Związki zawodowe powinny być bardziej stanowcze w rozmowach z Ministerstwem Edukacji i Nauki. Tego zdania jest aż 97 proc. szkolnej kadry pedagogicznej, którą na prośbę DGP spytało Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów. Zwłaszcza teraz, gdy okazało się, że podwyżki będą niższe od zapowiadanych.
Związki zawodowe powinny być bardziej stanowcze w rozmowach z Ministerstwem Edukacji i Nauki. Tego zdania jest aż 97 proc. szkolnej kadry pedagogicznej, którą na prośbę DGP spytało Ogólnopolskie Forum Oświatowe Nauczycieli i Dyrektorów. Zwłaszcza teraz, gdy okazało się, że podwyżki będą niższe od zapowiadanych.
W środowisku widać podział co do tego, jaką formę nacisku przyjąć. Ta, która cieszy się w tej chwili największym poparciem, to strajk. Popiera go ponad 44 proc. respondentów. Jednocześnie 41 proc. uważa, że to rozwiązanie nic nie zmieni, i nawiązuje do strajku z 2019 r.
Wszystkich ankietowanych łączy natomiast przekonanie, że wynagrodzenia dla nauczycieli powinny wzrosnąć. Wspólny jest też brak zgody na przyjęcie propozycji, o której ostatnio wspominał resort edukacji. Przypomnijmy, wiceminister Dariusz Piontkowski po ostatnim spotkaniu zespołu ds. statusu zawodowego nauczycieli mówił, że w maju - podobnie jak cała sfera budżetowa - nauczyciele otrzymali podwyżkę 4,4 proc., a od września tego roku znacząco wzrośnie wynagrodzenie nauczycieli wchodzących do zawodu (wskaźnik kwoty bazowej o 20 proc.). - Do tego chcemy dołożyć w przyszłym roku co najmniej 9 proc. To jest propozycja MEiN podczas prac budżetowych. Będzie to jeden z ważnych punktów rozmów z premierem - mówił.
87 proc. badanych uznało, że związki nie powinny przystać na 9 proc. Tymczasem wygląda na to, że oferta dla pedagogów jest nawet niższa. Wczoraj rząd przyjął projekt ustawy budżetowej na 2023 r., który zakłada wzrost wynagrodzeń dla wszystkich nauczycieli o 7,8 proc. od 1 stycznia 2023 r.
- Nie rozumiemy, dlaczego raptem tydzień wcześniej MEiN rzucał na stół 9 proc., podkreślając, że na ten temat toczą się od tygodni rozmowy z premierem i ministrem finansów - komentuje Magdalena Kaszulanis, rzeczniczka Związku Nauczycielstwa Polskiego. Zapytaliśmy resort o decyzję rządu. Na odpowiedź czekamy.
Monika Ćwiklińska z oświatowej Solidarności podkreśla, że proponowane wysokości podwyżek nie rekompensują strat. - Nasze uposażenie traci siłę nabywczą z każdym miesiącem. Te tzw. podwyżki to jedynie rozpaczliwa pogoń za płacą minimalną. Tak zwane 20 proc. dla nauczycieli wchodzących do zawodu dotyczy jedynie 15 proc. środowiska. Przez pierwsze lata pracy nauczyciel nie dostaje też żadnych dodatków. Ten motywacyjny, który powinien, jak nazwa wskazuje, mobilizować, jest rozdzielany przez dyrektorów uznaniowo. Za wychowawstwo dostaje się 300 zł brutto. Dopiero po trzech latach pojawia się dodatek stażowy, 1 proc. za jeden rok, ale nie więcej niż 20 proc. - wylicza. Podkreśla, że pieniądze są marne i demotywujące. - Nie widzę rzeszy absolwentów szkół wyższych, która ruszy do pracy w oświacie na tych warunkach.
Przedstawiciele central związkowych spotkali się wczoraj, by wypracować wspólne stanowisko w sprawie wynagrodzeń nauczycieli oraz pomysłu powołania międzyzwiązkowego komitetu protestacyjnego. Jak słyszymy, ta ostatnia decyzja zapadnie w dniu rozpoczęcia roku szkolnego. Centrale wyraziły wolę współpracy.
- Pytamy środowisko, na co jest gotowe - mówi Monika Ćwiklińska. Przekonuje, że brane są pod uwagę różne rozwiązania. Chociażby to podpowiedziane przez policjantów, którzy w ramach protestów masowo przechodzili na L4.
Inne rozwiązanie, które - jak słyszymy - może być formą presji, to bardzo dosłowne przestrzeganie tzw. godzin dostępności. I jeśli nauczyciel ma być od września do dyspozycji rodziców i uczniów danego dnia między np. 14 a 15, to tylko wtedy. Kolejne - propozycja, by nauczyciele zabrali ze szkół wszystko, co jest ich prywatną własnością, a służyło dotąd, z braku innych możliwości, prowadzeniu zajęć. - Nierzadko nauczyciel przynosił do szkoły swój laptop, by na lekcji zrobić prezentację, bo szkolny sprzęt był zajęty lub nie nadawał się do użytku. To samo dotyczy pomocy naukowych - wylicza Ćwiklińska.
Od wszystkich związków słyszymy, że w najbliższych godzinach i dniach kluczowe jest przeprowadzenie akcji informacyjnej. Przede wszystkim wśród rodziców, do których, jak słyszymy, trzeba dotrzeć z informacją, że nie chodzi w tych rozmowach tylko o postulaty płacowe, lecz także o jakość edukacji. Tak, by m.in. do zawodu nie odbywała się selekcja negatywna i by miał kto uczyć. Jak pokazują wyniki omawianej ankiety, 55 proc. pytanych mówi, że w ich szkołach będzie nawet po kilka wakatów. Co więcej, ponad 60 proc. jest przekonanych, że będzie ich więcej niż w poprzednim roku.
/>
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama