Rok wyborczy nie jest dobrym czasem na radykalne zmiany, ale jeśli władza się nie zmieni, jednym z naszych pierwszych posunięć będzie dokończenie reformy oświaty i zmiana statutu zawodowego nauczyciela - powiedział PAP szef MEiN Przemysław Czarnek. Teraz, jako pełnomocnik PiS na Opolszczyźnie, będzie "partyjnym menagerem".
PAP: Gdyby mógł pan podsumować, w jakiej kondycji polska szkoła wchodzi w nowy rok szkolny, powiedzieć, jakie są jej mocne strony, a czego powinniśmy się obawiać?
Prof. Przemysław Czarnek: Mocne strony to nowoczesność, absolutnie wcześniej niebywała, prawdziwy przełom, który nastąpił m.in. przez epidemię COVID. My tego nie widzimy, bo żyjemy tu i teraz, ale proszę sobie wyobrazić, że w 11800 szkołach podstawowych mamy od 1 września nowoczesne laboratoria przyszłości z drukarkami 3D, z robotami, z nowoczesnymi studiami nagrań, sprzętem technicznym różnego rodzaju, goglami VR, dzięki którym można oglądać film będąc w środku akcji…
PAP: I szkoły to wykorzystują?
P.C.: Absolutnie tak, wszystkie podstawówki, no może z małym marginesem, ale 99 proc. podstawówek zakupiło laboratoria przyszłości za miliard złotych. I dzieci, i nauczyciele z tego korzystają. Co więcej, 1 września ruszą w Polskę autobusy z ekspertami, którzy będą dojeżdżać do szkół, które będą tego potrzebowały po to, żeby szkolić nauczycieli, w jaki sposób korzystać jak najbardziej efektywnie z tego sprzętu. Będą również filmowcy, którzy zaprezentują filmy historyczne na goglach VR w tych szkołach, które te okulary zakupiły. To jest nowoczesność, która jest niespotykana – przepraszam, że to powiem – również na Zachodzie. Mamy wszystkie szkoły, bez jednego wyjątku, podłączone do szybkiego internetu – tego nawet w Niemczech nie ma, jak mi mówią przedstawiciele największej polskiej firmy informatycznej, która tworzy dla Niemców szkoły w chmurze. Nie wszystkie szkoły w Niemczech są podłączone do szybkiego internetu, w Polsce – tak. W sprzęt komputerowy wyposażeni są wszyscy, którzy chcieli się weń wyposażyć. Jeśli gdzieś nie ma sprzętu, to jest ewidentnie wina organu prowadzącego i dyrektora, bo myśmy pozytywnie odpowiedzieli na wnioski absolutnie każdego samorządu, pod warunkiem, że złożył taki wniosek o sprzęt informatyczny w ramach programu zdalna szkoła. Wpompowaliśmy setki milionów złotych w informatyzację szkół. Szkoła jest nie tylko nowoczesna, ona także się rozbudowuje - 5 mld. 200 mln. zł. tylko i wyłącznie z Polskiego Ładu w ostatnich kilku miesiącach to są potężne inwestycje w infrastrukturę edukacyjną. A są gminy, które tylko i wyłącznie na ten cel postawiły, głównie podmiejskie, jak gmina Niemce pod Lublinem; one się rozbudowują, gdyż przeprowadzają się do nich ludzie z miasta, młode małżeństwa z małymi dziećmi, więc w starych szkołach się te dzieci nie mieszczą. Dlatego wójt Niemiec pozyskał z Polskiego Ładu i innych rządowych funduszy ponad 17 mln zł na rozbudowę i unowocześnienie szkół.
PAP: A słabe strony?
P.C.: Myślę, że ten nieustanny zgiełk wokół polskiej szkoły i wciąż obecna Karta Nauczyciela, która niszczy życie nauczycielskie. A także brak zmian systemowych, które proponowaliśmy, a które będą konieczne do przeprowadzenia, ale na taką skalę, jak chcieliśmy to zrobić, to już chyba dopiero po wyborach, w nowej kadencji - kto będzie rządził, ten będzie przeprowadzał, ale to jest absolutnie konieczne. Nie jest bowiem możliwe, żeby panował ustrój, który jest niesprawiedliwy dla samych nauczycieli. Dam taki przykład: jeśli mamy nauczyciela, który uczy w klasie, dajmy na to, sześcioro dzieci, w niewielkiej szkole, świetnie wyposażonej i ma jeszcze dodatek do tego, i nauczyciela, który uczy 35 osób w jednej klasie, w centrum wielkiego miasta, w molochu, gdzie do szkoły uczęszcza 3 tys. dzieci, to są kompletnie dwie różne planety. To samo dotyczy dyrektorów tych dwóch szkół. A zarabiają często tyle samo.
