Ziemia ociepla się szybciej, niż prognozowano. Już ten rok może zrobić wyłom w pierwszym i, według wielu, kluczowym celu przyjętym w globalnym porozumieniu klimatycznym z Paryża.
Najcieplejszy rok w historii pomiarów
– Wiele wskazuje na to, że pułap 1,5 st. C w stosunku do średniej przedprzemysłowej (lata 1850–1900) sforsujemy w tym roku – mówi DGP prof. Szymon Malinowski, fizyk atmosfery, przewodniczący komitetu ds. kryzysu klimatycznego przy prezydium Polskiej Akademii Nauk. Jeden z czołowych polskich specjalistów i popularyzatorów w zakresie nauk o klimacie zwraca uwagę, że już dane z pierwszych ośmiu miesięcy dawały niemal pewność, że zanotujemy najcieplejszy rok w historii pomiarów, a prawdopodobieństwo przekroczenia bariery 1,5 st. przekraczało 50 proc. – A po rekordowo ciepłym wrześniu to prawdopodobieństwo znacznie wzrosło – podkreśla ekspert.
Jeszcze cieplejszy – zdaniem Malinowskiego – może być rok 2024, co jest związane ze spodziewanym wówczas maksimum El Niño, cyklicznej anomalii na Pacyfiku, która wiąże się z oddawaniem ciepła przez ocean. Nawet dwa takie lata nie będą równoznaczne z długoletnim przekroczeniem pułapu 1,5 st. – procesy klimatyczne mierzy się bowiem w okresach nawet 30-letnich – ale i tak będzie to przełom. Zwłaszcza w kontekście politycznego znaczenia tej bariery.
Wyhamować ocieplenie klimatu
Wyhamowanie ocieplenia w granicach 1,5 st. C jest jednym z dwóch celów klimatycznych zapisanych w globalnym porozumieniu klimatycznym zawartym osiem lat temu w Paryżu. 195 sygnatariuszy zobowiązało się w nim do utrzymania wzrostu średnich temperatur na Ziemi „wyraźnie poniżej” 2 st. C i do podjęcia starań, by wypełnić bardziej ambitny cel 1,5 st. Za jego umieszczeniem w umowie lobbowały zwłaszcza kraje wyspiarskie, dla których ocieplenie oznacza groźbę znalezienia się pod powierzchnią oceanu. I to ten właśnie pułap wspierały swoim autorytetem najbardziej wpływowe gremia, na czele z Międzyrządowym Zespołem ds. Zmiany Klimatu (IPCC).
Profesor Malinowski nie jest w swoim poglądzie osamotniony. Fiasko pierwszego celu klimatycznego skonstatowali kilka dni temu uczestnicy kongresu Ekstremów Pogodowych w Hamburgu. – Musimy zaakceptować to, że cel 1,5 st. C zostanie przekroczony – orzekł Jochem Marotzke, dyrektor Instytutu Meteorologii im. Maxa Plancka. Wskazywano także, że wypełnienie celu 2 st. będzie wymagało bardzo znaczących wysiłków i inwestycji. – Musimy skończyć z iluzją, że wykonaliśmy w ostatnich 30 latach jakiś poważny zwrot w dziedzinie ochrony klimatu. Owszem, wielu ludzi podjęło wyzwanie, ale jesteśmy bardzo daleko do tego, by obniżyć stężenie dwutlenku węgla w atmosferze – mówił szef Niemieckiej Służby Meteorologicznej Frank Böttcher.
Cel 1,5 st. C jest nierealny?
Z celem 1,5 st. C nie chcą jednak pożegnać się najbardziej wpływowe instytucje. Wczoraj nieformalną koalicję na rzecz „utrzymania w zasięgu” tego bardziej ambitnego wskaźnika zainicjowała wicepremier sprawującej prezydencję w UE Hiszpanii Teresa Ribera i dyrektor Międzynarodowej Agencji Energii (MAE) Fatih Birol. – Walka o wypełnienie celu 1,5 st. to kluczowe wyzwanie. Czas nas goni, ale to wciąż możliwe – przekonywał w przesłaniu do uczestników spotkania sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.
Również MAE przyznaje, że najprawdopodobniej bieżący rok będzie najgorętszym w historii notowań, a ścieżka do wypełnienia celu 1,5 st. jest węższa niż kiedykolwiek. Zdaniem szefa organizacji nadzieję na wyhamowanie ocieplenia podtrzymują trzy trendy: szybki rozwój energetyki słonecznej, elektromobilność i wielkie inwestycje w zielone technologie. – Nawet jeśli najbliższe lata nie przyniosą ani jednego porozumienia klimatycznego, ani jednej nowej strategii, same czynniki rynkowe gwarantują, że szczyt zużycia paliw kopalnych nastąpi przed 2030 r. – wskazał Fatih Birol. – To oczywiście nie wystarczy, by wypełnić nasze cele, ale bardzo nam w tym pomoże – dodał.
Oficjalne źródła są niedoszacowane
Tego optymizmu nie podziela prof. Malinowski. Według niego, biorąc pod uwagę inercję ziemskiego klimatu, trzeba uznać, że perspektywa trwałego przekroczenia 1,5 st. ocieplenia w tym stuleciu jest już nieunikniona i nawet szanse na zatrzymanie ocieplenia na progu 2 st. stoją pod ogromnym znakiem zapytania. – To, co dzieje się z klimatem, jest niedoszacowywane przez większość oficjalnych źródeł i raportów. Z jednej strony mamy wciąż rosnące emisje, za które odpowiada człowiek, z drugiej mnóstwo procesów naturalnych i sprzężeń zwrotnych, które sprawiają, że tempo wzrostu koncentracji gazów cieplarnianych w atmosferze jest bardzo wysokie i wymyka się spod naszej kontroli – uważa naukowiec.
Jak przekonuje, nawet jeśli dałoby się cel 1,5 st. „uratować”, to wymagałoby to obniżenia emisji do zera niemal z roku na rok, co wiązałoby się z ogromnymi kosztami społecznymi. A sukces polityki klimatycznej wymaga konsekwentnych działań prowadzonych przez długie lata, które będą możliwe tylko w przypadku utrzymania tych kosztów w ryzach. – Z drugiej strony musimy jednak wkalkulować w nasze myślenie rosnące ryzyko cywilizacyjnego kolapsu związane ze skutkami zmiany klimatu: masowymi ograniczeniami w dostępie do wody i żywności, załamaniem się usług ekosystemowych i globalnych łańcuchów dostaw – zastrzega Malinowski.
Przekroczenie pułapu 1,5 st. może wzmocnić głos w negocjacjach krajów wyspiarskich. Silniej wybrzmią postulaty zwiększenia wsparcia, w szczególności przedsięwzięć związanych z adaptacją do skutków zmiany klimatu oraz zobowiązań państw rozwiniętych w zakresie rekompensat, tzw. klimatycznych reparacji dla poszkodowanych na skutek ocieplenia. Profesor Malinowski przestrzega jednak, że nie powinno się to dziać kosztem cięcia globalnych emisji. – Nie da się dostosować do przyspieszającej zmiany. Pomysł, że obecną politykę klimatyczną da się zastąpić adaptacją, byłby kolejną niebezpieczną mrzonką – podkreśla. ©℗