Jak obniżyć czesne za ucznia w niepublicznej placówce? Szansą na to jest orzeczenie o potrzebie kształcenia specjalnego. Szkoły bardzo chętnie przyjmują takie dzieci, w zamian oferując obniżkę comiesięcznej opłaty albo nawet całkowite z niej zwolnienie. W tle są natomiast wątpliwości konstytucyjne i ewentualny zarzut dyskryminacji.

Ciągłe zastępstwa w samorządowych szkołach z powodu braków kadrowych, liczne absencje chorobowe wśród nauczycieli, brak dodatkowych zajęć dla uczniów. Do tego przepełnione klasy z powodu zwiększonej ich liczby - to główne bolączki lokalnych włodarzy, którzy muszą zapewnić dzieciom i młodzieży kształcenie w swoich regionach. Między innymi z tych powodów część opiekunów zapisuje swoje dzieci do prywatnych szkół. Robią tak, mimo że to dodatkowy wydatek. W małych miejscowościach czesne wynosi kilkaset złotych, ale już w dużych miastach nawet 3 tys. zł miesięcznie. Dla rodziców dzieci z orzeczoną niepełnosprawnością jest szansą na obniżenie czesnego. Ale dyrektor prywatnej szkoły, chcąc pomóc rodzicom w obniżeniu wydatków, musi zachować szczególną ostrożność, aby się nie narazić na zarzut łamania prawa, w tym dyskryminacji.

Kwestia ceny

W niepublicznych szkołach ich właściciele mogą liczyć na 100 proc. subwencji oświatowej, które trafiają na gminnych uczniów. Dodatkowo mogą one pobierać czesne od opiekunów. Z kolei w przedszkolach 100 proc. otrzymują tylko te placówki, które nie pobierają czesnego. W pozostałym przypadku jest to 75 proc. kosztów na przedszkolaka, jakie ponosi samorząd.
Mimo kryzysu właściciele prywatnych placówek nie narzekają na brak chętnych. Nadrabiają lepszą ofertą zajęciową, a także dodatkową opieką i specjalistami, których wciąż w samorządowych szkołach jest niewielu.
- Zapewniamy opiekę do godz. 17. W tygodniu mamy pięć godzin języka angielskiego i dwie godziny niemieckiego już od pierwszej klasy podstawówki. Od września za namową rodziców otwieram też liceum ogólnokształcące, aby dzieci mogły kontynuować w naszej placówce naukę - potwierdza Iwona Płocka, z niepublicznej szkoły w Piotrowicach.
- Czesne jest u mnie na takim poziomie, żeby opiekunowie średnio zarabiający mogli sobie pozwolić na jego opłacenie - dodaje.
Podobnie jest w innych aglomeracjach. - Mamy cały czas listę rezerwową, m.in. w Lublinie. Trochę luźniej jest w Łęcznej i Kijanach - przyznaje Anna Skrzypek-Woźniacka właścicielka niepublicznych placówek.
- Zainteresowanie prywatnymi szkołami z roku na rok rośnie. Są placówki, gdzie czesne wynosi 250 zł miesięcznie, a to tylko niewiele więcej od tego, co rodzice w ramach darowizn wpłacają na konta samorządowych szkół - mówi Beata Patoleta, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego.

Chętnie zwalniają

Co ciekawe, właściciele tych placówek przy przyjmowaniu dzieci do przedszkoli lub szkół biorą pod uwagę sytuację materialną i rodzinną rodziców, wielodzietność, a także ewentualne dysfunkcje zdrowotne potencjalnych uczniów. Na dziecko z orzeczoną niepełnosprawności niepubliczne placówki oferują obniżenie czesnego, a w wielu przypadkach nawet jego całkowitą redukcję.
- Rodzice dzieci w trudnej sytuacji czy z orzeczeniami są najczęściej zwalniani z czesnego. Takie sprawy rozpatrujemy indywidualnie - potwierdza Iwona Płocka. I dodaje, że niezależnie od podjętej decyzji każde dziecko z autyzmem lub aspergerem ma nauczyciela wspomagającego, który nie jest przypisany do grupy uczniów, ale do konkretnej osoby.
- U mnie dzieci z orzeczeniami są zwolnione z czesnego. Mają zapewnione komfortowe warunki do nauki i terapii dostosowanych do ich problemów zdrowotnych. Jeśli jest taka potrzeba, mogą uczyć się w małych grupach, do tego korzystać z integracji sensorycznej - zapewnia Justyna Wąsala-Gura, dyrektor placówek niepublicznych na Lubelszczyźnie. Podobnie robią inni właściciele niepublicznych placówek. Anna Skrzypek-Woźniacka wskazuje, że dzieci z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego w jej placówkach w ogóle nie płacą. Mimo to mają dodatkowe zajęcia i terapeutów.
Działania niepublicznych placówek oświatowych to efekt zasad ustalania limitu finansowania na jednego ucznia - zasadniczo placówka oświatowa dostaje z budżetu państwa 6 tys. zł rocznie na jedno dziecko. W przypadku dziecka z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego z poradni psychologiczno-pedagogicznej szkoła może otrzymać często znacznie ponad 50 tys. zł w skali roku. Zdaniem ekspertów taki mechanizm dofinansowywania pozwala prywatnym szkołom na obniżanie lub zwolnienie z opłacania czesnego. Dlaczego w takim razie szkoły samorządowe mają problemy ze wspieraniem uczniów potrzebujących dodatkowej pomocy w nauce? Eksperci wskazują na inne zasady zatrudniania nauczycieli. W jednostkach publicznych pracują oni na podstawie Karty nauczyciela, w prywatnych - mogą zawierać umowy wynikające z kodeksu pracy. A to daje większą elastyczność chociażby związaną z tym, ile godzin nauczyciel może pracować w tygodniu. - Nauczyciel wspomagający zatrudniony w publicznej szkole na podstawie Karty nauczyciela ma 20-godzinne tygodniowe pensum, a w prywatnych placówkach pracuje często 40 godzin tygodniowo. Samorządy z pieniędzy subwencyjnych mogą co najwyżej opłacić dwie trzecie etatu, a prywatna placówka całość - mówi Grzegorz Pochopień z Centrum Doradztwa i Szkoleń OMNIA, były dyrektor departamentu współpracy samorządowej MEN.

Wątpliwości prawne

Część placówek jednak ma wątpliwości, czy taka praktyka jest właściwa.
- Na naszym terenie większość prywatnych placówek oświatowych reklamuje się tym, że czesne wynosi 200 zł dla dziecka z orzeczeniem, a 800 zł dla pozostałych uczniów. Ja odeszłam od takiej praktyk po tym, jak jedna z matek zrezygnowała z naszej oferty tylko dlatego, że nie zgodziłam się na obniżenie czesnego z uwagi na orzeczenie o potrzebnie kształcenia specjalnego - mówi Iwona Czadankiewicz, właścicielka niepublicznych placówek w Bielsku-Białej.
- Sprawę oddaliśmy do sądu i wygraliśmy. Matka musiała zapłacić zaległe czesne. Skład orzekający uznał, że taka praktyka byłaby wręcz dyskryminująca dla pozostałych rodziców, którzy płacą pełne czesne. Wyższa subwencja świadczy tylko o tym, że dziecko z orzeczeniem potrzebuje dodatkowego wsparcia specjalistów i zajęć. A czesne w dużej mierze trafia na utrzymanie placówki - przyznaje.
Mecenas Beata Patoleta przyznaje, że te placówki, które decydują się na obniżenie lub rezygnują z czesnego w przypadku dzieci z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego, mogą się narazić na zarzut dyskryminacji.
- Trudno jednak to wykazać, bo rodzice takiego dziecka zawierają umowę cywilnoprawną z właścicielem prywatnej placówki, do której osoby trzecie nie mają wglądu - potwierdza.
Prawnicy przyznają, że dotacja na poziomie ponad 50 tys. zł może się wydawać wysoka. Dodają jednak, że wszystko jest uzależnione od tego, w jakiej miejscowości placówka działa i jakie są jej koszty utrzymania. Są one wyższe, co naturalne, w większych aglomeracjach. Organ prowadzący ponosi wyższe wydatki na wynagrodzenia pracowników, utrzymanie budynku, w tym przede wszystkim na jego najem.
- Niekiedy dotacje oświatowe, które wydawałoby się, że są na wysokim poziomie, mogą się okazać niewystarczające na pokrycie wszystkich wydatków bieżących. Należy przy tym pamiętać, że przyjęty model finansowania systemu oświaty wskazuje na konieczność przeznaczenia istotnej części subwencji na kształcenie specjalne. I to wyłącznie na realizację zaleceń zawartych w orzeczeniach - wyjaśnia Łukasz Łuczak, adwokat i ekspert ds. prawa oświatowego.
OPINIA
Ewa Tatarczak szefowa Rady Poradnictwa, ogólnokrajowej organizacji zrzeszającej pracowników poradni psychologiczno-pedagogicznych
Rośnie liczba orzeczeń o kształceniu specjalnym, a pomoc jest niewystarczająca
Ewa Tatarczak szefowa Rady Poradnictwa, ogólnokrajowej organizacji zrzeszającej pracowników poradni psychologiczno-pedagogicznych / Dziennik Gazeta Prawna
Rodzic dziecka z orzeczeniem o potrzebie kształcenia specjalnego powinien mieć w każdego typu placówce zapewnione takie same warunki jego nauczania. W szkołach prywatnych czy publicznych powinien być dostęp do takiej samej liczby specjalistów, a także zapewnione odpowiednie warunki lokalowe i wyposażenie sal terapeutycznych. Wiadomo, że dla właściciela niepublicznej szkoły liczy się zysk. To jest przecież prowadzenie działalności gospodarczej. Trudno więc się dziwić, że rezygnują z czesnego od uczniów z orzeczeniami w zamian za otrzymanie niemal 10-krotnej wyższej od pozostałych uczniów subwencji oświatowej. Trzeba jednak pamiętać, że ta pomoc dla niepełnosprawnych pochodzi z pieniędzy publicznych. Samorządy często nie mają odpowiednich środków, aby stworzyć takie warunki, jak niektóre prywatne placówki. Do tego wszystkiego liczba orzeczeń z roku na rok rośnie. W tym roku odnotowujemy znaczący udział w orzeczeniach dzieci z Ukrainy, a one podbijają ogólną ich liczbę. W populacji liczba oświadczeń o niepełnosprawności również wzrasta. Resort edukacji nie chce nam nawet ujawniać tych szacunków z Systemu Informacji Oświatowej. Do tego w tym roku mamy do czynienia z jeszcze większym przepełnieniem klas, a to powoduje, że indywidualizacja nauczania osób niepełnosprawnych jest bardzo utrudniona. Jednocześnie sieć placówek niepublicznych jest nierównomiernie rozłożona, a to ogranicza dostęp do odpowiedniej pomocy. Z kolei wprowadzenie od 1 września 2022 r. standardów zatrudnienia w szkołach samorządowych nauczycieli specjalistów jest dobrym krokiem, ale na razie wciąż garstka placówek ma odpowiednią liczbę takich pracowników, w tym psychologów. Trzeba więc jeszcze bardziej zwiększyć pulę pieniędzy na kształcenie dzieci z problemami zdrowotnymi.