Regulacje dające energetyce gazowej i atomowi dostęp do zielonego finansowania najpewniej wejdą w życie. Ale to nie koniec batalii

Polityczny kompromis zakładający włączenie zarówno atomu, jak i gazu do zielonej taksonomii określającej kryteria zrównoważonego inwestowania w UE cieszy się poparciem większości państw członkowskich. W zeszłym tygodniu zakończyły się konsultacje dokumentu i wkrótce Komisja Europejska ma skierować swoją propozycję do akceptacji europarlamentu i unijnych rządów. Mimo to kontrowersje wokół dokumentu nie ustają i prawdopodobnie nie zakończą się wraz z procesem legislacyjnym. Część krajów planuje walczyć z planowanymi regulacjami na drodze sądowej. Inne myślą o wdrożeniu własnych, bardziej restrykcyjnych regulacji. Podobne sygnały płyną ze strony inwestorów.
Taksonomia ma być jednym z kluczowych instrumentów mobilizacji prywatnego kapitału niezbędnego do sfinansowania europejskiej transformacji. Według szacunków KE oprócz funduszy europejskich realizacja planów klimatycznych UE wymagać będzie nakładów na poziomie ok. 520 mld euro rocznie.
Głównym punktem spornym w dyskusji pozostaje status błękitnego paliwa i poziom emisyjności infrastruktury gazowej dopuszczanej przez taksonomię. Bruksela proponuje, by zielony status przysługiwał do końca bieżącej dekady inwestycjom, które przyczyniają się do wygaszenia źródeł bardziej emisyjnych (opartych na węglu lub ropie naftowej), emitujących nie więcej niż 270 g CO2 na kilowatogodzinę prądu i zdolnych do stopniowej konwersji na gazy niskoemisyjne lub odnawialne, np. zielony wodór czy biogaz. Jak oceniają eksperci, mimo licznych obostrzeń takie wsparcie będą mogły uzyskać nowe, wysokosprawne jednostki kogeneracyjne (produkujące jednocześnie prąd i ciepło). Dostęp do zielonego finansowania miałyby również uzyskać instalacje, które w ciągu 20 lat funkcjonowania zmieściłyby się w limicie rocznych emisji na poziomie 550 kg ekwiwalentu CO2 na kilowat. To z kolei furtka dla elastycznych mocy gazowych jako stabilizatora OZE. Według wyliczeń branżowych taki zaproponowany budżet węglowy umożliwi gazówkom pracę przez ok. 1000 godzin rocznie.
Te kryteria skrytykowała w zeszłym tygodniu grupa zatrudnionych przez KE doradców. Według nich maksimum emisyjności popieranych projektów powinno niezależnie od technologii wynosić 100 g na kilowatogodzinę, co oznaczałoby, że inwestycje gazowe mogłyby na nie liczyć w zasadzie wyłącznie w przypadku zastosowania wychwytywania i magazynowania dwutlenku węgla (CCS).
Przeciwnicy gazu twierdzą, że wyjątek dla niego jest na bakier z nauką i dążeniami do neutralności klimatycznej, które wymagają wygaszania paliw kopalnych już w tej dekadzie (według Międzynarodowej Agencji Energii do 2030 r. światowy popyt na gaz powinien skurczyć się o 8 proc.). Wątpliwości podnoszone są także co do zgodności projektu z innymi przepisami, w tym paryskim porozumieniem klimatycznym. Irytacja utrzymuje się też w gronie przeciwników energii jądrowej. Atom jest źródłem bezemisyjnym, ale według krytyków nie spełnia innych kryteriów ekologicznych. Ich głównym argumentem jest kwestia odpadów nuklearnych.
Pod koniec ubiegłego tygodnia Austria, Hiszpania, Luksemburg i Dania skierowały do KE list, w którym nazywają propozycje Brukseli krokiem wstecz dla europejskiej transformacji. Wiedeń, który stanął na czele przeciwników taksonomii w zaproponowanym kształcie, zapowiada dalszą walkę na drodze sądowej. Ewentualny pozew do Trybunału Sprawiedliwości UE chce też poprzeć Luksemburg. Z kolei Madryt dopuszcza obejście stanowiska Brukseli i stosowanie własnych kryteriów krajowych, które wykluczałyby gaz i atom. Wobec atomu w taksonomii sceptyczne pozostają Niemcy. Berlin wydaje się jednak skłonny pogodzić się z kompromisem, który da mu furtkę do finansowania ekspansji błękitnego paliwa.
Spory o taksonomię trwają w Parlamencie Europejskim. Szefowie komisji środowiska i energii zaapelowali ostatnio o kolejną turę konsultacji i ponowne zbadanie wpływu środowiskowego regulacji. Ale wśród eurodeputowanych nie brakuje też zwolenników luźniejszych kryteriów. Prawie 80 parlamentarzystów z różnych grup i krajów (w tym ponad 30 Polaków z różnych partii) podpisało list wzywający do łagodniejszego podejścia do gazu.
Do wykreślenia go z taksonomii wezwała KE Grupa Inwestorów ds. Zmiany Klimatu, która zarządza aktywami o łącznej wartości 50 bln dol. Jak podkreśliła grupa, przyjęcie zaproponowanych kryteriów dla zielonych inwestycji oznaczałoby, że firmy będą mogły chwalić się stosowaniem zasad taksonomii, mimo że ich działalność i plany transformacyjne nie będą zgodne z celem neutralności klimatycznej. Inwestorzy obawiają się, że rozwodnienie taksonomii postawi pod znakiem zapytania jej skuteczność jako oręża w walce z greenwashingiem i uderzy w wizerunek UE. Analogiczny dokument opracowany w Chinach wyklucza gaz z katalogu zrównoważonych inwestycji. Amerykański Instytut Ekonomii i Analizy Finansowej Energetyki (IEEFA) wskazuje, że bardziej rygorystyczna polityka wobec finansowania gazu to dla Pekinu szansa na wzmocnienie swoich notowań w zielonym wyścigu.
Teoretycznie do końca stycznia Komisja może uwzględniać uwagi przedstawione w czasie konsultacji i wprowadzić korekty przed nadaniem przepisom dalszego biegu. W praktyce taki zwrot akcji, w obliczu szerokiego i z trudem wypracowanego kompromisu, trudno sobie wyobrazić. A po tym, jak KE projekt zatwierdzi, taksonomia będzie musiała zostać przyjęta lub odrzucona w całości. Ten ostatni scenariusz wymagałby blokującej większości 72 proc. państw reprezentujących 65 proc. ludności w Radzie UE albo 353 eurodeputowanych. ©℗

www.gazetaprawna.pl/biznes-i-klimat/