PAP: Ale czy to nie jest czasem tak, że organ założycielski szkoły może „dosypać” takiemu bardzo zapracowanemu nauczycielowi pieniędzy?
P.C.: Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby organ założycielski płacił więcej nauczycielom w dużych szkołach, ale z jakichś powodów nie chce tego robić. Stąd cieszę się, że rada ministrów przyznała w środę 13,6 mld zł. dodatkowych środków finansowych dla samorządów na wydatki bieżące, bo te pieniądze pozwolą, mam nadzieję, na to, żeby więcej środków trafiło na utrzymanie szkół. Powtórzę: zmiana w statusie nauczycieli są niezbędne: nauczyciel powinien zarabiać więcej, pracować w innym systemie, zdecydowanie mniej dla biurokracji, więcej dla ucznia, zdecydowanie więcej w szkole, a mniej w domu.
PAP: Nie obawia się Pan, że w tym roku szkolnym będzie za mało nauczycieli, o czym wciąż się słyszy?
P.C.: Dlaczego za mało? Mówi się wiele dziwnych rzeczy. Podczas spotkania ze związkami zawodowymi jedna z pań powiedziała, że gdyby policzyć wszystkie nadgodziny okaże się, że brakuje aż 150 tys. nauczycieli. Pomyślałem, że to szaleństwo, bo do tych 700 tys. pracujących nauczycieli ona by chciała dorzucić kolejne 150 tys., w sytuacji, kiedy 1,5 mln. dzieci ubyło ze szkół? Nie ukrywam, że zdarzają się problemy z nauczycielami w centrach dużych miast, ale to nie oznacza, że potrzebujemy zatrudnić taką armię nowych.
PAP: Dlaczego zmiany systemowe w oświacie mają być dopiero po nowym rozdaniu?
P.C.: Gdyż rok wyborczy nie jest dobrym czasem na radykalne zmiany, ktoś, kto wprowadza nowe rzeczy powinien wziąć także odpowiedzialność za ich realizację, trudno by było uchwalić coś, co miałoby mieć okres przejściowy nie za mojej kadencji, jeśli po wyborach miałaby się zmienić władza – choć liczę na to, że się nie zmieni. A jeśli się nie zmieni, to jednym z naszych pierwszych posunięć będzie dokończenie tej reformy i zmiana statutu zawodowego nauczyciela, zmiana systemu wynagrodzeń. Chciałbym, żeby w nowoczesnej szkole nauczyciel pracował w nowoczesnym systemie zatrudnienia.
PAP: Wiem, że – właśnie w związku z rokiem wyborczym – wkrótce rusza pan w Polskę, będzie pan robił porządek w strukturach partyjnych na Śląsku.
P.C.: Na Śląsku premier Morawiecki jest liderem i nie chciałbym za niego robić porządków. Ja to raczej na Opolszczyźnie.
PAP: Opolszczyzna to także Śląsk.
P.C.: Ok, opolski, ale może raczej nie będę robił porządków, gdyż moją rolą jest pełnienie raczej funkcji opiekuna, a nie policjanta. Moim zadaniem jest wprowadzanie w życie nowej struktury organizacyjnej Prawa i Sprawiedliwości, współpraca z trzema pełnomocnikami okręgowymi, którzy na Śląsku Opolskim są – dwie panie poseł i pan wojewoda, a także rozstrzyganie konfliktów i problemów, które, w związku z nową strukturą, pewnie będą się pojawiać wśród członków naszej partii oraz ich sympatyków. Idea jest taka, że co do zasady, opiekun powinien być z innego województwa, niż opiekowani, gdyż wówczas ma dystans, chłodny stosunek do tego, co się dzieje, nie jest też uwikłany bezpośrednio w konflikty. Będę więc takim partyjnym menagerem.
Rozmawiała: Mira Suchodolska (PAP)