"Kto jest bardziej odpowiedzialny: producent czy konsument? Firma petrochemiczna czy ja jeżdżący samochodem? Wszyscy dzielą odpowiedzialność". Z Samem Fankhauserem rozmawia Agnieszka Lichnerowicz.

„Dwadzieścia korporacji trzyma w swoich rękach losy światowego kryzysu związanego z plastikiem” – to teza z raportu „The Plastic Waste Makers Index”. Czy nie przesadna?

Sam Frankhauser / Materiały prasowe
To rzeczywiście mocne stwierdzenie, ale są podstawy, by je formułować. Tak nam wyszło z danych. 55 proc. odpadów plastiku jednorazowego użytku pochodzi z tych 20 firm. Z jednej strony można uznać, że to zła wiadomość, bo te firmy są potężne i wpływowe. Moim zdaniem lepiej jednak spojrzeć na to inaczej: problem można rozwiązać względnie łatwo, bo trzeba rozmawiać jedynie z 20 prezesami, a nie z tysiącami. Można więc w przemyślany i skoordynowany sposób zacząć z tymi firmami pracować, by zmieniły swoją produkcję. Zmiana zachowania tak niedużej liczby podmiotów może mieć ogromny efekt.
Dlaczego postanowiliście przyjrzeć się właśnie wytwórcom polimerów?
Presja jest potrzebna na całej „drodze” plastiku. My skupiliśmy się na producentach polimerów, bo w tym sektorze bardzo brakuje transparentności. Rozmawiamy o zachowaniach konsumentów, krytykujemy producentów samych opakowań. Gdy widzisz latającą na wietrze albo pływającą w oceanie foliówkę, to dostrzeżesz na niej logo supermarketu, a nie loga Exxona czy Dowa. Żeby ustalić producentów polimerów i plastiku, konieczne było sporo pracy detektywistycznej. To wielkie wyzwanie prześledzić kolejne ogniwa łańcucha transakcji handlowych, „wsteczną” drogę plastiku – od tego, co znajdujemy w oceanie, do producenta polimerów. Zdaliśmy sobie sprawę, jak mało wiedzieliśmy, a i tak nie wiemy jeszcze wszystkiego. Ustalenie, jak wygląda sytuacja w tej części łańcucha, jest konieczne, by zacząć dyskusję o jego uregulowaniu. Już samo ujawnienie informacji może przynieść pozytywny efekt. Ja specjalizuję się przede wszystkim w zmianach klimatycznych i wiem z doświadczenia, że rozpoczęcie monitoringu i raportowania na temat emisji CO2 miało ogromny wpływ na zachowania korporacji. Zaczęły do tego podchodzić poważniej. Emisjami martwił się już nie tylko jakiś odpowiedzialny za środowisko pracownik z biurem w piwnicy, lecz także dyrektor finansowy czy osoby zarządzające firmą, bo stawką stały się reputacja i pieniądze. Korzystamy więc z doświadczenia z wprowadzania kontroli emisji i mamy nadzieję, że tutaj efekty będą podobne.
Czy rzeczywiście „względnie łatwo” będzie przekonać te 20 firm, by rezygnowały z produkcji polimerów na bazie pierwotnych surowców? Skoro w przyszłości samochody mają przestać używać paliw kopalnych, a coraz więcej energii elektrycznej ma pochodzić ze źródeł odnawialnych, to korporacje petrochemiczne mogą związać swoją przyszłość właśnie z plastikiem. Taka jest ich strategia?
Mówiąc szczerze, na potwierdzenie tej tezy istnieją raczej dowody anegdotyczne. Jeśli przyjrzymy się tożsamości tych 20 firm, jest wśród nich rzeczywiście kilku dużych emitentów CO2. Z kolei, teoria ekonomiczna podpowiada, że korporacje i państwa opierają strategie rozwojowe na technologiach i kompetencjach bliskich tym, które już posiadają. Na przykład państwo, którego gospodarka oparta jest na rolnictwie, raczej nie postawi na przemysł kosmiczny – naturalny jest raczej agrobiznes albo tekstylia. Jakie „sąsiadujące” alternatywy mają firmy petrochemiczne? Plastik jest jedną z możliwości.
Tylko 9 proc. produkowanego na świecie plastiku udaje się odzyskać. Czy kiedy w UE skupiamy się na segregacji odpadów, nie puszczamy całej pary w gwizdek? Czy nie jest to tylko odwracanie uwagi od ograniczenia produkcji plastiku, a więc od tych firm?
Kto jest bardziej odpowiedzialny: producent czy konsument? Firma petrochemiczna czy ja jeżdżący samochodem? To niekończąca się dyskusja. Ja sam jestem głęboko przekonany, że wszyscy, producenci i konsumenci, dzielą odpowiedzialność. Przy wielu ekologicznych problemach pojawia się pytanie, czy moje indywidualne działanie cokolwiek zmienia? Jeśli np. Polska ograniczyłaby emisję gazów cieplarnianych – a jej wkład wynosi ok. 1 proc., czyli jest całkiem spory – to bez działania Chin, Stanów Zjednoczonych czy Indii globalnie to i tak nie będzie miało większego znaczenia. Tyle że ta wątpliwość dotyczy też np. demokracji. Jakie znaczenie ma jeden głos? Jesteśmy częścią całości, z tej perspektywy wkład każdego z nas ma znaczenie.
Czyli znowu przerzucamy odpowiedzialność na zwykłych ludzi?
Nie mamy technologicznych rozwiązań wszystkich wyzwań klimatycznych, konieczna jest więc również zmiana zachowań. Pozwolę sobie znów nawiązać do zmian klimatu. Według szacunków świat zeroemisyjny wymaga rozwiązań czysto technicznych (np. odnawialne źródła energii), ale też dostosowań behawioralnych (np. dieta). Konieczne są też zmiany, które łączą obie te perspektywy. Dotyczy to np. samochodów elektrycznych, bo trzeba przesiąść się do innej maszyny i przyzwyczaić do jej użytkowania. Z plastikiem jest podobnie, musimy recyklingować i świadomie używać mniej opakowań, ale mam nadzieję, że zostaną również opracowane rozwiązania technologiczne, np. materiały, które łatwiej się rozkładają.
Wróćmy do firm. Biorąc pod uwagę, że ich współwłaścicielami z jednej strony są takie państwa jak Arabia Saudyjska i Chiny, a z drugiej fundusze jak Vanguard czy BlackRock, nie są chyba zbyt skłonne do rozmów?
Niektóre łatwiej przeniknąć niż inne. Trudniej wpłynąć na zmianę zachowania gigantów należących do państw, bo słabiej reagują na tradycyjne instrumenty konsumenckiego nacisku czy presji akcjonariuszy lub pracowników. Bodźce prawdopodobnie będą musiały pochodzić od rządów. To może się jednak stać. Pekin już uznaje wagę problemów ekologicznych. Jeśli zaś chodzi o takie podmioty jak Vanguard, BlackRock czy Exxon, muszę przyznać, że jestem optymistą. Rozmawiamy krótko po tym, jak holenderski sąd nakazał Shellowi większą redukcję emisji CO2…
W tym samym tygodniu doszło do „zielonego przewrotu” w Exxonie, bardziej proklimatyczni akcjonariusze wprowadzili dwóch przedstawicieli do zarządu.
Widzi pani? Czyli w Exxonie zadziałał mechanizm presji akcjonariuszy. Zorganizował to nieduży fundusz hedgingowy Engine No 1, jednak jego działania wsparł Black Rock. Również inni inwestorzy zmieniają swoje podejście do kryzysu klimatycznego. Presja rośnie również ze strony pracowników. Mam nadzieję, że ta zmiana szybko nastąpi także w podejściu do innych ekologicznych wyzwań. Coraz lepiej rozumiemy wielowymiarowość kryzysu klimatyczno-ekologicznego. A plastik jest jego częścią. Z badań wynika, że jeśli jego produkcja będzie się rozwijała bez żadnych interwencji, to w 2050 r. będzie odpowiedzialna nawet za 10 proc. emisji gazów cieplarnianych. Rozwiązaniem jest oczywiście pozostawienie surowców kopalnych w ziemi i produkcja opakowań z innych materiałów.
Może to ja podchodzę cynicznie do „polityk klimatycznych” korporacji? Mam wrażenie, że zazwyczaj to jednak tylko słowa, obietnice i PR. A nawet ekościema.
Doświadczenie podpowiada, że należy być cynicznym, ale wierzę też, że jesteśmy świadkami zmiany społecznej, która obejmuje wartości i priorytety. Pytanie, czy ta jest wystarczająco trwała i szybka, by rozwiązać problem. Od 30 lat zajmuję się zmianami klimatycznymi. Oczywiście pandemia nieco tym trendem zachwiała i rozproszyła uwagę, ale ostatnie dwa lata przyniosły naprawdę potężną zmianę. Wszędzie dyskutuje się o klimacie, do pewnego stopnia również o kryzysie ekologicznym. Zmianami klimatycznymi interesują się już nawet banki centralne i ministrowie finansów, sądy i… uczniowie. Jeszcze dwa, trzy lata temu tego nie było. Dla niektórych autorytetem i inspiracją jest Greta Thunberg, dla innych David Attenborough, jeszcze dla innych Michael Bloomberg.
Myśli pan, że klimatycznych pozwów przeciw władzom i korporacjom będzie więcej? Pierwsi obywatele skarżą się na zaniechania rządu również w Polsce. Czy to jednak właściwy sposób wymuszania transformacji? Czy nie pobudzi znów zarzutów sądokracji i rządów technokratycznych instytucji, niezważania na zdanie większości?
To ważne pytanie. W napięciu między populizmem a technokracją żyją nie tylko Polacy, ale też do pewnego stopnia Brytyjczycy i Amerykanie. Tak naprawdę wszyscy. Myślę jednak, że sądy odegrają rolę w sporach o przeciwdziałania zmianom klimatycznym. W London School of Economics jest baza danych sporów sądowych, w których jakąś rolę odgrywa klimat. Było ich około 400, nie wliczając w to USA, bo tam jest ich tysiąc. Niektóre sprawy są mniejsze, operacyjne, dotyczą np. tego, czy dana firma w UE dostała odpowiednią liczbę praw do emisji, ale są też takie o charakterze strategicznym, jak sprawa Shella przed holenderskim sądem. Miesiąc wcześniej ważne orzeczenie wydał niemiecki Sąd Konstytucyjny, który stanął po stronie głównie młodych ludzi, którzy domagali się doprecyzowania planów redukcji gazów cieplarnianych po 2030 r. Jeszcze wcześniej była bardzo głośna sprawa, którą państwu holenderskiemu wytoczyła fundacja Urgenda. Sąd nakazał zmniejszenie emisji CO2. Takich spraw jest coraz więcej i coraz częściej kończą się sukcesem skarżących.
Dlaczego? Coś się zmieniło w sądach? W prawie?
To swego rodzaju mechanizm precedensowy. Jest coraz więcej spraw i skarżący rozwijają skutecznie argumenty odwołujące się do praw człowieka i należytej staranności i inspirują kolejnych. Coraz łatwiej też przypisywać odpowiedzialność różnym podmiotom. Głośną próbę podjął filipiński komisarz praw człowieka, który chciał pokazać związek między emisjami kilkudziesięciu międzynarodowych firm a tajfunami w jego kraju i wskazać ich odpowiedzialność za łamanie praw człowieka przez spowodowanie zmian klimatycznych. Jeszcze kilka lat temu było to trudne, ale badania naukowe w tym zakresie bardzo się rozwijają. Dziś często możemy już wskazać prawdopodobieństwo, z którym antropogeniczne zmiany klimatyczne miały wpływ na dane zjawisko. Zajmują się tym niektórzy moi koledzy z Oksfordu i odnoszą na tym polu spore sukcesy. Na przykład z modeli wynika, że fala gorąca w 2019 r. w Holandii, Niemczech i Francji najprawdopodobniej została spowodowana przez zmianę klimatyczną – wiek wcześniej prawdopodobieństwo jej wystąpienia było nikłe, ale z powodu zmian klimatu stało się nawet 100 razy większe. Podobne szacunki powstają dla susz, pożarów, huraganów i mogą wspierać skarżących. Większa rola sądów pewnie spotka się z krytyką i zarzutem, że takie działanie jest niedemokratyczne. Prawnicy pewnie na to odpowiedzą, że sędziowie funkcjonują w ramach zasad praworządności, a orzeczenia opierają się na obowiązującym prawie, które zostało uchwalone w ramach procedur demokratycznych. W Holandii sędziowie interpretowali konstytucję, a więc fundament demokracji. Sędziowie wykonują demokratyczny obowiązek, ale naturalnie będą się na ten temat toczyły dyskusje.
Zmienił pan właśnie pracę i został dyrektorem ds. badań w Oxford Net Zero. Co to za struktura?
To sieć naukowców pracujących w różnych miejscach na Uniwersytecie Oksfordzkim. Powstała, by połączyć perspektywy różnych dyscyplin badawczych w patrzeniu na gospodarkę zeroemisyjną netto. Cel „zero emisji” oznacza jak najszybszą i wszechstronniejszą redukcję emisji gazów cieplarnianych. Będziemy się koncentrować na wyzwaniach, które są jeszcze przed nami. To, co już nam się udało, czyli np. transformacja w kierunku odnawialnych źródeł energii czy rewolucja samochodów elektrycznych, to ta prostsza część, choć wcale nie wydawała się prosta dekadę temu. Teraz musimy się zająć trudniejszymi sektorami, jak lotnictwo, struktura użytkowania ziemi czy przemysł ciężki. Chcemy badać, jak transformacja może wyglądać w tych sektorach.
A „netto”?
Trudno sobie wyobrazić, że będziemy w stanie ograniczyć emisje do zera, konieczne więc będzie wychwytywanie CO2 z atmosfery.
To nie science fiction?
Nie. Science fiction nie są przecież… drzewa. Przeciwdziałanie deforestacji jest niezwykle ważne, choć drzewa – narażone choćby na pożary – nie są tak trwałymi „magazynami CO2” jak struktury geologiczne. Rozwiązania geologiczne też już są testowane, ale wciąż musimy się wiele nauczyć. Szwajcarzy eksperymentują na Islandii z wychwytywaniem dwutlenku węgla bezpośrednio z powietrza i magazynowaniem pod ziemią, w kamieniach. Na razie proces jest jednak bardzo energochłonny. Pytania brzmią: „Jak offsetować w klimatycznie wiarygodny i efektywny sposób?”, „Jaką rolę mogą odegrać rozwiązania biologiczne i geologiczne?”, „Kto powinien za to odpowiadać?”, „Jak zachęcać i nakłaniać?”… Te pytania łączą badaczy z różnych sfer. Ja jestem z wykształcenia ekonomistą, ale mamy też prawników, którzy zajmują się odpowiedzialnością i zarządzaniem, ekspertów nauk politycznych, którzy analizują te procesy z perspektywy międzynarodowej, są biolodzy i geolodzy, którzy rozumieją procesy magazynowania, oraz specjaliści od biznesu. Wiele różnych dyscyplin.
Po co ograniczać emisje dwutlenku węgla, co jest bardzo bolesnym procesem, skoro można go potem wyłapać?
To nie jest „szczepionka” na zmiany klimatyczne. Musimy ograniczyć emisje, to ponad 90 proc. klimatycznego wyzwania. ©℗

Raport o plastiku

„The Plastic Waste Makers Index” (Indeks producentów odpadów plastikowych) powstał na zlecenie Minderoo Foundation (Australia). Konsorcjum naukowe ekspertów m.in. z London School of Economics i Stockholm Environment Institute przeanalizowało, kto produkuje wytwarzane z paliw kopalnych polimery, które z kolei są fundamentem używanego jednorazowo plastiku. Na szczycie indeksu znalazł się petrochemiczny gigant ExxonMobil, za nim również amerykańska firma Dow, trzecie miejsce przypadło chińskiej korporacji Sinopec. „Nieduża grupa trzyma w rękach los światowego kryzysu plastikowego. Jeśli dalej będzie używać «pierwotnych» surowców, będzie to miało potężne reperkusje” – piszą autorzy raportu.
98 proc. używanego jednokrotnie plastiku powstaje z ropy, gazu czy węgla. Z polimerów z recyklingu jedynie 2 proc. Autorzy publikacji ostrzegają, że znajdujące się na liście korporacje planują w przyszłości ekspansję, a nie redukcję. Globalna produkcja ma wzrosnąć o 30 proc. w najbliższych pięciu latach. Co więcej, plastikowe wyzwanie ma również charakter geopolityczny, gdyż około jednej trzeciej tego sektora należy do państw. Współwłaścicielami znajdujących się na indeksie korporacji są przede wszystkim Arabia Saudyjska, Chiny i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Największymi akcjonariuszami prywatnymi są natomiast wiodące instytucje finansowe na czele z takimi potęgami jak Vanguard i BlackRock. Raport podaje, że w ostatniej dekadzie wartymi kilkadziesiąt miliardów dolarów kredytami znajdujące się na indeksie firmy wsparło 20 największych na świecie banków, w tym Barclays, HSBC i Bank of America. Natomiast na szczycie zestawienia konsumpcji jednorazówek na głowę mieszkańca są Australia, USA i Korea Południowa.
Sam Fankhauser dyrektor badawczy w inter dyscyplinarnej grupie naukowej Oxford Net Zero na Uniwersytecie Oksfordzkim. Wcześniej był związany z London School of Economics, uczestniczył w przygotowaniach „The Plastic Waste Makers Index”