- Nadal nie wiemy, co pani minister chce zmienić. Za brak obiecywanej w kampanii wyborczej komisji edukacji należy się nieklasyfikacja. Praca nie została dostarczona. Piątkę z minusem można natomiast postawić za rezygnację z HiT - mówi dr Iga Kazimierczyk, prezes Fundacji „Przestrzeń dla edukacji”.

Jakie świadectwo należy się minister edukacji Barbarze Nowackiej? Z czerwonym paskiem?
ikona lupy />
dr Iga Kazimierczyk, prezes Fundacji „Przestrzeń dla edukacji” / Materiały prasowe / fot. Materiały Prasowe

Poprzedni minister edukacji Przemysław Czarnek był przez nas – organizacje społeczne – w ogóle nieklasyfikowany. Nie otrzymał świadectwa. Nie przeszedł do następnej klasy. Z panią minister nie jest aż tak źle. Ale czerwony pasek jej się z pewnością nie należy. Z większości przedmiotów dostałaby dostateczny.

A czego zabrakło do lepszej oceny?

Zabrakło wizji, konkretów i celów. Koalicja rządząca otrzymała duży kredyt zaufania od nauczycieli i organizacji społecznych. Z pewnością wszyscy poczuli zmianę, ale liczyliśmy, że rząd przedstawi pomysł na oświatę. Liczyliśmy na opowieść o szkole w perspektywie pięciu czy dziesięciu lat. Wiemy, że w 2026 r. będzie jakaś większa zmiana. Jaka? Nie wiadomo.

Przecież rewolucji miało nie być. Zlikwidowano prace domowe, a nauczyciele dostali podwyżki. Czy to oświacie nie wystarczy?

Dobrze, że przez sześć miesięcy nie zaczęto wdrażać fundamentalnych zmian. Nie chcemy drugiej Zalewskiej. Jednak politycy obiecali nam debatę o szkole przyszłości.

Edukacja jest jak ogromny statek kontenerowy, którym trudno się steruje. Jakakolwiek zmiana poczyniona teraz przyniesie rezultaty za dłuższy czas. Nasz statek jest podziurawiony. I choć zjada go rdza, a silnik jest niesprawny, niektóre kajuty właśnie pomalowano. Powstawiano też nowe krzesełka. Dużo się dzieje, ale nie to, co powinno. Mamy chociażby szkoły wielokulturowe. Ale nauczyciele nie są do tego w żaden sposób przygotowani.

Mają być przecież asystenci międzykulturowi w szkołach.

Oferta uczelni wyższych przygotowujących do tego zawodu nie jest dostosowana do wyzwań. Dobrze, że pojawiły się przepisy, ale samo prawo nie wystarczy. Trzeba chociażby przyznać na zatrudnienie asystentów dodatkowe pieniądze. Nie ma żadnych pomysłów na działania antydyskryminacyjne. A przemoc w szkołach jest powszechna. Nie ma pomysłu na uczniów z orzeczeniem o niepełnosprawności. A 70 proc. dzieciaków ze specjalnymi potrzebami edukacyjnymi uczy się w ogólnodostępnych klasach. O tym dyskusji nie mamy, o wymierającym zawodzie nauczyciela nie wspominając.

Mamy niż demograficzny. Minister Czarnek straszył wręcz zwolnieniami.

W liczbach bezwzględnych tak to może wyglądać. Pamiętajmy jednak, że polski nauczyciel ma średnio 50 lat. Młodzi nie garną się do tego zawodu.

Jak jeszcze zachęcić do pracy w tym zawodzie? Przecież nauczyciele otrzymali podwyżki. Ostatnio zebrał się też zespół ds. pragmatyki zawodowej. Związkowcy ze spotkania z minister są zadowoleni. Czy to nie wystarczy?

Zespół zebrał się pół rok po tym, jak został powołany. Premier i minister obwieszczali kolejne pomysły spotkań z uczniami. A nauczyciele czekali. To rynek pracy zniechęca do podjęcia tego zawodu. Pensja nauczyciela oczywiście znacznie wzrosła, ale mamy też kolejne podwyżki płacy minimalnej. Można z łatwością dostać pracę z wynagrodzeniem przekraczającym płacę minimalną bez nadgodzin, bez ciągłego doskonalenia się, bez dużej odpowiedzialności. Pensja nauczycieli powinna być dwukrotnie wyższa od płacy minimalnej, żeby praca nauczyciela była opłacalna. Warto też zauważyć, ile rynek płaci nauczycielom – ile mogą zarobić na korepetycjach.

Właśnie. Przecież to szkoła powinna uczyć, a nie korepetytorzy. Czy to przypadkiem nie oznacza, że w godzinach pracy w szkole nauczyciel daje z siebie mniej niż na korepetycjach, podczas których efektywnie przekazuje wiedzę? Skąd w ogóle potrzeba opłacania dzieciom korepetycji?

Korepetycje biorą się stąd, że szkoła jest niedopasowana do możliwości i potrzeb. Jest skrojona na miarę ambicji rządzących. Każdemu się wydaje, że jak dołoży coś do podstawy programowej, to będzie lepiej. Co niepokojące, znów rozmawiamy o zmianach w podstawie programowej. Korepetycje biorą się stąd, że podstawy programowe są nadmiarowe. Głowa dziecka nie jest pustym pudełkiem, do którego można wciąż wkładać treści. To, jak działa szkoła, przerasta możliwości poznawcze uczących się. Rynek korepetycji to efekt szkoły z trudnym systemem egzaminacyjnym. Uczniowie, niezależnie od zakazu prac domowych, będą mieli przez cały czas obowiązki w domu do wypełnienia – w ramach korepetycji.

Jeżeli mają rodziców, którzy je sfinansują…

To jest niestety opowieść o szkole równych szans, a raczej jej braku. Brak prac domowych tylko zwiększa różnice w wiedzy i osiągnięciach uczniów. Jesteśmy bardzo dalecy od rozwiązań estońskich czy anglosaskich. Prace domowe wszędzie w systemie są, ale one nie są nadmiarowe. Tam korepetycje mają formę zajęć wyrównawczych w szkole. Są też przeznaczone dla uczniów, którzy przygotowują się do konkursów. A polskie szkoły przestały być miejscem, w którym dzieci się uczą, a zaczęły być przestrzenią, w której lecimy od egzaminu do egzaminu. Korepetycje są więc konsekwencją tego, jak działa system.

Czy za coś pani minister powinna dostać piątkę?

Za styl, kulturę osobistą i obecność w mediach, za łatwość wypowiedzi i szacunek do rozmówców, chęć zmierzenia się z innymi poglądami.

Czyli za PR?

Raczej marketing polityczny i przekonywanie do własnych stanowisk.

Ale czy minister wprowadziła jakąś istotną zmianę, którą można ocenić pozytywnie?

Okazało się, że krótka i techniczna korekta podstaw programowych o 20 proc. nie jest ani krótka, ani o 20 proc. W przypadku edukacji polonistycznej to raczej 2–3 proc. A jeśli chodzi o dużą reformę, to powiedziałabym, że pani minister nie dostarczyła pracy. Nie można jej kwalifikować. Nadal nie wiemy, co pani minister chce zmienić. Za brak obiecywanej w kampanii wyborczej komisji edukacji należy się nieklasyfikacja. Znów praca nie została dostarczona. Piątkę z minusem albo mocną czwórkę można natomiast postawić za rezygnację z przedmiotu historia i teraźniejszość. Praca została dostarczona, choć nieco po terminie. Dyrektorzy szkół mieli już gotowe arkusze organizacyjne. Musieli więc zmienić przydział godzin. W kategorii praca dodatkowa można zaś postawić piątkę. Chodzi o edukację zdrowotną i związaną z bezpieczeństwem. Likwidacji prac domowych nikt nie zamawiał, a towar został dostarczony. Nie mamy także programu w zakresie wyzwań związanych z edukacją cyfrową, a zmiany w tym obszarze były zapowiedziane przy likwidacji programu laptopów dla czwartoklasistów.

Planowane na 2025 r. zmniejszenie liczby godzin religii i etyki też nie przełoży się na poziom nauczania. Czy to działanie pod publiczkę?

To zmierzenie się z jakimś elementem rzeczywistości szkolnej. Coraz mniej uczniów chodzi na religię. To się dzieje. Decyzja o tym, żeby ocena z religii nie była wliczana do średniej, niewątpliwie ten proces przyspieszy. Wielu uczniów chodziło na religię tylko po to, by podciągnąć sobie średnią. Zmiany związane z religią w szkołach to gest w stronę elektoratu.

Co nowego czeka nauczycieli i uczniów w przyszłym roku szkolnym?

Już mamy programy „Sportowe talenty” i „Podróże z klasą”– to jednak pomysły poprzedników zachowane w resorcie. Doszła Edukacja z wojskiem. W nowym roku obowiązkiem szkolnym zostaną objęci także uczniowie z Ukrainy. Na kolejny rok szkolny są zaplanowane edukacja zdrowotna dla najmłodszych uczniów i zmieniona – w miejsce HiT – edukacja obywatelska. ©℗

Rozmawiała Katarzyna Wójcik

Piątka należy się za styl, kulturę osobistą i obecność w mediach, za łatwość wypowiedzi i szacunek do rozmówców