Cięcie etatów i godzin ponadwymiarowych głównie w szkołach ponadpodstawowych – ale bez zwolnień nauczycieli. Tak wyglądają przygotowania do nowego roku szkolnego 2024/2025.
W ostatnich latach w oświacie zaszło wiele zmian, które wpływają na coraz mniejsze obłożenie nauczycieli pracą – modyfikacje podstaw programowych, zamykanie małych szkół, niż demograficzny. Kończy się także fala najliczniejszych roczników, która była skutkiem przetasowań związanych z reformami, takimi jak wygaszanie gimnazjów czy cofnięcie obowiązku nauki dla sześciolatków. W efekcie w tym roku część pedagogów będzie pracować na tzw. gołym etacie. Chociaż, zwłaszcza w dużych miastach, wciąż nauczycieli brakuje, a liczba wakatów na dwa tygodnie przed nowym rokiem szkolnym wynosi ponad 20 tys. Resort edukacji uspokaja i tłumaczy, że jest to wynik zwykłych ruchów kadrowych.
Ponadpodstawowe odetchną
Do szkół ponadpodstawowych trafiła w tym roku połowa rocznika, czyli ok. 220 tys. uczniów. W poprzednich dwóch latach było to nawet półtora rocznika. Licea, technika i szkoły branżowe borykały się więc z przepełnionymi klasami i ze znacznie większą liczbą oddziałów. W tym roku godzin ponadwymiarowych, czyli okazji do dorabiania i pracy na półtora etatu lub więcej, już nie będzie. Ponadto specjalny przepis przejściowy, który znosił limit półtora etatu na nauczyciela w jednej szkole ponadpodstawowej, miał zastosowanie tylko przy tzw. podwójnych rocznikach.
Jednak osoby uczące w szkołach ponadpodstawowych nie muszą się obawiać, że stracą pracę. Według wyliczeń resortu edukacji nieco ponad 4,5 tys. nauczycieli odejdzie na emerytury i wcześniejsze emerytury, które wchodzą w życie od września, a także skorzysta ze świadczeń kompensacyjnych. W szkołach ponadpodstawowych uważa się, że mimo różnego rodzaju zawirowań liczba uczniów nie będzie jeszcze tak radykalnie spadać, a co za tym idzie – nie będzie potrzeby zwalniania nauczycieli lub pracy na niepełnym etacie.
– Na spotkaniu w Krakowie z wiceminister Katarzyną Lubnauer otrzymaliśmy informację, że taki poważny i głęboki niż demograficzny wejdzie do szkół podstawowych dopiero w 2030 r., a my wtedy będziemy mieli kolejne osiem lat, aby się do tego dostosować – mówi Anna Knapik, dyrektor Centrum Kształcenia Zawodowego i Ustawicznego nr 1 w Wadowicach.
Tłumaczy, że to od rocznika i ostatecznej liczby uczniów, którzy trafią do szkoły, zależy, czy nauczyciele będą pracować na podstawowym etacie, czy będą mieć dodatkowe płatne godziny.
Z kolei Jacek Hudyma, starosta tarnowski, na antenie radia RDC przyznał, że w tym roku wyjątkowo mało uczniów skończyło podstawówkę. Zaznaczył jednak, że nie będzie żadnych zwolnień nauczycieli, tylko odejścia na emeryturę, ale przyznał, że nie będzie też godzin ponadwymiarowych, które nauczyciele mieli w poprzednich latach.
Podstawówki w normie
W szkołach podstawowych również mamy do czynienia z pewną sinusoidą pod względem liczebności uczniów. Dodatkowo funkcjonowanie tych placówek jest uzależnione od lokalizacji. W małych miejscowościach, z uwagi na ich wyludnianie się, dochodzi do zamykania szkół. W tym roku od września nie otworzy się ok. 70 takich placówek. W większych aglomeracjach, w tym w dużych miastach, sytuacja jest nieco lepsza.
– Planujemy organizację szkoły z kilkuletnim wyprzedzeniem i analizujemy liczbę dzieci, które są odnotowane przez organ prowadzący. Przez ostatnie pięć lat, kiedy mieliśmy więcej uczniów wskutek wygaszania obowiązkowej nauki dla sześciolatków, nie decydowaliśmy się na zatrudnianie nowych osób, tylko tym, którzy pracują, przyznawaliśmy godziny ponadwymiarowe. Dzięki temu nie musieliśmy podejmować trudnych decyzji związanych ze zwolnieniami. Jeśli trafia nam się rocznik, w którym jest mniej uczniów, to nauczyciele po prostu mają tzw. goły etat – wyjaśnia Jacek Rudnik, wicedyrektor w Szkole Podstawowej nr 11 im. Henryka Sienkiewicza w Puławach, członek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
– Liczba dzieci urodzonych w 2017 r., czyli tych, które trafią do I klasy, wyniesie 94. W kolejnym roku będzie ich 68, za trzy lata znów 92, a z rocznika 2020 zaledwie 52 dzieci. Na szczęście wokół naszej szkoły budują się nowe osiedla i mamy nadzieję, że nie będziemy zmuszeni do zwalniania nauczycieli. Niż jednak będzie miał wpływ na organizację pracy – dodaje.
Szefowie placówek przyznają, że w małych miejscowościach prawdziwy problem z zapewnieniem etatów dla nauczycieli już jest i wcale nie trzeba czekać sześć lat, aż widoczny będzie głęboki niż demograficzny, o którym mówi resort.
– Zwłaszcza w małych miejscowościach niż mamy od lat 90. ubiegłego wieku. W tym okresie zlikwidowano tysiące szkół, a obecnie około połowy gmin ma szkoły liczące poniżej 100 uczniów. Pomysły rządzących, aby w tych placówkach tworzyć żłobki czy przedszkola, to absurd, bo ten trend jest jednokierunkowy i dzieci rodzi się coraz mniej – mówi Krzysztof Iwaniuk, wójt gminy Terespol.
– W mojej gminie też jest jedna szkoła, która ma poniżej 100 uczniów. A jeszcze kilka lat temu liczyła niemal dwukrotnie więcej. W ubiegłym roku do I klasy trafiło pięciu uczniów, a w tym roku będzie ich trzech. Rząd nie myśli, jak w takiej sytuacji nas wspierać, np. finansowo. Nie ma standardów, przy jakiej liczbie uczniów tworzyć klasy, a przy jakiej z mocy prawa je zamykać. Dodatkowo podejmowanie decyzji o podwyżkach przez rządzących, a nakładanie obowiązku ich wypłacania na nas, bez zapewnienia nam odpowiednich środków finansowych, tylko pogarsza naszą sytuację. Nie wspomnę już o tym, że polscy nauczyciele tablicowi mają 18 godzin pensum, a niemieccy 24, i nic się z tym nie robi – oburza się Iwaniuk.
Cięcia etatów i godzin
Z sondy DGP wynika, że niemal w każdego typu placówkach mamy do czynienia z tendencją spadkową.
– W szkołach ponadpodstawowych będzie mniej o ok. 33 etaty nauczycielskie i o ok. 46 godzin ponadwymiarowych. W podstawowych – o ok. 33 etaty nauczycielskie i ok. 52 godziny ponadwymiarowe. W przedszkolach będzie nieznacznie mniej etatów, bo dwa etaty nauczycielskie mniej – wylicza Małgorzata Wawak z Urzędu Miasta w Tychach.
– Nie mamy jeszcze dokładnych danych, bo uczniowie wciąż się zapisują, trwa ruch kadrowy. Nie przewidujemy zwolnień nauczycieli, mniejsza liczba kandydatów w tegorocznym naborze do szkół ponadpodstawowych będzie skutkować jedynie tym, że nauczyciele będą mieli niższy przydział godzin ponadwymiarowych – mówi z kolei Małgorzata Tabaszewska z krakowskiego magistratu.
Podobny trend jest widoczny w innych miejscowościach.
– Nadchodzący rok szkolny 2024/2025 będzie wyjątkowy ze względu na mało liczny rocznik uczniów rozpoczynających edukację w szkołach ponadpodstawowych. Skutkiem tego jest zmniejszenie liczby etatów. W szkołach podstawowych liczba etatów pozostanie bez zmian – wyjaśnia Marek Nizołek z Urzędu Miasta w Sopocie.©℗