Wojciech Pawlikowski: Przepisy dotyczące wyrobów biodegradowalnych są potrzebne po to, by zasady postępowania z produktami nadającymi się do kompostowania były takie same w każdej gminie. Poza tym jasnego sygnału potrzebują przedsiębiorcy, bo zainteresowanie takimi produktami jest ogromne

Rośnie znaczenie bioodpadów dla poziomów recyklingu, które powinny osiągać gminy. Jednak część osób wyrzuca odpady kuchenne do brązowych pojemników w torbach foliowych, co według niektórych ekspertów powoduje, że z tych odpadów nie da się wyprodukować certyfikowanego kompostu. Są na rynku także torby biodegradowalne, które przypominają tradycyjne foliówki. Są ekologiczne, czy to tylko kolejny przykład greenwashingu?
Na początku rozmowy uporządkujmy terminologię. Biodegradacja to naturalny proces występujący w przyrodzie od milionów lat przy udziale bakterii, grzybów oraz innych drobnoustrojów. Dlatego samo określenie, że coś jest biodegradowalne, nie mówi nic na temat tego, czy produkt jest ekologiczny. Istotna jest cecha, która określa, w jakim środowisku torba lub inne opakowanie się rozłoży. Może to być środowisko otwarte, kompostownia przemysłowa, domowy kompostownik, woda i woda morska – regulują to certyfikaty. O ekologiczności będzie świadczyło dopiero postępowanie z odpadem, który nadaje się do kompostowania. Jeśli rozkłada się w kompostowni przemysłowej, to tam powinien trafić, a nie do lasu.
Jak odróżnić jedne foliówki od drugich?
Tradycyjne tworzywa sztuczne, które stały się środowiskowym problemem, wytwarzamy od około 150 lat. Początki prac nad surowcami biodegradowalnymi sięgają lat 80. ubiegłego wieku. Jest to więc tworzywo stosunkowo nowe. Dodatkowym wyzwaniem jest to, że torba z biotworzywa, które można kompostować, wyglądem nie różni się od tradycyjnego tworzywa sztucznego. To, że ktoś napisze na produkcie, że jest biodegradowalny, nic nie oznacza. Papier przyjmie wszystko. Jedynym sposobem jest sprawdzenie, czy tę cechę produktu potwierdza certyfikat.
Kto wydaje certyfikaty? Jakich oznaczeń szukać, by mieć pewność, że są one wiarygodne?
Na świecie jest kilka instytucji. Najbardziej popularne w Europie są dwie, to niemiecka Din Certco i TUV Austria z przedstawicielstwem w naszym kraju i z pełnomocnictwami w wielu krajach, niemniej w Polsce nie jest to uregulowane. Większość produktów w obiegu z certyfikatem ma logo jednej z tych dwóch instytucji. Te produkty są dostępne na rynku. Problem jest gdzie indziej. W polskim prawie mamy trzy grupy odpadów biodegradowalnych: odpady kuchenne, odpady zielone z parków i ogrodów oraz odpady z cmentarzy (gałęzie i liście). W przepisach nie ma natomiast rozwiązań dla wyrobów nazywanych póki co roboczo biodegradowalnymi, czyli m.in. toreb z certyfikatem poświadczającym, że można spokojnie wyrzucić w nich obierki do domowego kompostownika lub do brązowego pojemnika na bioodpady, bo taka torba rozłoży się albo w kompostowej pryzmie w ogródku, albo w instalacji.
To gminy określają zasady, co może lądować w brązowym pudle na bioodpady. Niektóre na przykład zakazują wyrzucania do nich skórek pomarańczy. Może decyzja na poziomie centralnym dotycząca tego, że do pojemnika na odpady bio można wrzucać torby z certyfikatem potwierdzającym kompostowalność, nie jest potrzebna?
Jest potrzebna, aby zasady postępowania z produktami nadającymi się do kompostowania były takie same w każdej gminie. Poza tym jasnego sygnału potrzebują przedsiębiorcy. Zainteresowanie produktami, które można kompostować, jest ogromne i wynika m.in. z dyrektywy SUP, która zakazuje wprowadzania do obrotu produktów jednorazowych z tradycyjnych tworzyw sztucznych: talerzyków, patyczków higienicznych, słomek. Gros przedsiębiorców szuka rozwiązań dla swoich produktów. To szansa na przetrwanie dla ich biznesu. Korzyści z rozstrzygnięcia w przepisach, że nadające się do kompostowania opakowania można traktować jak odpady biodegradowalne (czyli wyrzucać do brązowego pojemnika), byłoby więcej. Badania pokazują, że odpady organiczne odpowiadają za przykry zapach w instalacjach. Im więcej opakowań po żywności trafi do bioodpadów, tym bardziej czyste, pozbawione uciążliwego zapachu będą pozostałe frakcje. Przełoży się to na lepsze wyniki recyklingu.
Potrzeba rozbudowanej sieci kompostowni i biogazowni…
Pieniądze na inwestycje mogłyby pochodzić z opłat za wprowadzanie do obrotu opakowań nadających się do kompostowania w ramach rozszerzonej odpowiedzialności producenta, która ma zacząć obowiązywać w perspektywie około roku. W sprawnie działającym systemie z rozbudowanymi instalacjami zniknie problem, czy do odpadów bio wyrzucać kości, mięso, skórkę pomarańczy, czy nie.
Wróćmy do tego, co jest najbliższe gospodarstwom domowym. Z czego jest zrobiona torba kompostowalna, która wygląda jak torba plastikowa, a nie jest tworzywem sztucznym?
To kolejny ważny temat. Zgodnie z definicją unijną każde biotworzywo, które zostało w jakikolwiek sposób zmodyfikowane, czyli np. podczas jego produkcji uległo procesom fermentacji – a Komisja Europejska traktuje fermentację jako proces przemysłowy – jest tworzywem sztucznym. Mamy więc dla przykładu takie, które są w 100 proc. biopochodne i w 100 proc. biodegradowalne w określonych warunkach, ale uznajemy je za tworzywo sztuczne, tak samo jak zwykłą foliówkę. To kolejny absurd obok braku dopuszczenia toreb kompostowalnych do zbiórki z bioodpadami, z którym powinniśmy sobie jak najszybciej poradzić.
Może coś jest na rzeczy? Rzeczywiście po kompostowalnej torbie nie będzie śladu w postaci mikrocząstek? Można ją bezpiecznie wyrzucać do domowego kompostownika, a potem nawozić nią warzywa, które potem trafią na stół?
Certyfikacja poświadcza, że produkt jest bezpieczny dla środowiska, dla roślin uprawianych na wytworzonym z niego kompoście, ulega całkowitej dekompozycji oraz nie pozostawia żadnych szkodliwych substancji w wyniku rozkładu. Do kompostownika domowego możemy wyrzucić odpady w worku, który ma certyfikat poświadczający, że to tworzywo rozłoży się w warunkach domowego kompostowania. Trzeba jednak pamiętać, że kompostowanie przydomowe jest wolniejszym i trudniejszym procesem technologicznym niż kompostowanie przemysłowe, gdzie mamy wyższą temperaturę, a pracownicy co jakiś czas przerzucają kompost i utrzymują jego odpowiednie nawilżenie. Jeśli pryzma w kompostowniku będzie zbyt sucha, to proces rozkładu, do którego są potrzebne organizmy żywe, będzie zachodził wolniej. W niskich temperaturach bakterie nie są tak aktywne, a w przydomowym kompostowniku zimą może być nawet minus 20 stopni Celsjusza. Jeśli zimą rozgarniemy kompost, możemy zauważyć fragmenty przypominające częściowo rozłożony plastik. To jednak mylne spostrzeżenie – po prostu proces nie zaszedł jeszcze w całości. Proces kompostowania przydomowego może trwać nawet około dwóch lat.
Wróćmy do pytania, z czego jest wytwarzany kompostowalny worek na śmieci?
Najczęściej stosowane są dwa źródła surowców: to mieszanki skrobiowe, np. z ziemniaków, którego jestem zwolennikiem, bo jest go u nas więcej, i mieszanki kukurydziane. Z odmian technologicznych, przemysłowych ziemniaka otrzymuje się skrobię na potrzeby produkcji polimerów. Drugą grupą są surowce powstające z kwasu polimlekowego, popularnie określanego jako PLA. Poza tym jest też cała masa innych surowców, które są ekstrahowane z pancerzy owadów czy z alg. Oprócz występujących naturalnie w środowisku skrobi i chityny, jest także grupa surowców ropopochodnych, które także nadają się do kompostowania.
Czy możemy powiedzieć, że tradycyjne tworzywa sztuczne są w odwrocie?
Tendencja jest taka, aby coraz więcej produktów było organicznych i jednocześnie biodegradowalnych w jednym z pięciu środowisk. Biodegradowalne w środowisku otwartym są trumny, urny, ale pojawiają się nowe produkty: piłeczki golfowe, osłonki na drzewa wykorzystywane przez leśników, zapinki do roślin czy folia rolnicza, którą można zostawić na polu. Są też pomysły, aby załogi okrętów nie mogły wnosić na pokład innych produktów niż takie, które mają certyfikat, że są biodegradowalne w wodzie morskiej. Jednak pamiętajmy, że obecnie mniej więcej 97 proc. tworzyw na świecie jest ropopochodnych i nie jest biodegradowalnych, to m.in. torby foliowe, które najczęściej trafiają do spalarni albo na składowisko.
To, że ktoś napisze na produkcie, że jest biodegradowalny, nic nie oznacza. Jedynym sposobem jest sprawdzenie, czy tę cechę potwierdza wiarygodny certyfikat. Takie dokumenty wydaje kilka instytucji na świecie