W placówkach oświatowych trzeba uchwalać wiele dokumentów przy użyciu rozbudowanej procedury, w uzgodnieniu z rodzicami i nauczycielami. Kilka z nich to zbędna biurokracja.

Do końca września szkoły i przedszkola powinny się uporać z zatwierdzeniem wielu dokumentów. Niektóre z nich są przygotowywane z inicjatywy przełożonych, inne – przewidziane przez przepisy. W całym tym procesie uczestniczą również rodzice uczniów, którzy na początku roku szkolnego muszą podpisać stertę dokumentów. Tymczasem sporo z nich niczego nie wnosi, bo związane z nimi przepisy i uprawnienia są martwe.

Dostępność utajniona

Jedną z pierwszych decyzji, które podjęła ówczesna premier Beata Szydło w grudniu 2015 r., było przygotowanie projektu zmian w prawie, które docelowo doprowadziły do likwidacji tzw. godzin karcianych (inaczej nazywanych „hallówkami” – od nazwiska minister, która je wprowadziła). Wskutek tej decyzji w wielu szkołach przestały istnieć różnego rodzaju koła zainteresowań. Minister z tej samej ekipy rządowej – Przemysław Czarnek – wprowadził podobne godziny w ramach etatu dla każdego nauczyciela w placówkach samorządowych. W efekcie na podstawie art. 42 ust. 2f ustawy z 26 stycznia 1982 r. – Karta nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2024 r. poz. 986) nauczyciel musi być dostępny w szkole poza lekcjami przez godzinę w tygodniu. W przypadku nauczyciela zatrudnionego w wymiarze niższym niż połowa obowiązkowego wymiaru zajęć musi to być godzina w ciągu dwóch tygodni. W tym czasie prowadzi on konsultacje dla uczniów, wychowanków lub ich rodziców – odpowiednio do potrzeb.

Godziny dostępności zostały wprowadzone od września 2022 r. i są z reguły przez dyrektorów oraz samych nauczycieli traktowane po macoszemu. W jednej z placówek w Warszawie dyrektor musiał zmieniać plan lekcji, bo okazało się, że nauczycielom nie ustalono dyżurów. Przypomniano sobie o tym po fakcie, kiedy pojawiły się pytania rodziców.

Opiekunom podczas pierwszych zebrań często nie mówi się, że mają prawo spotkać się z każdym nauczycielem o wyznaczonej godzinie na dyżurze. Efekt jest taki, że rodzice nie pojawiają się w trakcie godzin dostępności. Uczniowie bywają, ale dopiero pod koniec roku szkolnego, gdy chcą poprawić noty z prac klasowych na wyższe.

– Rzeczywiście rodzice nie przychodzą na takie spotkania. Częściej wybierają kontakt za pośrednictwem dziennika elektronicznego. Jeśli wcześniej nikt się nie umawia z nauczycielem, czy to opiekunowie, czy też sami uczniowie, nie widzę powodu, aby nauczyciel przebywał dłużej w pracy – potwierdza Izabela Leśniewska, prezes zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

– Wprowadzenie godzin czarnkowych nie ma żadnego uzasadnienia – dodaje.

Oświatowe związki również opowiadają się za likwidacją tego obowiązku.

– Na razie, z powodu powodzi, prace w zespole ds. pragmatyki zawodowej nauczycieli zostały zawieszone na dwa tygodnie. Apelowaliśmy o likwidację godziny dostępności, ale okazuje się, że dla obecnego kierownictwa resortu edukacji temat nie istnieje. Tym bardziej że w poprzednich latach to właśnie ekipa Donalda Tuska była prekursorem zarządzenia dodatkowych godzin karcianych w ramach etatu – mówi Sławomir Wittkowicz, członek prezydium Forum Związków Zawodowych, przewodniczący WZZ „Forum – Oświata”.

– Dostępność nauczycieli miałaby sens, jeśli pracowaliby w szkole po osiem godzin. Ale wtedy pensja musiałaby zostać co najmniej podwojona. Inaczej obecne rozwiązanie nie ma sensu, te regulacje są martwe – podkreśla Wittkowicz.

Zapytaliśmy Ministerstwo Edukacji, czy jest planowana modyfikacja lub likwidacja godzin czarnkowych, ale resort nie odniósł się do naszych pytań.

Opiniowanie (bez)zasadne

Dyrektorzy szkół wskazują, że kolejną fikcją jest wydawanie przez rady pedagogiczne czy też rodziców opinii do planu finansowego dla placówki oświatowej na kolejny rok szkolny.

– Nawet jeśli opinia jest negatywna, to organ prowadzący placówkę niczego sobie z tego nie robi. Tłumaczenie zawsze jest takie samo, że nie ma więcej pieniędzy – mówi Izabela Leśniewska.

Jej zdaniem sprzeciw może też zostać źle odebrany przez samorząd, który przecież współpracuje z dyrektorem szkoły lub przedszkola.

Pieniądze na dodatkowe remonty lub inne inwestycje znajdują się, dopiero gdy wskutek interwencji rodziców nadzór budowlany lub sanepid zdecyduje się na wszczęcie procedury administracyjnej prowadzącej do zamknięcia placówki.

– Na wiele inwestycji w szkołach i przedszkolach nie mamy pieniędzy, chociaż my też chcielibyśmy je wykonać. Dlatego jeśli nawet pojawi się negatywna opinia, niczego nie możemy zrobić – tłumaczy się Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich.

Jego zdaniem opiniowanie powinno zostać utrzymane, mimo że rzeczywiście najczęściej opinie są pozytywne i stają się tylko formalnością.

– Mimo wszystko jest to forma naszej współpracy ze środowiskiem szkolnym. A jeśli opinia jest negatywna, to możemy wyjaśnić, dlaczego nie damy dodatkowych pieniędzy – podkreśla Marek Wójcik.

Wolne dni i program

Podobnie wygląda relacja dyrekcji oraz rady pedagogicznej z radą rodziców. Do 30 września szkoły mają obowiązek pozyskania opinii rady rodziców co do dni wolnych od zajęć dydaktycznych. Najczęściej te dni przypadają w okresie egzaminów zewnętrznych, a także długich weekendów. Rola rady rodziców sprowadza się do złożenia podpisu pod z góry ustalonymi terminami.

W drodze tego rodzaju zatwierdzenia jest też uchwalany przez radę rodziców w porozumieniu z radą pedagogiczną program wychowawczo-profilaktyczny szkoły. Dokument zazwyczaj jest taki sam jak w poprzednim roku.

– Dlatego nie powinien być każdego roku uchwalany, tylko nowelizowany wtedy, gdy jest to konieczne. Procedura też jest niefortunna, bo ten program przygotowują nauczyciele, po czym przekazują radzie rodziców, którzy go tylko formalnie uchwalają – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor w Szkole Podstawowej nr 11 im. Henryka Sienkiewicza w Puławach, członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty (OSKKO). ©℗

ikona lupy />
Organizacja nowego roku szkolnego ustalana do 30 września 2024 r. / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe