W tym roku szkolnym nauczyciele nie mają co liczyć na przywrócenie możliwości przechodzenia na emeryturę bez względu na wiek, tylko po 30 latach pracy, w tym 20 latach w oświacie. Wprowadzenie takiego rozwiązania nie spowodowałoby lawinowych odejść z pracy – przekonują nasi rozmówcy.

ikona lupy />
Jacek Rudnikczłonek zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty, wicedyrektor w Szkole Podstawowej nr 11 im. H. Sienkiewicza w Puławach / Materiały prasowe
ikona lupy />
Sławomir Wittkowiczczłonek Prezydium Forum Związków Zawodowych i przewodniczący WZZ „Forum-Oświata” / Materiały prasowe

Dariusz Piontkowski, wiceminister edukacji i nauki, obiecał na ostatnim spotkaniu z oświatowymi związkami, że w maju będzie gotowy projekt przywrócenia wcześniejszych emerytur dla nauczycieli. Czy uchwalenie takich zmian jest możliwe jeszcze w tej kadencji?

NIE Od kilku lat kończy się na deklaracjach, że takie zmiany się pojawią. Nie sądzę więc, aby udało się to zrobić teraz. Tym bardziej że możliwość jakichkolwiek ruchów służbowo-kadrowych na przyszły rok szkolny kończy się 31 maja 2023 r. Nowe regulacje mogłyby więc zostać wprowadzone dopiero od września 2024 r. Jeśli resort chciałby wrócić do tego, co było przed 2008 r., wystarczy przywrócić poprzednie przepisy. Wtedy nauczyciele z 30-letnim stażem i 20 latami pracy przy tablicy mogliby odchodzić na wcześniejsze emerytury. Uchylony art. 88 Karty nauczyciela dawał im taki przywilej.

NIE To tylko przedwyborcza obietnica dla nauczycieli. Do dziś nie ma nawet podstawowych założeń dotyczących sposobu naliczania wcześniejszych emerytur. Nie mamy informacji, co ze zgromadzonymi już pieniędzmi na indywidualnych kontach ZUS, kogo miałyby objąć te wcześniejsze świadczenia i czy przywrócone rozwiązanie będzie obowiązywało przez cały czas, czy tylko przez kilka lat. Sprawa jest poważna i wymaga dyskusji. Nie da się w ciągu dwóch tygodni przygotować projektu i w kolejnym miesiącu go uchwalić. Tego typu zmiany muszą być poprzedzone rzetelną oceną skutków finansowych.

Na rynku brakuje nauczycieli. Czy wprowadzenie wcześniejszych emerytur nie pogłębi tego kryzysu?

NIE Przemysław Czarnek, minister edukacji, mówił przecież, że wskutek niżu demograficznego za kilka lat do zwolnienia będzie 100 tys. nauczycieli. Dziś jednak sytuacja wygląda tak, że wielu nauczycieli pracuje na 1,5 etatu, bo Karta nauczyciela zezwala na taki maksymalny wymiar. Tam jednak, gdzie są braki kadrowe, przepisy schodzą na plan dalszy i nauczyciele pracują znacznie więcej. A jeśli chodzi o wcześniejsze emerytury, chęć korzystania z nich będzie zależeć od wysokości świadczenia. Nawet wtedy będzie jednak brakowało nauczycieli nauki zawodu i języków obcych.

NIE Dla nauczycieli uprawnionych do tego świadczenia kluczowe byłoby pytanie, czy taka osoba będzie mogła nadal pracować bez ograniczeń. Może się bowiem okazać, że to rozwiązanie będzie się wiązało z zakazem dorabiania w oświacie – jak jest (poza pewnymi wyjątkami) przy świadczeniach kompensacyjnych. Ryzyko paraliżu oświaty byłoby wtedy możliwe i realne. Jeśli jednak korzystający z wcześniejszej emerytury mogliby dorabiać, nie ma się co obawiać zwiększonego odpływu nauczycieli.

Czy osoby na wcześniejszych emeryturach chciałyby nadal pracować?

TAK Trzeba jednak pamiętać, że emerytów obowiązują limity w zarobkach. Po ich przekroczeniu świadczenie jest zawieszane. Dlatego jeśli osoby na wcześniejszych emeryturach będą dorabiać w szkołach, to raczej tylko na część etatu. Wielu z nich może nawet uznać, że dla tak małych pieniędzy nie warto wracać do zawodu.

TAK Ale pod warunkiem rozwiązań korzystnych dla nauczycieli. Nie mogą to być głodowe świadczenia na poziomie renty socjalnej. Dla tej grupy zawodowej emerytura jest pewnego rodzaju rekompensatą za niskie zarobki. Jeśli jednak teraz nauczyciele otrzymaliby nagle znaczące podwyżki, nikomu nie przyszłoby do głowy odchodzić wcześniej na emeryturę. Dlatego nie wystarczy obiecać, że wcześniejsze emerytury zostaną wprowadzone. Trzeba pokazać, że będą korzystne.

W szkołach ponadpodstawowych szykuje się kolejny rok dodatkowych uczniów, a podstawówki zanotują spadek ich liczby. Czy to oznacza problemy kadrowe?

TAK W tym roku moją szkołę podstawową kończy sześć klas ósmych, a w kolejnym będzie tylko jeden taki oddział. Dodatkowo w klasach czwartych będziemy mieli tylko cztery oddziały. Oznacza to, że mamy o kilka etatów za dużo.

TAK Wszystko jednak zależy, jak w kolejnym roku szkolnym zostanie ustalona siatka godzin. Sądzę jednak, że w kolejnym roku szkolnym wakaty będą. Samorządy wolą przyznawać nauczycielom dodatkowe godziny, bo pozwala to im osiągnąć średnie płace. W efekcie gminy nie muszą wypłacać w kolejnym roku wyrównania niedoszacowanych pensji.

Związkowcy cały czas walczą o podwyżki dla nauczycieli, bo te na poziomie 7,8 proc. są zbyt niskie. Chcą, aby do kolejnego wzrostu wynagrodzeń doszło w lipcu przy okazji wzrostu płacy minimalnej. Czy 20 proc. powstrzymałoby nauczycieli przed odchodzeniem z zawodu?

TAK Choć te 20-proc. podwyżki i tak byłyby tylko gaszeniem pożaru. Relacja średniego wynagrodzenia w gospodarce do pensji nauczyciela drastycznie spada, a tak nie powinno być. Państwo powinno dbać o przyzwoite zarobki nauczycieli, inaczej braki kadrowe będą się pogłębiać. Przy tej inflacji podwyżki na poziomie 7,8 proc. są niezauważalne. W dużych miastach nauczyciel może sobie z powodzeniem znaleźć lepiej płatną pracę.

TAK Pod warunkiem że mówimy o kolejnej waloryzacji tych płac. Jeśli taka podwyżka byłaby jednorazowa, w oświacie niewiele się zmieni. Przy obecnej polityce płacowej za 3–5 lat nastąpi tąpnięcie wskutek osiągnięcia wieku emerytalnego przez dużą grupę nauczycieli. Im później rząd zajmie się problemem niskich zarobków w oświacie, tym uzdrowienie sytuacji będzie droższe. Wtedy będziemy mówić o 50-proc. podwyżkach, i to nie tylko dla nauczycieli, ale dla całej budżetówki, która jest dziś w zapaści płacowej.

Czy w kolejnej kadencji parlamentarnej trzeba opracować nową ustawę o zawodzie nauczyciela?

TAK Powinna ona już dawno być uchwalona. Dziś mamy do czynienia z jej retuszowaniem. Niedawne zmiany dotyczące awansu i oceny pracy nauczyciela powinny być jednak bardziej przemyślane. Nowy dokument powinien powstać w trójstronnej komisji z udziałem ekspertów od oświaty, dyrektorów i samorządowców, a nie wyłącznie polityków.

NIE Trzeba tylko podjąć polityczną decyzję o zmianie systemu wynagrodzania nauczycieli. Karta nauczyciela nie musi być w tym celu likwidowana i zastępowana nową ustawą o zawodzie nauczyciela. Wystarczy zrobić porządek z płacami. Należy je powiązać ze średnim wynagrodzeniem w gospodarce narodowej lub płacą minimalną. Dziś musimy wyszarpywać od rządu kilkuprocentowe podwyżki, które nie rekompensują inflacji. ©℗

Opracował Artur Radwan