Krucha kondycja budżetów polskich miast to wynik niewyrównanych rachunków ze Skarbem Państwa za reformę oświaty – mówią samorządy i przekonują, że jej skutki czują do dziś.
Samorządy regularnie alarmują, że kwota subwencji, jaką dostają z budżetu centralnego na wydatki oświatowe, jest niewystarczająca. Tym bardziej że wciąż mają niezasypany dołek w finansach, który powstał w czasach reformy oświaty likwidującej gimnazja. A kolejnych wydatków przybywa, choćby związanych z wypłatą podwyżek dla nauczycieli od tego roku. Dlatego część jednostek samorządu terytorialnego wybrała drogę sądową, ponieważ ich apele do resortów edukacji i finansów w sprawie zwrotu środków pozostały bez echa.
Ministerstwo Edukacji i Nauki podkreśla, że w tym roku subwencja oświatowa to ponad 64,4 mld zł, czyli o 20 proc. więcej niż w 2022 r. i o 60 proc. niż w 2015 r. Zaznacza przy tym, że jest to tylko jedna z form uzupełniania dochodów własnych JST i nie ma dziś przepisu, który mówi, że miałaby ona pokryć wszystkie wydatki oświatowe.
Szkody w związku z reformą oświaty
Perspektywa JST jest jednak nieco inna. – Toczy się postępowanie przed Sądem Okręgowym w Warszawie w związku ze złożeniem pozwu w postępowaniu grupowym o ustalenie, że Skarb Państwa – minister finansów, funduszy i polityki regionalnej lub edukacji i nauki – ponosi odpowiedzialność za szkodę wyrządzoną m.in. miastu Gdańsk w związku z reformą oświaty. Środki na likwidację gimnazjów nie zostały zapewnione – mówi Patryk Rosiński z Biura Prezydenta Gdańska.
Miasto wylicza, że w 2017 r. wydało na ten cel ponad 3 mln zł. – Złożyliśmy w resorcie finansów wezwanie do zapłaty. Nie przyniosło efektu. Dziś czekamy na rozstrzygnięcie sądu – dodaje Rosiński. Wśród sygnatariuszy pozwu grupowego jest 11 miast. Sporna kwota przekracza 91,3 mln zł, z czego Warszawa, która objęła funkcję reprezentanta grupy, stara się o 56,6 mln zł. Sprawa jest obecnie na etapie rozpoznawania w I instancji przez SO w Warszawie. Pozew został złożony w 2021 r. W połowie ub.r. Skarb Państwa zażądał jego odrzucenia.
Miasta przedstawiają rachunki
Na co dokładnie poszły pieniądze? Miasta wyliczają, że wydały je na utworzenie lub doposażenie sal lekcyjnych, świetlic, łazienek i stołówek w związku ze zwiększeniem liczby uczniów (w wyniku reformy doszły klasy VII i VIII). Kraków w 2017 r. wydał na to 5,3 mln zł. Większość kwoty poszła z budżetu miasta (zasilenie z rezerwy części oświatowej subwencji wyniosło ok. 1 mln zł). W 2019 r. przekazał więc do MF przedsądowe wezwanie do zapłaty, na które przyszła odpowiedź, że zostało ono przekierowane do resortu edukacji. Stamtąd żadna odpowiedź już nie nadeszła. Dlatego Kraków przystąpił do pozwu grupowego.
Swoje rachunki przedstawiają też inne miasta. Lublin chce 2,7 mln zł, Bydgoszcz – 3,5 mln zł. Te sprawy nie wyszły jeszcze z I instancji. Łódź poza pozwem zbiorowym rozważa zresztą kolejne ruchy. – Brakuje nam ok. 17 mln zł na wypłatę 7,8-proc. podwyżek dla nauczycieli. Wysłaliśmy w marcu w tej sprawie pismo do ministra edukacji. Oczekujemy zwiększenia środków na wypłaty oraz zainicjowania zmian w prawie, by określić, co w kontekście finansów edukacyjnych znajduje się w gestii samorządów, a co budżetu państwa – mówi Monika Pawlak z łódzkiego ratusza.
Najbardziej zaawansowany w działaniach sądowych jest Poznań. Tu postępowanie pod koniec ub.r. trafiło do II instancji po tym, jak w I zapadł wyrok niekorzystny dla miasta. – Wcześniej Poznań wystąpił do ministra edukacji o zagwarantowanie w dochodach miasta środków adekwatnych do poniesionych nakładów. Przyszła odpowiedź odmowna. Dlatego miasto zdecydowało się na pozew o zapłatę 7,6 mln zł. Kwota, o którą wnioskujemy, uwzględniała środki finansowe otrzymane z budżetu państwa w ramach rezerwy subwencji oświatowej – mówi Przemysław Foligowski z miejskiego wydziału oświaty. Są też miasta, które do sądu nie poszły, choć swoje rachunki wysłały. Tak jest w przypadku Chorzowa (który podliczył się na 3,6 mln zł) i Bytomia (2,5 mln zł). Odpowiedzi od rządu brak. – Miasto wystąpiło z wnioskami o zwiększenie kwot części oświatowej subwencji ogólnej na 2017 r. w wysokości 921,2 tys. zł. Otrzymało 458,3 tys. zł – opisuje Agata Latacz z urzędu miasta w Częstochowie.
Częstochowa występowała o wsparcie także w kolejnych latach. W 2019 r. koszty związane z wypłatą odpraw dla nauczycieli, z którymi rozwiązano stosunek pracy ze względu na zmiany organizacyjne powodujące wygaszenie kształcenia w gimnazjum, wyniosły 976,7 tys. zł, a dofinansowanie z rezerwy subwencji – 209,1 tys. zł. Jak słyszymy, te doświadczenia skutecznie zniechęciły do drogi sądowej. – Wygranie sprawy byłoby trudne, bo nie ma standardowych cen usług oświatowych. Brakuje kryteriów, dzięki którym można zdefiniować, jakie wydatki państwo ma obowiązek zwrócić gminie – podkreśla Agata Latacz. Spytaliśmy resort edukacji, czy uważa wnioski JST za zasadne. W odpowiedzi usłyszeliśmy, że nie jest właściwym organem do udzielenia informacji o roszczenia wobec Skarbu Państwa. Prokuratoria Generalna, do której odesłała nas rzeczniczka MEiN Adrianna Całus-Polak, na nasze pytania nie odpowiedziała. ©℗