Nowa matura to nie tylko wyzwanie dla uczniów i nauczycieli. To również egzamin dojrzałości urzędników. Od nich zależy jego jakość. Niedobrze byłoby, żeby w szczegółach jej zabrakło. Tymczasem błędów w systemie jest coraz więcej.
A to problemy z serwerami przy logowaniu na szkolenia dla egzaminatorów, o czym dziś piszemy w DGP. A to chęć wysyłania przez Centralną Komisję Egzaminacyjną tematów na ustną maturę z języka polskiego tego samego dnia (w przypadku problemów z internetem w jednej ze szkół kładłoby to maturę w całej Polsce). A to pomysł, by kolorować ławki i według specjalnego kodu usadzać uczniów i tym samym lepiej ich kontrolować.
Niepoważne wydaje się to, że w gruncie rzeczy techniczne problemy mogą wpłynąć na obraz całości. I co ważniejsze – losy maturzystów. Wynik tego egzaminu przecież decyduje o tym, na jakie studia się dostaną.
Nowa matura to sporo dobrych pomysłów. Po raz pierwszy nie będzie sławnego klucza, czyli listy uznawanych słów i wypowiedzi, które niejednokrotnie decydowały o zyskaniu lub utracie punktu. Jak opowiadał jeden z maturzystów, nauczyciel nie uznał słowa „fortel”, bo w kluczu był „podstęp” (temat dotyczył wojny trojańskiej). Dobrze, że takie sytuacje przechodzą do lamusa. Teraz będzie spora dowolność. Co zresztą spowodowało, że uczniowie czują się zagubieni. Jak opowiadają nauczyciele – pytają, co mamy pisać?! Odpowiedź, że to, co myślą, wydaje im się mało prawdopodobna. I to też dużo mówi o systemie. Ale to jeszcze inny temat.