Dyrektorzy chcieliby odejść od oceniania uczniów z Ukrainy, poprzestając na adnotacji o zaliczeniu przedmiotu. W tym roku nauczyciele godzą się na to, że oceny będą naciągane, ale poważniejszych problemów spodziewają się w przyszłym

W większości placówek oświatowych czas na wystawianie ocen klasyfikacyjnych jest do 10 czerwca br., zostało więc na to już tylko kilka dni. To kolejny rok z rzędu, kiedy oceny nie będą odzwierciedlać rzeczywistej wiedzy i umiejętności uczniów. Przez ostatnie dwa lata z powodu pandemii dzieci uczyły się częściowo zdalnie, co jednym pozwoliło podciągnąć oceny, innym znacznie utrudniło przyswajanie wiedzy. Z kolei w ostatnich miesiącach do polskich szkół i przedszkoli trafiło prawie 200 tys. dzieci i młodzieży z Ukrainy. Uchodźcy byli zapisywani jeszcze pod koniec maja. Wystawione im oceny również nie będą świadczyć o tym, czego się w tym czasie nauczyli. Jednak i tak ci uczniowie muszą podlegać klasyfikacji, chyba że uczyliby się w oddziałach przygotowawczych. Szefowie placówek oświatowych są zdania, że przepisy regulujące te kwestie są mało precyzyjne i trudno je w praktyce stosować.

Trzeba improwizować

Rodzice uczniów z Ukrainy mogli wybrać, w jaki sposób ich dzieci będą realizować obowiązek nauki. Mogły zdalnie uczyć się w swoich dawnych szkołach, jeśli nadal one działały, albo pójść do polskich placówek. W tym celu wydano rozporządzenie ministra edukacji i nauki z 21 marca 2022 r. w sprawie organizacji kształcenia, wychowania i opieki dzieci i młodzieży będących obywatelami Ukrainy (Dz.U. z 2022 r. poz. 645). Szybko jednak trzeba je było poprawić nowelą z 8 kwietnia 2022 r. (Dz.U. z 2022 r. poz. 795), dodając zastrzeżenie, że w roku szkolnym 2021/2022 uczeń będący obywatelem Ukrainy, uczęszczający do oddziału przygotowawczego nie podlega klasyfikacji rocznej, jeśli rada pedagogiczna uzna, że jego znajomość języka polskiego jest niewystarczająca do korzystania z nauki, albo też gdy zakres realizowanych w takim oddziale zajęć edukacyjnych uniemożliwia przeprowadzenie klasyfikacji.
Oddziały przygotowawcze przeznaczone są dla osób niebędących obywatelami polskimi oraz polskich obywateli, którzy uczyli się wcześniej w systemach edukacji innych państw i nie znają w wystarczającym stopniu języka polskiego. Jednak uchodźcy z Ukrainy często nie zgadzali się na izolowanie ich dzieci w takich oddziałach i zapisywali je do zwykłych klas. - I tu mamy problem, bo teraz musimy im wystawić oceny. A przecież wiadomo, że większość uchodźców nie opanowała podstawy programowej, skoro pojawili się u nas np. w marcu. Część nauczycieli rozważała, czy nie można by było nie klasyfikować tych dzieci z powodu nieobecności (które musiałyby przekraczać 50 proc.), ale takie rozwiązanie też nie ma tu zastosowania, bo przecież one chodziły do szkoły, tylko w innym kraju - wskazuje Izabela Leśniewska, nauczycielka i członek Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty.
Podobnego zdania są inni pracownicy szkół. - Można zadać sobie pytanie, jak mamy ocenić ucznia, który pojawił się pod koniec maja z aktem urodzenia i paszportem, został przyjęty na podstawie oświadczenia rodzica - mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach. - Nie będę ukrywał, że nauczyciele otrzymali polecenie, aby klasy VII i VIII, ale także te młodsze, oceniać z przymrużeniem oka. Najtrudniej jest nauczycielom języka polskiego - dodaje.
Z kolei jedna z nauczycielek szkoły podstawowej na warszawskiej Pradze przyznaje, że ustalono nieformalnie z dyrekcją, iż oceny dla Ukraińców nie mogą być niższe od dostatecznej.
- Taka sytuacja może jednak oburzać rodziców polskich uczniów, którym grozi jedynka. A nauczyciel nie może ciągle tłumaczyć dzieciom polskim, że ukraiński kolega przyjechał z wojny i musi otrzymać ocenę pozytywną - dodaje Izabela Leśniewska.

Inne oceny, inne przedmioty

Paradoksalnie utrudnieniem dla polskich nauczycieli mogą być także dokumenty uchodźców z ukraińskich szkół, ponieważ obowiązuje tam inna skala ocen. - W internecie jest specjalny kalkulator, który przelicza dwunastostopniową skalę na naszą sześciostopniową - mówi Jacek Rudnik. Różni się także zakres przedmiotów. Przepisy polskie przewidują, że uczniom klasy VIII nie wpisuje się ocen z muzyki, plastyki i techniki. - Jeśli jednak mamy ucznia w klasie VI, to mimo braku jednoznacznych regulacji przepisujemy ocenę z technologii w miejsce techniki. Podobnie robimy z innymi przedmiotami, których uczniowie z Ukrainy już nie mają w starszych klasach, a mieli podobne w swoich szkołach - wyjaśnia.
Dyrektorzy szkół obawiają się jednak tego, co nastąpi po wakacjach. - Już zauważyliśmy, że w sprawie tegorocznej klasyfikacji ministerstwo puszcza do nas oko, bo sytuacja jest patowa. Ale te tragiczne wydarzenia paradoksalnie mogłyby być świetnym pilotażem, aby odejść od oceniania uczniów - mówi Marek Pleśniar, dyrektor Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Kadry Kierowniczej Oświaty. Przypomina, że eksperci od początku postulowali, aby dzieciom z Ukrainy wpisywać tylko informację, że dany przedmiot uczeń zaliczył i uczęszczał na zajęcia z niego. - A tak nauczyciele muszą zachowywać się nieuczciwie wobec prawa, innych osób, a także kolegów i koleżanek uchodźców, którzy z pewnością będą oceniani ostrzej. Z drugiej strony trudno stawiać jedynki dziecku za to, że musiało uciekać z kraju, bo jego dom i szkoła zostały zburzone. Jeszcze większe problemy będą od nowego roku szkolnego - prognozuje Pleśniar. Należy się bowiem spodziewać, że we wrześniu do polskich szkół trafi więcej ukraińskich uczniów.
ikona lupy />
Przyjmowanie uczniów z Ukrainy / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe