Część branży oraz eksperci krytykują Warszawę za sposób wyłaniania firm składujących odpady, gdzie cena jest jedynym kryterium. Miasto ripostuje, że chodzi o to, by mieszkańcy płacili możliwie najmniej

– To, co się dzieje wokół śmieciowego przetargu w stolicy, to skandal! – oburza się jeden z przedsiębiorców, który był zainteresowany zleceniem. Powód? Miasto jako jedyne kryterium przyjęło cenę, przez co w lepszej sytuacji znaleźli się ci, którzy robią wszystko jak najtaniej i nie przywiązują wagi do ekologii. Stan na dziś: zawarto już umowy na zagospodarowanie odpadów z Ursynowa i Wilanowa. Teraz oceniane są oferty dla innych dzielnic.
– Jakie mam szanse wygrać z kimś, kogo działalność bada prokuratura, podejrzewając o nielegalne składowanie odpadów? – słyszymy.
Inny z przedsiębiorców wskazuje, że Warszawa – zanim wywóz zaczną realizować wyłonione w przetargu firmy – dała zlecenie na te prace z wolnej ręki kilku podmiotom, w tym takiemu, który od dawna działa w konsorcjum ze stołecznym Miejskim Przedsiębiorstwem Oczyszczania (MPO).
– Mamy więc do czynienia z sytuacją, że na kilka miesięcy zlecający wybrał swojego biznesowego partnera. Dlaczego? Nie wiem. Ale nie buduje to zaufania – twierdzi szef jednej z firm.
Zgodnie z prawem
Karolina Gałecka, rzeczniczka stołecznego magistratu, te wątpliwości odrzuca. I tłumaczy, że ceny za zagospodarowanie odpadów z roku na rok rosły. A obecne podejście warszawskich urzędników powinno odwrócić ten trend. Chodzi o to, by ludzie płacili możliwie najmniej. Co istotne, zastosowane podejście jest zgodne z prawem. Potwierdziła to Krajowa Izba Odwoławcza 12 marca 2021 r., która oddaliła odwołania przedsiębiorców niezadowolonych z przyjętych kryteriów.
– Izba wskazała, iż mając na uwadze, że MPO nie jest spółką prawa handlowego i nie jest podmiotem, o którym mowa w art. 3 ust. 1 pkt 1 i 2 ustawy – Prawo zamówień publicznych, mogło ono zastosować cenę jako jedyne kryterium oceny ofert – zaznacza Gałecka.
Ale – jak argumentuje Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu – chodzi tu także o środowisko naturalne.
– Nie widzę powodu, żeby podmioty, które w świetle prawa nie zachowują należytej staranności, wygrywały przetargi tylko dlatego, że oferują najniższą cenę. Ustawowe wyłączenie podmiotów łamiących prawo jest aktualnie przedmiotem analizy mojego zespołu – podkreśla Ozdoba.
Troska o naturę
Eksperci specjalizujący się w prawie zamówień publicznych, których poprosiliśmy o komentarz, twierdzą, że podejście warszawskich urzędników jest prawnie dopuszczalne, ale niewłaściwe.
– Tendencja ustawodawcy jest taka, by odchodzić od ceny jako jedynego kryterium. W tym kontekście postępowanie, w którym to właśnie cena jest uznawana za decydujące kryterium, z pominięciem innych istotnych kwestii, należy ocenić negatywnie – mówi Marek Kowalski, prezes Federacji Przedsiębiorców Polskich.
Natomiast dr Robert Siwik, radca prawny prowadzący własną kancelarię, zauważa, że odbiór i zagospodarowanie odpadów komunalnych w oparciu tylko na kryterium najniższej ceny nie wpisuje się w ekologiczną transformację, do której dążymy.
– Przykładem kryteriów pozacenowych, jakie mogłyby zostać wykorzystane przy zamówieniach na odbiór odpadów komunalnych, są emisja spalin czy też zwiększenie poziomu recyklingu i odzysku odpadów – uważa prawnik.
Zdaniem dr. Siwika dla zamówień odpadowych można i powinno się wskazać kilka kryteriów pozacenowych, których stosowanie przyniosłoby korzyści społeczne lub środowiskowe. – Miasto, promując i wdrażając politykę ochrony środowiska, powinno być konsekwentne. Tak, aby w każdym aspekcie, także w zakresie zamówień publicznych, upowszechniać rozwiązania ekologiczne – przekonuje.
Podejście warszawskich urzędników nie podoba się także Adamowi Rymskiemu, prezesowi stowarzyszenia „Razem dla Targówka” (Targówek to jedna z dzielnic Warszawy). – Nie zgadzam się z tym, by jedynym kryterium w przetargu było kryterium ceny. Najtaniej byłoby sąsiadowi wyrzucić śmieci za płot. Najważniejszym kryterium powinno być to, co dalej z odpadami będzie się działo. Promować należałoby działania proekologiczne, nawet jeśli są droższe – uważa lokalny aktywista. I dodaje, że wyłączne kryterium ceny umożliwia funkcjonowanie nielegalnych składowisk i nieprzestrzeganie norm środowiskowych. Przedsiębiorcy dostają bowiem jasny sygnał od samorządowców, że nie opłaca się szukać coraz to nowocześniejszych rozwiązań; wystarczy maksymalnie ciąć koszty.
Z dala od domu
Sprawa warszawskiego przetargu budzi wątpliwości z jeszcze jednego powodu. Otóż, jak wskazywaliśmy już w Magazynie DGP z 26 marca 2021 r., wszystko wskazuje na to, że stołeczne śmieci będą wywożone do innych województw. To rozwiązanie dla Warszawy tańsze. Taka możliwość to zaś efekt reformy, którą w 2019 r. wprowadził rząd Prawa i Sprawiedliwości (chodzi o ustawę z 19 lipca 2019 r. o zmianie ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach oraz niektórych innych ustaw, która weszła w życie 6 września 2019 r.). Wtedy podjęto decyzję o zniesieniu regionalizacji składowania i przetwarzania odpadów. Wcześniej zasadą było, że gdy ktoś produkuje śmieci, powinien zagospodarowywać je blisko miejsca wytworzenia. Od wejścia zmian w życie można już wybrać dowolne miejsce w kraju. Rząd przekonywał wówczas, że chodziło o przełamanie śmieciowego monopolu, który w niektórych województwach doprowadził do drastycznego wzrostu cen.
Przed przyjęciem warszawskich odpadów głośno protestują mieszkańcy miejscowości, w których znajdują się duże składowiska. Ich zdaniem stworzy to ryzyko nie tylko zapełnienia obecnie istniejących instalacji, lecz także chęć ich dalszej rozbudowy.
Profesor Ewa Katarzyna Czech z Katedry Prawa i Postępowania Administracyjnego Uniwersytetu w Białymstoku, adwokat prowadząca własną kancelarię, zwraca jednak uwagę, że pomimo zniesienia obowiązku regionalizacji przetwarzania odpadów komunalnych nadal obowiązuje art. 20 ustawy o odpadach i wynikająca z niego tzw. zasada bliskości. W efekcie zniesienie zakazu przekazywania odpadów poza region ich wytworzenia nie zmienia wymogu takiego postępowania z odpadami, aby zostały one przetworzone możliwie najbliżej miejsca ich wytworzenia. Tyle że ustawodawca nie wskazał, co to konkretnie oznacza, oraz nie ustanowił żadnych kar za naruszenie zasady bliskości.
Zdaniem ekspertów warszawski przetarg śmieciowy jest szczególnie istotny, gdyż chodzi nie tylko o największego producenta odpadów w kraju. Idzie o wyznaczenie standardów, które będą stosowane przez inne miasta.
Prócz ceny dobrze byłoby wziąć pod uwagę kryteria ekologiczne