Tegoroczna subwencja oświatowa ma wynieść 64 mld 432 mln 715 tys. zł, co oznacza, że w porównaniu do zeszłorocznej będzie wyższa aż o 11,4 mld zł. Mimo takiego wzrostu w ocenie samorządowców to zbyt mało w stosunku do tego, ile muszą dokładać do edukacji z własnych budżetów.
MEiN niemal każdego roku, kiedy zwiększa wynagrodzenia nauczycieli, zmaga się z zarzutem, że rządowa dotacja nie wystarcza na pokrycie tych podwyżek. W tym roku płace nauczycieli (tak jak niemal w całej budżetówce) wzrosną o 7,8 proc. Samorządy mają już dość i chcą się domagać wyrównania zaniżonej według nich subwencji oświatowej. Szczeciński magistrat rozpoczął o to batalię na drodze sądowej.
- Do 2018 r. subwencja oświatowa przekazywana do gminnej kasy przez Ministerstwo Edukacji Narodowej pokrywała jedynie 100 proc. kwoty wynagrodzeń dla nauczycieli. Pozostałe koszty, np. wynagrodzenie pracowników niepedagogicznych czy utrzymanie obiektów oświatowych, gmina musi finansować z własnych środków, które pochłaniają ogromną część budżetu lokalnego - wyjaśnia Marta Kufel z Urzędu Miasta Szczecin. Jak podkreśla, od 2018 r. pieniądze przekazywane przez rząd nie wystarczają nawet na pensje nauczycieli. Z tego powodu szczeciński magistrat będzie domagał się zapłaty różnicy pomiędzy uzyskaną od Skarbu Państwa kwotą subwencji a rzeczywistym poniesionym przez samorząd wydatkiem na wynagrodzenia nauczycieli w latach 2018-2020. Wysokość roszczenia oszacowano na ponad 111 mln zł.
Pozostało
79%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama