Wdobie niskich stóp procentowych ekonomiści oraz politycy szukają sposobów na dobre zainwestowanie publicznych pieniędzy. Faworytem wyścigu są polityki związane z wyrównywaniem szans oraz kapitałem ludzkim, jak np. opieka wczesnoszkolna - pisze Oliwia Komada, ekonomistka GRAPE.

Na przykład Jorge Luis García (Uniwersytet w Clemson), Frederik H. Bennhoff (Uniwersytet Chicagowski), Duncan Ermini Leaf (Uniwersytet Południowej Kalifornii) i James J. Heckman (Uniwersytet Chicagowski) wykazali w pracy z 2021 r. („The dynastic benefits of early childhood education”), że 1 dol. wydany na przedszkolaka przekłada się na 9 dol. korzyści. Badacze przeanalizowali pionierski projekt, który zrealizowano na początku lat 60. wmieście Ypsilanti wstanie Michigan – wjego ramach zapewniono dzieciom wysokiej jakości opiekę wczesnoszkolną. Program objął 123 trzylatków zrodzin wtrudnej sytuacji materialnej, których losowo podzielono na dwie grupy. Dzieci wgrupie eksperymentalnej miały 2,5 godz. zajęć przedszkolnych tygodniowo przez dwa lata oraz dodatkowe cotygodniowe spotkania zpedagogiem wdomu. Dzieci, które trafiły do grupy kontrolnej, nie miały dostępu do tego typu zajęć, adodatkowo nie były one wówczas dostępne „na rynku” (nie można ich było kupić). Spore iwidoczne na wielu polach różnice między tymi dwoma grupami powinny więc być pochodną eksperymentu.
Po pierwsze: edukacja. Choć to naturalne pole do szukania korzyści z inwestycji w maluchów, efekty są niewielkie. Osoby z grupy eksperymentalnej rzadziej korzystały z edukacji specjalnej i rzadziej powtarzały klasy, ukończyły też więcej lat nauki. Od strony kosztowej oba efekty niemal się znoszą, a korzyści pośrednie jak związek edukacji ze zdrowiem i zarobkami są analizowane oddzielnie.
Po drugie: zarobki. Tu korzyści koncentrują się na samych lepiej zarabiających, ale skorzystała również państwowa kasa. Osoby z grupy eksperymentalnej zarobiły w cyklu życia średnio o 43 tys. dol. więcej niż osoby z grupy kontrolnej. Odprowadzały wyższe podatki (o 13 tys. dol.), zaś transfery społeczne na ich rzecz były niższe (o 6 tys. dol.). Zestawiając te liczby z kosztami programu okaże się, że 1 dol. wydany na program przełożył się na wzrost dochodów netto o 2 dol. i dodatkowy 1 dol. w państwowej kasie.
Po trzecie: zdrowie. Korzystając z informacji o kondycji badanych w wieku 27, 40 i 50 lat, autorzy modelują ich dalsze trwanie życia (w zdrowiu) i wydatki, jakie ponieść trzeba będzie na ich leczenie. Osoby z grupy eksperymentalnej były średnio zdrowsze, a więc będą żyły dłużej. Z jednej strony oznacza to konieczność wyższych nakładów na ich opiekę zdrowotną (o 11 tys. dol.); ta w USA dla osób w wieku 65+ jest publiczna, więc część wydatków pokryją podatnicy (2 tys. dol.). Z drugiej strony dłuższe życie jest wartością samą w sobie. Literatura naukowa szacuje, że średnia wartość dodatkowego roku życia to ok. 100 tys. dol., co daje korzyści na poziomie 60 tys. dol. A więc 1 dol. wydany na przedszkola przełożył się na 2 dol. korzyści z tytułu lepszego zdrowia.
Po czwarte: przestępstwa. Osoby z grupy eksperymentalnej rzadziej łamały prawo, co przełożyło się na oszczędności wymiaru sprawiedliwości równe 19 tys. dol. oraz dodatkowe 60 tys. dol. z tytułu unikniętych kosztów po stronie ofiar, np. hospitalizacji, utraty pracy czy zniszczenia mienia. Sumarycznie, 1 dol. wydany na przedszkola przełożył się na 4 dol. korzyści z tytułu spadku przestępczości. Łącznie otrzymujemy 9 dol. zwrotu przypadającego na każdy dolar zainwestowany w przedszkola lub, jak kto woli, stopę zwrotu na poziomie ok. 9 proc. Opisany eksperyment i wiele mu podobnych wskazują, że przedszkola to świetna inwestycja o niewielkim ryzyku. Tym, którzy martwią się o skalowalność tego rodzaju polityk, na odsiecz przybywają Martha Bailey (Uniwersytet Kalifornijski w Los Angeles), Shuqiao Sun (Bank Światowy) i Berned Timpe (Uniwersytet Nebraski). Ich badanie dotyczyło programu Head Start, który obejmuje ok. 1 mln dzieci w USA – ich praca wskazuje na korzyści podobnego rzędu.
Czy w Polsce jest miejsce na taką inwestycję? Przytoczone badania, choć dotyczą dzieci w wieku 3+, podawane są jako argument za zwiększeniem dostępności żłobków. Sama idee jest słuszna, ale z zupełnie innych powodów, które ogniskują się na rynku pracy i sytuacji kobiet, a nie rozwoju dzieci. Wracając do przedszkoli, najwięcej do zrobienia mamy na polu ich jakości, a nie dostępności. W Polsce każda gmina ma obowiązek zapewnić wszystkim chętnym dzieciom w wieku od 3 do 6 lat dostęp do wychowania przedszkolnego. Jak się ma to w praktyce? W roku 2019–2020 korzystało z niego czworo na pięcioro trzylatków, co plasuje nas niewiele za unijną średnią. Problemem, na który w raporcie NIK wskazuje zdecydowana większość rodziców, pozostaje jakość placówek opiekuńczych. Ich wysoki poziom jest niezbędny, jeżeli przedszkola mają być wyrównywaczem i miejscem rozwoju dzieci, a nie ich przechowalnią.