…) zagrożenie dla bezpieczeństwa żywnościowego, tym bardziej w związku z wojną przy granicy UE” – pisze w oświadczeniu platforma EUnitedAGRI, która grupuje unijnych producentów rolnych.

Bruksela już w połowie marca zareagowała na postulaty wsi i zdjęła z rolników liczne normy dobrego gospodarowania (GAEC), od których realizacji były uzależnione dopłaty. Większość złagodzonych przez Komisję przepisów Zielonego Ładu obowiązuje od 25 maja tego roku. Rolnicy mogą wybrać dywersyfikację upraw (zastosować różne uprawy) lub zmianowanie (ustrukturyzowane następstwo upraw konkretnych gatunków). Dodatkowo to państwo członkowskie, a nie KE, będzie decydować, w jakim okresie ustanowić obowiązek utrzymania okrywy glebowej, a obowiązek ugorowania 4 proc. ziemi został zastąpiony ekoschematem, za który rolnicy mogą otrzymać dodatkowe pieniądze. Co istotne, zgodnie z rozporządzeniem z 25 maja gospodarstwa poniżej 10 ha nie podlegają obecnie sankcjom, tzn. za brak spełnienia norm środowiskowych nie grozi im utrata dopłat.

Po wycofaniu się KE z części zapisów Zielonego Ładu protesty w większości państw Europy Zachodniej ustały na poziomie krajowym. Środowiska rolnicze chcą jednak, żeby temat nie zszedł z agendy, bo niezadowolenie z unijnej polityki rolnej utrzymuje się. Na razie Komisja Europejska prowadzi jej przegląd, a według deklaracji komisarzy temat wróci po wyborach. Frakcje Zielonych czy socjalistów przekonują, że wiele rozwiązań powinno powrócić, choć należy raczej zachęcać do ich stosowania, a nie karać. Europę czeka zresztą strategiczna dyskusja o przyszłości rynku rolnego nie tylko w kontekście zielonej transformacji, lecz także potencjalnego członkostwa w Unii Europejskiej Ukrainy.

Ochronić Europę

Farmerzy żądają również „absolutnej” ochrony wewnętrznego rynku UE i sprzeciwiają się napływowi do Wspólnoty produktów rolno-spożywczych z Maroka, Ukrainy, Indii czy Ameryki Południowej. Zdaniem europejskich producentów wspieranie masowego przenoszenia produkcji żywności do krajów Azji czy Ameryki Południowej prowadzi do wycinania lasów, w tym deszczowych, co będzie miało negatywne konsekwencje środowiskowe dla całej planety. Unijny rolnicy wskazują, że produkcja żywności w UE jest najbardziej zrównoważona na świecie.

Przeciwko potencjalnemu sprowadzaniu żywności z Ameryki Południowej protestują głównie francuscy rolnicy, ale ich argumenty podzielają polscy hodowcy i producenci. Dla Komisji Europejskiej z kolei, a szczególnie dla Ursuli von der Leyen, cztery kraje Mercosuru (Brazylia, Argentyna, Paragwaj i Urugwaj) to istotny rynek i szansa na zacieśnienie współpracy w kontekście pogorszenia relacji z Chinami. Na razie umowa handlowa z Mercosurem, której skutkiem byłby napływ żywności zza Atlantyku, została zbojkotowana przez Emmanuela Macrona, jednak sama von der Leyen nie zamierza z niej rezygnować.

Poza sprzeciwem Pałacu Elizejskiego kluczowa jest deklaracja o ochronie zasobów Puszczy Amazońskiej, wstrzymaniu wycinki i o zobowiązaniach klimatycznych, co jest stale kwestionowane przez część państw bloku, głównie przez Brazylię.

EUnitedAGRI domaga się również ochrony i wsparcia dla europejskiego sektora hodowli i chowu zwierząt. „Nie zgadzamy się na ograniczenia żadnego sektora produkcji zwierzęcej, ponieważ ich rozwój jest ważnym elementem stabilności produkcji roślinnej i bezpieczeństwa żywnościowego w Europie. Niezależnie od gatunku zwierząt – zwierzęta futerkowe, bydło, świnie czy drób – ich hodowla powinna być utrzymana w Europie” – czytamy w oświadczeniu.

Presja przedwyborcza

Wybór miejsca i terminu masowej demonstracji nie jest przypadkowy. Celem marszu jest – jak twierdzą organizatorzy – zwrócenie uwagi szykującym się do udziału w eurowyborach obywatelom UE na to, kto odpowiada za osłabienie bezpieczeństwa żywnościowego Europy, podwyżki podatków, wysokie ceny żywności oraz „rosnącą biedę w ciągu ostatnich pięciu lat”. Organizacje rolnicze apelują, aby podczas wyborów do Parlamentu Europejskiego 6–9 czerwca „odesłać tych wszystkich skorumpowanych urzędników i polityków do domu na dobre”.

Plany organizacji międzynarodowej demonstracji rolników w Brukseli właśnie 4 czerwca – w przeddzień eurowyborów – sięgają jeszcze stycznia, gdy w Europie budziła się rolnicza rebelia. Blokady przejść granicznych, dróg krajowych i węzłów komunikacyjnych, a także miejskie demonstracje przetoczyły się m.in. przez Polskę, Niemcy, Holandię, Francję, Hiszpanię, Litwę, Belgię, Rumunię, Węgry i Grecję. Choć protesty ustały w pierwszej połowie roku, rolnicy są dziś jedną z najgłośniejszych i najlepiej zorganizowanych grup społecznych wywierających presję na Brukseli w przededniu nowego rozdania, czyli nowej kadencji unijnych instytucji.

Mimo że początkowo protesty były dyskontowane głównie przez skrajną prawicę, dziś większość rządów państw UE solidaryzuje się z postulatami rolników i zapowiada, że Wspólna Polityka Rolna musi zostać poddana dużej rewizji. ©℗

Rolnicy domagają się ochrony rynku przed towarami spoza Unii