Media i politycy często zdają się zakładać, że polskie społeczeństwo – w przeciwieństwie do obywateli państw Europy Zachodniej – nie jest zainteresowane ochroną klimatu, a konieczność przeobrażania naszej gospodarki wynika raczej z wymogów zewnętrznych czy nastrojów panujących na światowych rynkach.
DGP
Wyniki badania Europejskiego Banku Inwestycyjnego pokazują zupełnie inny obraz. Mimo relatywnie niedużej na tle krajów starej Unii obecności tej tematyki w debacie publicznej, postawy Polaków dotyczące zmian klimatycznych nie odbiegają od unijnej średniej, a w wielu sprawach szczegółowych należymy raczej do tej bardziej zielonej części kontynentu.
Większość naszych współobywateli zalicza zmiany klimatyczne do największych wyzwań stojących obecnie przed Polską. 88 proc. z nich zgadza się, że to działalność człowieka stanowi główną przyczynę zmian klimatu, a niewiele mniej dostrzega ich wpływ na swoje codzienne życie. Jeszcze więcej – ponad 90 proc. – jest przekonanych, że konsekwencje zmian klimatycznych odczują ich dzieci.
Ale to nie wszystko. Aż 3/4 Polaków, którzy wzięli udział w sondażu – o 6 pkt proc. więcej niż wynosi unijna przeciętna – wierzy, że ich postawy mogą w mniejszym lub większym stopniu przyczynić się do ochrony klimatu. I, jak wynika z ich deklaracji, przekładają to poczucie na codzienne działania. Aby dorzucić swoje 3 grosze do proekologicznych działań, Polacy co najmniej równie często jak przeciętny Europejczyk ograniczają konsumpcję czerwonego mięsa (przemysłowa hodowla zwierząt odpowiada za kilkanaście procent światowych emisji), kupuje lokalnie wyprodukowaną i sezonową żywność. Nasi rodacy coraz częściej zamiast samochodu wybierają rower lub transport publiczny, a zamiast samolotu pociąg oraz ograniczają wykorzystanie plastiku.

Biznes i klimat

To dobra wiadomość, bo im silniejsze będą te tendencje, tym lepiej będzie się w Polsce żyło. Ich efektem będą bowiem mniejsze korki, czystsze powietrze, mniej śmieci, lepszej jakości żywność czy poprawa stanu dzikiej przyrody. Zachowania konsumentów mogą wpłynąć też w jakimś zakresie na strategie biznesowe firm działających na naszym rynku, które w większym stopniu akcentować będą kwestie ekologiczne, chwaląc się rozmaitymi działaniami mającymi na celu redukowanie swego negatywnego oddziaływania na środowisko. Zwiększony popyt może także przyczynić się choćby do rozwoju transportu publicznego czy rynku e-mobility.
Nie powinniśmy jednak wyciągać stąd wniosku, że moda na ekologiczny tryb życia wystarczy, aby powstrzymać zmiany klimatyczne. Po pierwsze, w dłuższej perspektywie równie ważnym dla zrównoważonego rozwoju celem, co właściwe sprofilowanie tych postaw, jest wyhamowanie wzrostu konsumpcji. Tymczasem biznes może stworzyć „zieloną bańkę” produktów i usług, które w ostatecznym rozrachunku zwiększą zamiast ograniczyć emisje. Nawet zakładając, że moda na ekologię okaże się zjawiskiem trwałym, konsumenci niewiele zdziałają, jeśli za ich codziennymi decyzjami nie pójdzie wprowadzenie sprzyjających środowisku rozwiązań i regulacji. Dobrym przykładem jest kwestia śmieci. Segregację w domach musi uzupełniać wsparcie samorządu, nacisk na producentów, by stosowali opakowania, które będą nadawały się do powtórnego przetworzenia, oraz wprowadzenie dodatkowych zachęt dla konsumentów, takich jak system kaucyjny za plastikowe butelki. Koniecznym elementem globalnych wysiłków są też regulacje na poziomie ponadnarodowym, które wpłyną na zachowanie największych koncernów i sprawiedliwie rozłożą koszty zielonej transformacji.
Dlatego polski konsument musi sobie przypomnieć, że jest także obywatelem i domagać się od polityków ekologicznych standardów także na poziomie przepisów i instytucjonalnych praktyk swojego państwa oraz Wspólnoty Europejskiej. Dziś to właśnie obywatelska presja stanowi naszą piętę achillesową na tle reszty Europy. Tymczasem dopiero wytworzona dzięki niej masa krytyczna i synergia zmian konsumpcyjnych, polityczno-prawnych i biznesowych może stać się początkiem trendu wystarczająco potężnego, by podołać zadaniu zatrzymania wzrostu globalnych temperatur i oddalić groźbę klimatycznego efektu domina.