Najnowsze badania CBOS pokazują, że najwięcej przypadków cyberprzemocy względem nauczycieli ma miejsce w liceach. Prawie co trzeci uczeń publicznego LO (32 proc.) deklaruje, że w jego szkole doszło do takiego zajścia przynajmniej raz w ciągu ostatniego roku szkolnego.

Najbardziej zjawisko nasiliło się natomiast w szkołach branżowych, gdzie potwierdza je już 25 proc. uczniów, podczas gdy w 2018 r. było to tylko 13 proc.
Dla ekspertów nie jest to zaskoczeniem. Jak podkreśla Lucyna Kicińska z Polskiego Towarzystwa Suicydologicznego oraz zespołu roboczego ds. prewencji samobójstw i depresji przy Radzie ds. Zdrowia Publicznego Ministerstwa Zdrowia, cyberprzemoc jest wysublimowana, wymaga potencjału intelektualnego. Stąd nie powinno dziwić, że najbardziej rozpowszechniona jest w liceach.
Analiza CBOS i Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom pokazuje, że przemocy doświadczają też uczniowie. W ciągu ostatniego roku z przemocą psychiczną zmierzyło się 26 proc. uczniów (w tym 14 proc. wielokrotnie), a 13 proc. padło ofiarą cyberprzemocy. To odpowiednio o 2 i 3 pkt proc. więcej niż przed pandemią.
Na podobnym poziomie, w porównaniu z sytuacją sprzed trzech lat, są inne niepokojące zjawiska - 3 proc. uczniów doświadczyło napastowania seksualnego, a 2 proc. zabrano pieniądze lub jakiś przedmiot przy użyciu siły lub grożąc jej użyciem. Pandemia, w której przeważało zdalne nauczanie, sprawiła natomiast, że zmniejszyła się liczba przypadków przemocy fizycznej. Mimo to w ostatnim roku 6 proc. uczniów przyznało, że zostało pobitych.
Przypadki wykluczenia lub odtrącenia przez grupę zdarzają się najczęściej w publicznych liceach ogólnokształcących - takie doświadczenia miało 29 proc. uczniów tych szkół, a najrzadziej w szkołach branżowych (17 proc.). Z drugiej strony w tych ostatnich nieco częstsze niż w innych placówkach są przypadki kradzieży (doświadczyło jej 13 proc. spośród ich uczniów) lub pobicia (11 proc.).
Istnienie przemocy potwierdzają eksperci i szkoły. Przyznają, że zmienia swoją specyfikę, przenosi się do sieci, trafia na portale. Przemoc bowiem nie jest celem samym w sobie, lecz jedynie drogą do celu. Poza tym ta fizyczna jest zabraniana i łatwo ją namierzyć. Naturalnym jest więc, że dzieci i młodzież szukają sposobu, by nadal dążyć do celu, ale nie być namierzonym. Dlatego przenoszą swoje działania do sieci, gdzie bywają trudniejsi do uchwycenia.
- Uczniowie, ale też absolwenci, zakładają strony, fora, na których czują się bardziej bezkarni. W okrutny, krzywdzący sposób wyśmiewają swoich kolegów, ale i nauczycieli. Co gorsza, rodzice albo nie mają o tym wiedzy, albo dają na te działania ciche przyzwolenie - mówi Wiesław Kosakowski, dyrektor III LO w Gdyni. I dodaje, że stara się uświadamiać uczniom, że sieć nie jest ich sferą prywatną, że nie mogą lżyć, używać wulgaryzmów. Autorami tych treści bywa młodzież z domów bez problemów finansowych, gdzie rodzice mają wyższe wykształcenie. - Myślę, że to konsekwencja tego, co ogólnie dzieje się w życiu publicznym. Bez względu na zabarwienie polityczne język debaty sięga niekiedy bruku. Młodzież, jako odbiorca tych treści, nabiera przekonania, że skoro inni wyszydzają bezkarnie, ona też tak może. Nie widzi, że plugawienie innych jest formą przemocy, wyrządzaniem krzywdy psychicznej. Zaciera się granica wyczuwania tego, co jest krzywdą - zaznacza.
Niezmiennie receptą jest, jak słyszymy, rozmowa i przekonywanie, że każde działanie niesie konsekwencje. - Podczas nauczania zdalnego korzystaliśmy z Teamsa. Uczniowie zaczęli nagrywać lekcje. Część nauczycieli zaprotestowała. Skoro uczniowie się nam nie pokazują, wyłączają kamerki, też mamy prawo do prywatności, ochrony wizerunku, argumentowali - opisuje Jacek Piwoński, wicedyrektor I LO w Łodzi. Szkoła nie chciała wprowadzać zakazów, poprosiła uczniów, by tego nie robili. Dyrektor Piwoński jest też administratorem szkolnego systemu i widzi, że prośby podziałały. Dodatkowo liceum od lat ściśle współpracuje z firmą teleinformatyczną, która robi szkolenia, co wolno w sieci. - Świadomość tego wśród naszych uczniów jest wysoka - mówi. Dodaje jednak, że trzeba reagować na bieżąco. Jak wtedy, gdy uczniowie stworzyli kabaret, w którym wcielali się w nauczycieli. Nagranie znalazło się na YouTubie. Wzbudziło mieszane uczucia wśród kadry. Stanęło na tym, że z filmiku zniknęły podpisy, na których były nazwiska poszczególnych pedagogów.
Zdaniem ekspertów przemoc w szkole to konsekwencja problemu dostępu do psychiatrów. Jest ich ok. 400 na 6,5 mln dzieci. To sprawia, że zaburzenia u dzieci nie są diagnozowane, przez co nie można wcześniej na nie reagować. A rodzice i nauczyciele nie zawsze mają czas lub umiejętności, by wysłuchać najmłodszych. ©℗
ikona lupy />
Czy w twojej szkole zdarzyło się, że uczniowie zamieścili w internecie bez zgody nauczycieli zdjęcia/filmy, które kompromitowały nauczycieli? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe