Resort edukacji narodowej przed wyborami proponuje wprowadzenie wcześniejszych emerytur dla niektórych roczników nauczycieli po 30 latach pracy. Natomiast po ewentualnie wygranych wyborach chce zwiększyć nauczycielom pensum o cztery godziny.

Nawet 150 tys. nauczycieli w najbliższych latach ma odejść z zawodu po częściowym przywróceniu wcześniejszych emerytur dla osób zatrudnionych w przedszkolach i szkołach. Ale potem ma to być argument za tym, aby powrócić do pomysłu z grudnia 2021 r. – i podwyższyć pensum dla tzw. nauczycieli tablicowych z 18 do 22 godzin tygodniowo. Jeszcze tej jesieni ma zostać przekazany do Sejmu nowy dokument, określany jako kodeks, który zastąpi Kartę nauczyciela z 1982 r.

Jak udało się nieoficjalnie ustalić DGP, takie rozwiązania mają zostać wprowadzone po wygranych wyborach. Obecnie Dariusz Piontkowski, wiceminister edukacji i nauki, zapewnia, że nie toczą się żadne prace nad likwidacją pragmatyki zawodowej osób uczących w samorządowych placówkach. Bardziej rozmowny jest jego szef, Przemysław Czarnek, który potwierdza, że będą zmiany. Dyrektorzy szkół, zwłaszcza z dużych miast, są przerażeni i obawiają się, że nie będzie miał kto uczyć. Związkowcy zdają sobie sprawę, że powrót do wcześniejszych emerytur odbywa się na zasadzie marchewki, a podwyższenie pensum po odejściu znacznej grupy nauczycieli na emerytury ma być metaforycznym kijem. Resort przed wyborami nie chce ujawniać tego planu, aby nie stracić części wyborców. Dlatego oficjalnie ogłoszony jest tylko plan dotyczący wdrożenia wcześniejszych emerytur.

22 godziny pensum

Przemysław Czarnek pod koniec kwietnia tego roku, w trakcie prac zespołu ds. statusu zawodowego pracowników oświaty, zaprezentował rozwiązania dotyczące przywrócenia wcześniejszych emerytur po 30 latach pracy dla osób urodzonych przed 1 września 1963 r. i w kolejnych latach (patrz: infografika). Zmiany będą dotyczyć wszystkich nauczycieli, w tym osób zajmujących stanowiska dyrektorskie. Nowe zasady mają zacząć obowiązywać już od września tego roku. Według założeń resortu z takiego rozwiązania miałoby skorzystać ponad 83 tys. nauczycieli. Jednak, jak mówi DGP osoba z resortu edukacji (dane do wiadomości redakcji), jest w tym pewien haczyk.

Nie bez powodu resort daje nauczycielom przed wyborami marchewkę w postaci wcześniejszych emerytur – aby później doprowadzić do zmniejszenia o jedną czwartą liczby nauczycieli

– Wprowadzamy wcześniejsze emerytury tylko po to, aby później podnieść pensum dla nauczycieli tablicowych do 22 godzin. Nową ustawę mamy gotową. W tym celu musimy jednak doprowadzić do tego, aby na takie świadczenie zdecydowało się 150 tys., a nie jak obecnie zakładamy – 83 tys. nauczycieli. Dlatego trzeba rozszerzyć zaproponowane rozwiązanie na kolejne roczniki – mówi nasz informator. – Jeśli nie wdrożymy takiego rozwiązania, to trudno będzie w kolejnym etapie doprowadzić do zwiększenia pensum. Po zmianach będziemy mieli mniej nauczycieli, ale pracujących dłużej, więc mogliby zarabiać nawet po 10 tys. zł brutto miesięcznie – dodaje.

Ten plan może się jednak nie powieść, ponieważ wcześniejsza emerytura nauczycielska będzie wynosiła nieco ponad 2,5 tys. zł brutto. Średnia emerytura w Polsce to obecnie 3,3 tys. zł brutto.

– W systemie już brakuje nauczycieli, część z nich pracuje na półtora etatu, a nawet na dwa etaty. Skoro emerytury będą tak niskie, wątpię, aby odeszło z pracy tylu nauczycieli, ile szacuje resort edukacji – mówi Ewa Tatarczak, przewodnicząca Związku Zawodowego Rady Poradnictwa. – Ministerstwo będzie forsować takie rozwiązanie, chociaż nie ma naszego poparcia. W świadomości społecznej pozostanie jednak to, że wprowadzono wcześniejsze emerytury dla nauczycieli. Nikt nie będzie ustalał, czy to są dobre rozwiązania, czy złe, a efekt PR zostanie osiągnięty – przestrzega.

