Regulacje mają ukrócić patologie, które szybko rozpleniły się po pierwszej – i jak się okazuje, jedynie połowicznej – próbie uregulowania rynku urządzeń grzewczych w 2017 r. Rządzący wprowadzili wtedy wyśrubowane wymogi emisji, które muszą spełniać kotły, by mogły być dopuszczone do sprzedaży. Nie trzeba było jednak długo czekać, by producenci i sprzedawcy znaleźli furtki umożliwiające im obejście nowych przepisów. Najprościej jest sprzedawać te same urządzenia, tylko że pod inną nazwą handlową, np. jako kotły do podgrzewania wody. Nie były one ujęte w rozporządzeniu, a jednocześnie – pod względem technicznym – niczym nie różniły się od standardowych kopciuchów.
Furtka ta została zamknięta w obecnej nowelizacji. Uwzględniono też w niej urządzenia na biomasę niedrzewną, które do tej pory były wyłączone spod regulacji. Nowela zakłada też wprowadzenie dodatkowych wymagań dla kotłów wielopaleniskowych: urządzenia z ręcznym zasilaniem paliwem będą musiały być wyposażone w zbiornik akumulacyjny i systemy oczyszczania spalin.
Zmodyfikowane zostało także określenie „wprowadzanie do obrotu”. Do tej pory nic nie stało na przeszkodzie, by używanego kopciucha kupić na aukcji internetowej lub sprowadzić z zagranicy, np. z Czech. Teraz ma to być niemożliwe, bo wprowadzeniem do obrotu ma być „każde rozporządzenie produktem na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej poprzez dokonanie jakiejkolwiek czynności prawnej lub faktycznej, w tym najem oraz sprzedaż […] w innej formie niż w ramach prowadzonej działalności gospodarczej”.
Ministerstwo pracuje też nad nowelizacją ustawy – Prawo ochrony środowiska i ustawy o inspekcji handlowej. Mają one dodatkowo uszczelnić system przez rozszerzenie kompetencji i obowiązków organów kontrolnych. Ich przedstawiciele uzyskaliby m.in. możliwość nakładania kar pieniężnych w przypadku wykrycia nieprawidłowości.
34 proc. gospodarstw jednorodzinnych korzysta z kotłów na paliwo stałe
250 tys. kotłów trafia rocznie na polski rynek