Od początku sierpnia z Odry wędkarze wyławiają tony śniętych ryb. Trwa śledztwo prokuratury, które ma ustalić, co się wydarzyło. Lokalne media i politycy wskazują możliwe tropy, firma oskarżana o zatrucie rzeki odpiera zarzuty, a ekosystem rzeki jest poważnie zagrożony.

Pierwsze doniesienia o tym, że coś niepokojącego dzieje się w Odrze, pochodziły już pod koniec lipca od wędkarzy, potem od lokalnych mediów, długo nie słychać było głosu instytucji powołanych do tego, by reagować w podobnych sytuacjach.

- To w Oławie nastąpiło pierwsze masowe śnięcie ryb 28 lipca. Do 31 lipca wędkarze samodzielnie musieli odłowić osiem ton śniętych ryb i poddać je utylizacji. Służby w regionie nie były zainteresowane wsparciem wywozu, uzyskaliśmy pomoc jedynie ze strony Polskiego Związku Wędkarskiego. Lokalne władze nadal nie wydały ostrzeżeń o niekorzystaniu z wody (stan na 11 sierpnia). Mieszkańcy Oławy są bardzo zaniepokojeni zanieczyszczaniem Odry. To katastrofa ekologiczna na skalę całego kraju. Tymczasem wojsko zostało zaangażowane dopiero 12 sierpnia w działania, które powinny być podjęte dwa tygodnie temu – mówi Marek Drabiński, członek stowarzyszenia Wszystko dla Oławy.

Aktualizacja 13 sierpnia. Niemcy: To może nie być rtęć, ale wysokie stężenie soli

Co się dzieje w i na Odrze?

Na ten moment (12 sierpnia) nadal o przyczynach skażenia Odry wiemy niewiele.

Państwowy Instytut Badawczy w Puławach zapowiedział, że przebada próbki ryb z Odry, a pierwsze wyniki badań być może będą w niedzielę wieczorem lub w poniedziałek rano. Tymczasem strona niemiecka informuje, że w pobranych z Odry próbkach wody wykryto wysokie stężenie rtęci (choć jednocześnie niemieccy eksperci podają, że to niekoniecznie rtęć mogła doprowadzić do obecnej sytuacji). Informacji tej nie potwierdza wojewoda lubuski. Marszałek tego województwa chce złożyć wniosek o ogłoszenie stanu klęski żywiołowej. Wojewoda nie komentuje pomysłu. Na pewno do mieszkańców regionu w piątek ma zostać wysłany przez RCB SMS-owy alert, zalecający powstrzymanie się od korzystania z rzeki.

Zarzuty o opieszałość w podejmowanych działaniach odpierają Wody Polskie, które na Twitterze opublikowały nawet grafikę z kalendarium podejmowanych działań.

W internecie jest z kolei dostępna petycja o odwołanie prezesa Wód Polskich.

[AKTUALIZACJA] 18:50
Premier podjął decyzję o natychmiastowej dymisji szefa Wód Polskich Przemysława Dacy i Głównego Inspektora Ochrony Środowiska Michała Mistrzaka. "Winnych tego skandalu, tego ekologicznego przestępstwa o ogromnej skali - chcemy jak najszybciej znaleźć i ukarać jak najsurowiej! Poleciłem działanie odpowiednim służbom" - wskazał Morawiecki. Jak dodał, "sytuacji, z którą mamy do czynienia, w żaden sposób nie można było przewidzieć, ale z pewnością reakcja odpowiednich służb mogła nastąpić szybciej".

Social media tworzą rozmaite scenariusze, łącznie ze wskazaniem potencjalnego winnego. Skontaktowaliśmy się z wymienianym przedsiębiorstwem. W odpowiedzi spółka przesłała nam oświadczenie.

