MEiN w odpowiedzi na apele uczniów, rodziców i nauczycieli luzuje wymagania na ustny egzamin z języka polskiego. Lista pytań jawnych będzie krótsza o ponad połowę.

Tegoroczni maturzyści liczyli, że tak jak w ciągu ostatnich dwóch lat i w tym roku upiecze im się egzamin ustny z języka polskiego. Tymczasem resort edukacji go przywrócił i przekonuje, że nie ma podstaw ku temu, by teraz z niego rezygnować.
– Mamy świadomość, że tegoroczni maturzyści również są stratni z powodu pandemii. Dlatego zdecydowaliśmy się wprowadzić ułatwienia na egzaminie ustnym – mówił wczoraj podczas konferencji prasowej Przemysław Czarnek, minister edukacji.
Zdający losują na nim dwa pytania: pierwsze dotyczy wybranej lektury, a drugie szerszych zagadnień związanych z literaturą, ze sztuką, z językiem. Pula tych pierwszych jest jawna i to jej dotyczą ułatwienia. Lista ulega okrojeniu z 227 do 110.
Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, przekonuje, że redukcja nie była przypadkowa, a w selekcji pomogło grono specjalistów z całego kraju. – Byli zgodni, że maturzyści nie zdążą się przygotować do ustnej matury, jeśli pozostaną dotychczasowe wymagania (sprzed pandemii – red.). Przede wszystkim dlatego, że do ostatniej chwili uczniowie liczyli na to, że jej nie będzie – tłumaczy i wyjaśnia, że w pytaniach jawnych pozostawiono wszystkie dotyczące lektur.
To niejedyna zmiana, jaka będzie związana z tegorocznymi egzaminami – zostanie zmodyfikowany system oceniania. – Nie każde potknięcie jest błędem językowym. Tego uczymy obecnie egzaminatorów. Zmiana nie będzie więc dotyczyć samych uczniów, tylko sposobu ich oceniania. Szczegóły ogłosimy w przyszłym tygodniu – dodaje Smolik.
A jak ułatwienia oceniają specjaliści? Podkreślają, że zmiany rewolucyjne nie są. – Widzę, że uczniowie już zaczęli dzielić się na grupy, z których każda jest odpowiedzialna za opracowanie odpowiedzi na inny zestaw pytań jawnych. Prawdziwym wyzwaniem jest matura pisemna, która od tego roku obejmuje też pełny kurs literatury, całą jej historię – mówi Jolanta Basaj, członkini zarządu Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Doktor Kinga Białek ze Szkoły Edukacji Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności i Uniwersytetu Warszawskiego, dydaktyczka literatury i języka polskiego, zwraca uwagę, że problemem obecnych maturzystów jest brak umiejętności retorycznych.
– Program jest przeładowany, przez co nie ma już czasu na naukę wystąpień publicznych, przenoszenia myśli na słowa. Myślę, że też z tego powodu uczniowie apelowali o brak ustnej matury – ocenia.
Będzie więc łatwiej czy trudniej? – Poziom zdecydowanie wzrósł. Nie tylko dlatego, że w nowej podstawie programowej z języka polskiego przywrócono kurs literatury. Zamiast 15 lektur obowiązkowych jest 41. W przypadku matematyki wiele zagadnień dostępnych do tej pory na egzaminie rozszerzonym znajdzie się w podstawie – mówił Smolik.
I dodaje, że choć grudniowa matura próbna, która objęła języki polski, obcy i matematykę w stopniu podstawowym, napawa optymizmem, to pokazuje też, że jeszcze wiele pracy przed uczniami.
– Najlepiej poszła z języka obcego. Poziom zdawalności wyniósł 98 proc. Na drugim miejscu była matematyka, a najsłabiej wypadł polski, choć różnice nie były wielkie – dodał. Jego zdaniem, gdyby grudniowa matura była tą ostateczną, to zdałoby ją 80 proc. uczniów. A przypomnijmy, że aby uzyskać świadectwo dojrzałości, absolwenci muszą zdać egzamin maturalny z każdego przedmiotu obowiązkowego w części ustnej i w części pisemnej, tj. otrzymać co najmniej 30 proc. punktów możliwych do uzyskania, oraz przystąpić do co najmniej jednego przedmiotu dodatkowego. ©℗