Związkowcy są przeciw

Takiemu rozwiązaniu sprzeciwiają się też inne organizacje związkowe.

– Rząd wciąż ma uraz do nauczycieli za strajk generalny z 2019 r. Dlatego zrobi wszystko, aby dołożyć nam godzin, a ewentualne wyższe zarobki, jakie obiecuje, i tak byśmy sobie sami sfinansowali poprzez zmniejszenie liczy etatów – mówi Sławomir Wittkowicz, członek Prezydium Forum Związków Zawodowych i przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”.

Jego zdaniem wprowadzanie przed wyborami wcześniejszych emerytur, a tuż po nich czterech dodatkowych godzin pracy tygodniowo jest nieuczciwe.

Związkowcy woleliby, aby wprowadzone zostały limity uczniów w klasach. Dzięki temu, mimo niżu demograficznego, liczba oddziałów byłaby duża. Z tą różnicą, że uczniów w oddziałach byłoby mniej.

– Jeśli nauczyciele będą pracować po 22 godziny tygodniowo lub więcej, odbije się to na jakości pracy. Zamiast tylnymi drzwiami wprowadzać wyższe pensum, kosztem wcześniejszego przechodzenia na emerytury, należy zadbać o poprawę warunków zatrudnienia – mówi Sławomir Wittkowicz. – Na przykład wprowadzić płatne godziny ekstra, poświęcone na pracę z uczniami po lekcjach. Dzięki temu rodzice wydawaliby mniej pieniędzy na korepetycje – podkreśla.

Zniknie limit półtora etatu

Na razie resort edukacji zamierza na rok znieść limit pracy w szkołach ponadpodstawowych wynoszący półtora etatu. W efekcie nauczyciel zatrudniony na pełen etat, czyli 18 godzin tygodniowo, będzie mógł pracować dodatkowo więcej niż 9 godzin.

– Z pewnością nie zgodzimy się na podwyższenie pensum nauczycielom. Chyba że przedstawi się nam rozwiązania dotyczące systemu wynagradzania, tak aby był znacznie korzystniejszy niż obecnie. Jeśli nie, to będziemy bronić obecnych rozwiązań, zawartych w karcie, i nie zgodzimy się na jej zmienianie – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego.

– W szkołach ponadpodstawowych wkrótce zaczną się problemy ze znalezieniem potrzebnych nauczycieli. Trzeba więc sprawić, aby więcej zarabiali, a nie wprowadzać wyższe pensum, co doprowadzi do tego, że nie będą mogli liczyć na pełen etat – dodaje.

W nadchodzącym roku szkolnym część nauczycieli w szkołach podstawowych będzie miała mniej godzin lekcyjnych niż w poprzednich latach. Z kolei pozostałe szkoły, z uwagi na kumulację roczników, będą borykać się z niedoborem nauczycieli. Dlatego z zapowiadanych zmian (także tych nieoficjalnych) nie cieszą się ani dyrektorzy, ani samorządowcy.

– Wprowadzanie wcześniejszych emerytur jest tylko gaszeniem pożaru. Być może część osób korzystających z tego świadczenia będzie jednocześnie pracować na pół etatu w oświacie, ale nie wiadomo, jak długo – mówi Anna Korfel-Jasińska, zastępca prezydenta Miasta Krakowa ds. edukacji, sportu i turystyki.

Według niej nauczyciele powinni przede wszystkim otrzymywać znacznie wyższe wynagrodzenia, bo inaczej problemy kadrowe będą się pogłębiały.

Podobnego zdania są szefowie placówek oświatowych.

– Pomysł resortu polegający na wprowadzeniu wcześniejszych emerytur, a później, z powodu brakujących nauczycieli, doprowadzenie do ustalenia wyższego pensum, jest fatalnym rozwiązaniem nie tylko ze względu na interes nauczycieli, ale też samych uczniów. Ci ostatni potrzebują wsparcia, a nie jedynie realizacji programu – wskazuje Marek Pleśniar, dyrektor biura Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.

– Dzieci i młodzież potrzebują dodatkowych nauczycieli w klasach, a także mniejszych oddziałów. Resort edukacji powinien pójść w tym kierunku, a nie ograniczać liczbę osób pracujących w oświacie – apeluje Pleśniar.

Jednak zmiany dotyczące częściowego przywrócenia wcześniejszych emerytur dla nauczycieli mają być zgłoszone w Sejmie przez posłów w wersji przygotowanej przez resort edukacji. ©℗

Którzy nauczyciele będą mogli przejść na wcześniejszą emeryturę / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe