Bez kryterium dochodowego czy rozróżnienia, do jakiej szkoły chodzi – według rządowych planów komputer ma dostać każde dziecko w IV klasie podstawówki. Szczegóły programu zapowiedzianego we wtorek przez premiera zdradza w rozmowie z DGP Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w KPRM odpowiedzialny za realizację zadań z zakresu informatyzacji, pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa.

We wtorek premier ogłosił, że każde z ok. 370 tys. dzieci idących do IV klasy już na jesieni otrzyma laptopa. Program ma kosztować ok. 1 mld zł. Jaki jest cel takiego ruchu?

Dopóki każde dziecko nie będzie miało dostępu do sprzętu, nie będziemy mogli mówić o realnej cyfrowej edukacji. Chodzi o to, żeby wprowadzić do polskiej szkoły nowy standard, który polega na tym, że każde dziecko, które będzie szło do IV klasy od nowego roku szkolnego 2023/2024, będzie miało swój komputer do użycia w szkole i po szkole.

Laptop stawiamy w jednym rzędzie z podręcznikiem?

Bardzo wiele czasu upłynie, zanim to będą równoważne elementy wyposażenia. Natomiast jestem przekonany, że każdy uczeń powinien mieć do dyspozycji i książkę, i komputer.

Kto będzie kupował komputery?

Zostaną zakupione w przetargu przez Centrum Obsługi Administracji Rządowej. Kraj został podzielony na 72 obszary i dla każdego zostanie wybrany dostawca. Chodzi o to, żeby w zamówieniach mogły wystartować nie tylko największe firmy, ale przede wszystkim o minimalizowanie ryzyka - żeby nie było takiej sytuacji, że problem z jednym zamówieniem będzie rzutować na całą Polskę.

A pieniądze na to…

Pochodzą z KPO. Natomiast jeżeli Unia Europejska zdecyduje, że polskim dzieciom się nie należą komputery, to mamy gotowy mechanizm prefinansowania przez Polski Fundusz Rozwoju.

A dlaczego komputery dostają tylko dzieci w IV klasie? Czy później otrzymają je też starsi?

Jeżeli mielibyśmy kupić komputery dla wszystkich roczników od IV klasy wzwyż, to zamówienie opiewałoby na wielokrotnie większą sumę niż kwota, na którą opiewa sprzedaż komputerów w całym kraju. Dlatego przyjęliśmy zasadę, że od następnego roku szkolnego każde dziecko, które będzie szło do szkoły do IV klasy, taki komputer dostanie. Dlaczego IV klasa? Kierowaliśmy się rekomendacjami ekspertów, którzy mówią, że pierwsze trzy lata nauki to jest czas, kiedy dzieci skupiają się przede wszystkim na nauce podstawowych umiejętności takich jak pisanie, czytanie czy liczenie. I wtedy komputer mógłby okazać się większym rozpraszaczem niż pomocą. Start w IV klasie będzie najkorzystniejszy dla młodych ludzi.

A co ma powiedzieć rodzic, który ma dzieci na przykład w klasach IV i VI?

Janusz Cieszyński, sekretarz stanu w KPRM odpowiedzialny za realizację zadań z zakresu informatyzacji, pełnomocnik rządu ds. cyberbezpieczeństwa / Dziennik Gazeta Prawna / fot. Wojtek Górski

Edukacja się zmienia, zawsze tak było. Sam byłem drugim rocznikiem, który poszedł do gimnazjum, podczas gdy moi starsi koledzy nie mieli tego „zaszczytu”. Inny przykład: kiedy wchodziły bezpłatne podręczniki, nie wprowadzono ich od razu dla wszystkich klas i programów nauczania. Tak samo jest z komputerami.

Czy gdzieś na świecie jest tak, że dzieci dostają komputery?

Co kraj, to obyczaj. Za oświatę na całym świecie odpowiadają samorządy i są takie regiony, w których dzieci dostają sprzęt do nauki. Dla mnie to milowy krok, jeżeli chodzi o upowszechnianie kompetencji cyfrowych w społeczeństwie.

Pojawiły się głosy, że to jest niepotrzebne rozdawnictwo. Trzeba nie znać życia i urodzić się w zamożnej rodzinie, żeby uważać, że każda młoda osoba w Polsce może mieć dostęp do własnego komputera. A skoro jest inaczej, to uważam, że to dobre pole do interwencji państwa. Ja w dzieciństwie miałem akurat to szczęście, że mogłem korzystać z komputera w domu, i wiem, że to jest coś, co pozytywnie wpłynęło na moje życie.

A dlaczego tego nie mogą zrobić samorządy? Nieustannie podkreślacie państwo, że to one odpowiadają za infrastrukturę.

Mamy doświadczenia z programów takich jak laptop dla dzieci byłych pracowników PGR, gdzie widzimy, że tempo realizowania zakupów jest bardzo zróżnicowane. Natomiast wymagania w szkole są takie same wobec wszystkich i na końcu wszystkie dzieci podchodzą do tego samego egzaminu. Trudno mi sobie wyobrazić, że powiemy rodzicom, że ich dzieci nie dostaną komputerów, bo ich samorząd sobie z tym nie poradził.

Prowadziliście sondaże, czy to przełoży się na sukces przy urnach, skoro jesienią mamy wybory?

Przeprowadziliśmy sondaże. Jednoznacznie wynika z nich, że czwartoklasiści rzadko chodzą na wybory.

Ale mają zwykle dwoje rodziców i czworo dziadków.

Nie sądzę, że ktoś zmieni zdanie przy urnie wyborczej z powodu tego, że dziecko dostało komputer. Natomiast jestem przekonany, że te komputery mogą zmienić życie młodych ludzi.

To nie będą komputery jednej firmy?

Nie jesteśmy w stanie dzisiaj powiedzieć, jakiej firmy to będzie sprzęt. Wszystko się rozstrzygnie w ramach konkurencyjnego postępowania przetargowego.

Wspomniał pan o programie dla PGR. Jeśli któryś z trzecioklasistów już dostał laptopa, to dostanie nowego z kolejnego programu?

To jest coś, nad czym się zastanawiamy. Nie powinno być sytuacji, w której ktoś dostaje dwa komputery. Na pewno opracujemy jakieś rozwiązanie, które pozwoli to w sprawiedliwy sposób rozstrzygnąć.

Program dotyczy tylko uczniów polskich? Czy Ukraińcy, którzy do nas przyjechali się uczyć, też dostaną te komputery?

Jeżeli chodzi o liczbę uczniów, to opieramy się o deklaracje ze szkół dotyczące oczekiwanej liczby czwartoklasistów. Warunki tego, kto dokładnie będzie uprawniony, określimy w specjalnej ustawie, która powstanie przede wszystkim po to, aby zagwarantować, że ten program będzie kontynuowany w kolejnych latach.

Kiedy zostanie opublikowany projekt?

Na ten moment najważniejsze było rozpoczęcie przetargu, tak aby ten sprzęt trafił do młodych ludzi. Teraz skupiamy się na przygotowaniu ustawy.

Kiedy będzie rozstrzygnięty przetarg?

Czekamy na oferty do 22 lutego. Później trzeba je będzie dokładnie przeanalizować, żeby rozstrzygnąć postępowanie. A na jesieni komputery trafią do dzieci.

Nie ma różnicy, czy to będzie uczeń publicznej, czy niepublicznej szkoły?

Warunki KPO nie dają możliwości realizacji zakupów dla uczniów szkół niepublicznych. Szacujemy, że niezbędne będzie dołożenie ok. 30 mln zł, aby dostali je wszyscy.

Czy będzie jakieś kryterium dochodowe?

Nie, laptopy dostaną wszyscy uczniowie.

Czyją własnością będą laptopy?

Uważam, że te komputery powinny przejść na własność ucznia, dlatego że, jeżeli coś jest nasze, to znacznie bardziej to szanujemy. Dyrektorzy szkół, z którymi rozmawiałem, powiedzieli, że tam, gdzie sprzęt jest przekazywany uczniowi, działa długo i jest w dobrym stanie. A kiedy są wypożyczane, to nawet co dziesiąty komputer wracał w stanie, w którym się nie nadawał do użytku.

Czy rząd zadba też o bezpieczeństwo najmłodszych użytkowników? W przygotowaniu jest ustawa, która ma zwiększyć możliwości kontroli rodzicielskiej.

Narzędzia, które w niej projektujemy, będą mogły zostać wykorzystane na tych komputerach. Natomiast to decyzje rodziców, a nie państwa.

Czyli nie będzie wielkiego państwowego programu kontroli rodzicielskiej.

Nie planujemy preinstalacji jakichkolwiek rządowych aplikacji na tym sprzęcie. Zgodnie z zamówieniem komputer wyposażony będzie w system operacyjny. Pracujemy też nad tym, aby był tam pakiet biurowy.

I uczeń będzie mógł sobie tam zainstalować cokolwiek?

To sprzęt, który będzie przekazany uczniowi, czyli de facto jego rodzicom. I to rodzice będą decydowali o tym, w jaki sposób ten sprzęt będzie wykorzystywany. Jednocześnie będzie pomocą lekcyjną w szkołach.

A jeśli rodzice go sprzedadzą?

To będzie zabronione. Będziemy współpracować z platformami handlu internetowego i innymi instytucjami, za pośrednictwem których ktoś mógłby próbować sprzedać ten sprzęt. To jest sprzęt dla dzieci i one powinny z niego móc korzystać.

Czy poza komputerami dla dzieci rząd planuje zakupy dla nauczycieli i szkół?

Oczywiście będą zakupy dla nauczycieli, pod koniec tego kwartału ruszamy z takim postępowaniem. A jeżeli chodzi o komputery dla szkół, to w sytuacji, w której młodzi ludzie będą dostawali komputery do domu, programów dla poszczególnych placówek nie przewidujemy.

Czy komputery mają docelowo zastąpić pracownie informatyczne?

Pracownie informatyczne muszą zostać, chociażby dlatego, że na razie laptopy dostanie tylko jeden rocznik uczniów. Natomiast myślę, że najważniejsze jest to, żeby zmienić podejście do sprzętu komputerowego. Komputer jest do wykorzystania nie tylko na lekcjach informatyki, ale właśnie na innych zajęciach.

Rozmawiała Anna Wittenberg