Za chwilę rozpoczęcie roku akademickiego, a są w kraju szkoły wyższe, które podobnie jak podstawowe i średnie mają kłopoty kadrowe. Jak wynika z sondy DGP, problem dotyczy również tych najstarszych i najlepszych.

Wrzesień to nie tylko czas naboru studentów na nowy semestr akademicki. Trwa również walka o kadrę. A toczy się ona nie tylko między uczelniami, ale też między nimi a firmami.
– Do tego jest nierówna, bo firmy krajowe i zagraniczne mogą zaoferować specjalistom kilkukrotnie wyższe pensje. Jednocześnie musimy się liczyć z groźbą odejść naszych pracowników, których rynek kusi lepszymi warunkami płacy – mówi prof. inż. Paweł Pławiak, dziekan Wydziału Informatyki i Telekomunikacji Politechniki Krakowskiej, na której trwa właśnie nabór na wolne stanowiska asystentów i adiunktów. I dodaje, że dla młodych specjalistów z kilkuletnim stażem pracy wyższa pensja może mieć decydujące znaczenie w wyborze pracodawcy, zwłaszcza teraz – wobec inflacji i rosnących kosztów kredytów.
O informatyków w ogóle jest trudno, nie tylko na uczelniach. Konkursy na wolne stanowiska są od wielu miesięcy przedłużane i nie udaje się ich rozstrzygnąć. W Krakowie, jak słyszymy, jest to tym trudniejsze, że siedziby mają tu liczne firmy i korporacje z tego sektora.
Remedium? Uczelnie są zgodne: wzrost wynagrodzeń. Trwają obecnie rozmowy w sprawie systemowych rozwiązań między środowiskiem akademickim, reprezentowanym przez KRASP, a ministerstwem nauki. Uczelnie starają się też same pozyskiwać środki na ten cel poza subwencją, zwiększając m.in. współpracę z przemysłem. Choć z tym bywa różnie.
Rektor Politechniki Łódzkiej, prof. Krzysztof Jóźwik, regularnie spotyka się z szefową tutejszego Centrum Zarządzania Kapitałem Ludzkim. – Wśród spraw, które omawiamy, jest dużo związanych z odejściami pracowników. Ogłaszamy konkursy na zwolnione stanowiska. Wpływają odpowiedzi, choć nie zawsze są satysfakcjonujące i proces się przedłuża – mówi. Jeśli chodzi o powody migracji pracowników z uczelni do firm, to widzi ich kilka. Po pierwsze wysokość pensji, po drugie perspektywy jej wzrostu. Przy stałej subwencji i konieczności zachowania rezerwy na dramatycznie drożejące media, nie ma na uczelniach środków na jej podniesienie. – Staramy się, by nasza kadra mogła zarobić na prowadzonych z biznesem projektach, ale – i to jest po trzecie – obserwujemy zahamowanie w przemyśle, co skutkuje, że nasza współpraca jest mniej intensywna niż np. przed pandemią – ocenia.
Dlatego, jak dodaje Maciej Dzwonnik, rzecznik Politechniki Gdańskiej, uczelnia m.in. stara się wspierać naukowców, ułatwiając im dostęp do finansowania ze źródeł zewnętrznych, np. z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.
– Przez ostatnie dwa lata otworzyliśmy również ok. 30 programów wspierających rozwój kompetencji naukowców na różnych płaszczyznach. Było to możliwe dzięki otrzymaniu przez PG statusu uczelni badawczej – jako jednej z dziesięciu w Polsce – i tym samym otrzymaniu dodatkowego dofinansowania w wysokości 10 proc. subwencji budżetowej rocznie. Te rozwiązania są jednak z reguły przygotowane dla absolwentów i doktorantów, a często zdarza się, że studenci już podczas studiów otrzymują atrakcyjne stanowiska w sektorze prywatnym i kończą naukę na etapie studiów inżynierskich – komentuje Maciej Dzwonnik.
Magdalena Nieczuja-Goniszewska, rzecznik Uniwersytetu Gdańskiego, opisuje, że niecałe 4 proc. tutejszego działu obsługi stanowią osoby urodzone po 1990 r. Wiele etatów zabezpieczają emeryci, na których miejsce nie ma chętnych. Odchodzą także nauczyciele i specjaliści IT. – Wynagrodzenie asystenta jest tak niskie, że po obligatoryjnej podwyżce z MEiN początkujący nauczyciel akademicki będzie zarabiał tyle, ile pracownicy obsługi. Wiele pełnych etatów jest dzielonych na pół, by zabezpieczyć przynajmniej dydaktykę – dodaje.
Uczelnie mówią wprost: problemy z rekrutacją i zatrzymaniem pracowników nigdy nie były tak widoczne i uciążliwe jak obecnie. Profesor Piotr Jedynak, prorektor Uniwersytetu Jagiellońskiego ds. polityki kadrowej i finansowej, tłumaczy, że pensje uniwersyteckie nigdy nie należały do najwyższych, ale w przeszłości były przynajmniej godziwe. – Dzisiaj, wskutek inflacji i równocześnie homeopatycznego na jej tle wzrostu nakładów na szkolnictwo wyższe, wynagrodzenia pracowników uniwersytetu stały się skrajnie niekonkurencyjne – podkreśla. Na tej uczelni największe problemy są z zatrudnieniem młodych pracowników na stanowiska asystentów. W grupie pracowników administracyjnych najtrudniej zatrudnić i zatrzymać tych, którzy mają specjalistyczne kompetencje, czyli z zakresu zamówień publicznych, IT czy HR. – Dlatego, jeśli nie dojdzie do radykalnie pozytywnej zmiany w finansowaniu uniwersytetów, w nieodległej przyszłości zabraknie wykładowców, a proces kształcenia studentów będzie zredukowany. To z kolei wpłynie negatywnie na konkurencyjność kraju – ostrzega prof. Jedynak.
Rzecznik Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie przedstawia niepokojące statystyki: w 2022 r. więcej pracowników niż w roku ubiegłym rozwiązało tu umowy, uzasadniając swoje decyzje m.in. rosnącymi kosztami życia (w przypadku nauczycieli to trzykrotny wzrost, wśród pozostałych nawet pięciokrotny). – W upływającym roku akademickim sześć rekrutacji zakończono bez wyłonienia kandydata spełniającego kryteria. Niepokojące są konkursy, do których nie zgłosił się nikt. W 2022 r. stanowiły one ok. 7 proc. naborów. Wakaty dotyczą stanowisk asystenta i adiunkta – wylicza Paweł Kozakiewicz, rzecznik krakowskiego UE. Rośnie tu wprawdzie grupa chętnych do pracy w charakterze nauczyciela akademickiego pochodzących z innych państw. Rzadko jednak kandydaci spełniają wymogi dotyczące udokumentowanego tytułu naukowego i znajomości języka polskiego.