Oświadczenie Spółki Jack-Pol

„Zakład Spółki Jack–Pol nie ma nic wspólnego ani też w żaden sposób nie przyczynił się do katastrofy ekologicznej na Odrze” – czytamy w oświadczeniu przesłanym gazetaprawna.pl. I dalej w piśmie:

Zauważamy, że pierwsze informacje o śniętych rybach w Odrze dotyczą jazu w miejscowości Lipki - na granicy województw dolnośląskiego i opolskiego. Co więcej, istnieją również dane wskazujące na wystąpienie skażenia znacznie powyżej tego miejsca, w okolicach Gliwic. Zatem lokalizacja skażenia występuje znacznie powyżej posadowienia zakładu Spółki Jack–Pol, a prąd Odry powoduje przemieszczanie się zarówno skażenia, jak i śniętych ryb w dół rzeki Odry, w tym w rejon Oławy

Jak podkreślają władze spółki, przedsiębiorstwo przestrzega zasad ekologii, a wszystkie materiały i surowce jakie wykorzystuje do produkcji posiadają certyfikaty ekologiczne. „W procesie produkcji nie są stosowane środki do wybielania surowca ani rtęć i jej pochodne, ani mezytylen ani inne trucizny . Wbrew informacjom, pojawiającym się w różnych mediach, Spółka Jack–Pol nie jest firmą produkującą celulozę” – czytamy.

Ekolodzy i politycy: Zanieczyszczenie Odry od lat

Organizacje ekologiczne i politycy związani z regionem zwracają uwagę, że problemy z zanieczyszczeniem Odry znane są od lat. Sygnały o nieprawidłowościach wielokrotnie wychodziły od mieszkańców i wędkarzy.

W sprawie zanieczyszczenia Odry interweniowała już w czerwcu posłanka Małgorzata Tracz z Partii Zieloni (klub parlamentarny Koalicja Obywatelska), wskazując potencjalnego truciciela.

W odpowiedzi na jej pismo, WIOŚ poinformował o podejmowanych działaniach kontrolnych wobec wspomnianego zakładu. Na przestrzeni lat stwierdzał nieprawidłowości w funkcjonowaniu wskazywanego przez posłankę przedsiębiorstwa, ale nie potwierdził stawianych zarzutów. W sumie WIOŚ we Wrocławiu od 2013 roku przeprowadził w firmie siedem kontroli, kolejna jest w trakcie. Pięć z tych kontroli miało charakter interwencyjny, a dwie – planowy.

Stwierdzone nieprawidłowości były często powtarzalne. Dotyczyły one nieudokumentowania sposobu odprowadzania i oczyszczania części ścieków przemysłowych, niezapewnienia ochrony wód przed zanieczyszczeniem, stwierdzenie obecności w zbiorniku wodnym pełniącym funkcję zbiornika przeciwpożarowego ścieków przemysłowych z produkcji papieru, wprowadzenie do rowu ścieków innych niż wody opadowe i roztopowych, nieprowadzenie kart ewidencji odpadów dla każdego rodzaju odpadów

WIOŚ informował także o kontrolach wylotu wód odpadowych należących do wspomnianej firmy. „Oględziny prowadzono bez wcześniejszych zgłoszeń, po zakończeniu działań w innych podmiotach zlokalizowanych w Oławie” – czytamy w piśmie skierowanych do posłanki Tracz.

Kontrole te nie potwierdziły odprowadzania ścieków przemysłowych wylotem, który był także monitorowany przy użyciu drona. Jak pisze WIOŚ „wizualny stan wody (…) nie budził zastrzeżeń. Przy nalocie bezzałogowym statkiem powietrznym w okolicy problematycznych wylotów zastosowano również kamerę termowizyjną, której obraz potwierdził brak odprowadzania ścieków”. Jak się okazało, wędkarze, którzy zgłaszali problem, błędnie wskazali właściciela jednego z wylotów. WIOŚ skontrolował także i ten, należący do firmy KARAŚ a także znajdujący się obok należący do firmy ERGIS – w obu przypadkach nie stwierdzono uchybień.

Interpelacje bez odpowiedzi

- Tymczasem na początku sierpnia ponownie otrzymaliśmy niepokojące informacje od wędkarzy i mieszkańców Oławy. Pierwsze sygnały, które otrzymałam wskazywały na śnięcie ryb w kanale Gliwickim i jazie w Lipkach, więc można się domyślać, że zakażenie później przepłynęło do Oławy. Mieszkańcy Oławy i wędkarze odłowili osiem ton martwych ryb. Skontaktowałam się z nimi i razem z prezesem Okręgowego Polskiego Związku Wędkarskiego we Wrocławiu napisaliśmy interpelację do ministerstw: sprawiedliwości, infrastruktury, klimatu i środowiska, spraw wewnętrznych i administracji, oraz interwencję do: Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska, wojewody dolnośląskiego, Wód Polskich – mówi Małgorzata Tracz. - Wydaje mi się, że na katastrofę ekologiczną mogła przełożyć się kumulacja czynników: wysoka temperatura wody, susza, reakcje chemiczne zanieczyszczeń – dodaje posłanka.

- Katastrofa ekologiczna na Odrze pokazała opieszałość instytucji publicznych w Polsce oraz to, że ochrona środowiska ze strony rządowej nie działa. Problem został przemilczany, ludzie nie wiedzieli o tym, że rzeka jest zanieczyszczona. Byłam 3 sierpnia nad Odrą i widziałam wędkarzy i psy, które kąpały się w rzece. A powinniśmy od razu zostać powiadomieni poprzez alert RCB o zagrożeniu dla zdrowia. Po stronie niemieckiej widzimy błyskawiczne działania lokalnych władz i informowanie mieszkańców o skażeniu rzeki. WIOŚ od dwóch tygodni nie jest w stanie zidentyfikować substancji, która zatruła wodę– dodaje Tracz.

Tymczasem eksperci są zgodni, że Odrze grozi katastrofa. -Trzeba pamiętać o tym, że w sierpniu mamy niski stan wód, co wpływa na wolniejsze filtrowanie rzeki. Poza tym, na tym odcinku Odra jest rzeką uregulowaną, co oznacza, że w niewielkim stopniu oczyszcza się samoistnie. Retencja takiej rzeki jest niższa niż dzikiej rzeki, dlatego tez zanieczyszczenia szybko przemieszczają się z jej biegiem rozszerzając katastrofę na dłuższym odcinku. Niestety dążenie do kanalizowania rzek prowadzi do tego, że zanieczyszczenia nie rozkładają się ze względu na brak meandrów, bocznych rękawów i kilku koryt. Jeśli pozwolilibyśmy Odrze rozlewać się bardziej i odsunąć wały od brzegu, to uzyskalibyśmy rzekę o wiele bardziej odporną na zanieczyszczenia. Musimy uczyć się na błędach i wyciągnąć wnioski na przyszłość – mówi prof. Jan Kotusz, ichtiolog z Uniwersytetu Wrocławskiego. Na niski stan Odry i negatywny wpływ ilości wody na stężenie zanieczyszczeń wskazuje także dr Włodzimierz Golus, hydrolog z Uniwersytetu Gdańskiego. - Nawet mniejsza niż zwykle ilość substancji toksycznych powoduje jej wysokie stężenie, które wystarczy do zatrucia. Poza tym, to nie jest tylko lokalny problem, ponieważ prawdopodobnie toksyny w coraz mniejszym stężeniu będą przemieszczać się aż do ujścia, a potem do Bałtyku. Jest szansa na to, że po jakimś czasie rzeka odrodzi się, a organizmy powrócą do Odry, ale zajmie to nawet kilka lat – mówi.

O długotrwałym odradzaniu się rzeki mówi także prof. Kotusz. - Trzeba pamiętać, że zatrucie dotyczy nie tylko ryb, lecz także bezkręgowców. Ryby pojawią się na tym terenie dopiero w przyszłym roku, jeśli zniknie zanieczyszczenie. Najstarsze ryby, które zginęły miały kilkanaście lat, więc odbudowa populacji to kwestia wielu lat – dodaje.

Zakaz wstępu do Odry

W trzech województwach został wprowadzony zakaz wstępu do Odry. Ograniczenia obowiązują w województwie zachodniopomorskim, lubuskim i dolnośląskim. Wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik wyjaśnił, że polega on na zakazie kąpieli, zakazie wędkowania, zakazie uprawiania sportów wodnych, zakazie pojenia zwierząt. "Jednocześnie polecieliśmy straży pożarnej, aby przejęła obowiązek usunięcia wszystkich śniętych ryb na całej długości rzeki" - stwierdził. Wąsik zaznaczył, że przedstawiciele Wojewódzkich Inspekcji Ochrony Środowiska dostali polecenie codziennego monitorowania, na całym odcinku, na całej długości rzeki Odry, stanu wody, pobierania próbek i codziennego ich badania.