Zainteresowanie szczepieniami przeciwko COVID-19 wśród uczniów, którzy ukończyli 12. rok życia, jest bardzo małe. Z tego powodu w większości placówek oświatowych nie powstaną mobilne punkty

Od wczoraj do najbliższej niedzieli uczniowie, którzy ukończyli 12 lat, mogą zaszczepić się za pośrednictwem szkoły, do której uczęszczają. Jeśli chętnych będzie wystarczająco wielu, a warunki lokalowe na to pozwolą, szczepienia odbędą się na miejscu. Szczepienia mogą się odbywać także w punktach mobilnych i w przychodniach (po porozumieniu z jej kierownikiem).
Współpraca ze szkołami
Kuratorzy oświaty na polecenie resortu edukacji zbierają informacje o tym, ilu rodziców wyraziło zgodę na szczepienie swoich dzieci. Wstępne dane wskazują, że akcja ta nie cieszy się zbyt dużym zainteresowaniem.
– W województwie łódzkim chęć szczepienia w szkole zadeklarowało 2232 uczniów, 409 członków ich rodzin i 144 pracowników placówek oświatowych. W całym regionie do szczepień mogłoby przystąpić 1341 szkół. Deklaracje zgłosiło 1070. W 53 szczepienia odbędą się w placówce, pozostałe w poradniach medycznych – potwierdza Anna Skopińska, rzecznik prasowy Kuratorium Oświaty w Łodzi.
Podobna sytuacja jest w innych województwach.
– Z 77,2 tys. uczniów, którzy mają ukończone 12 lat, deklaracje szczepienia zgłosiło 5213. Punkty szczepień będą utworzone w 129 na 924 szkoły – wylicza Marek Gralik, kujawsko-pomorski kurator oświaty.
Podkreśla, że decyzję o miejscu szczepień uczniów podejmuje podmiot medyczny w porozumieniu z dyrektorem szkoły, uwzględniając m.in. warunki lokalowe i liczbę deklaracji.
Pojedyncze przypadki
Dane dotyczące deklaracji w sprawie szczepień z ponad tysiąca szkół ma też Ogólnopolskie Stowarzyszenie Kadry Kierowniczej Oświaty. OSKKO informuje, że w poszczególnych placówkach maksymalnie jest kilkunastu chętnych do szczepienia, a wszyscy przepytani dyrektorzy prowadzą szkoły liczące po kilkaset uczniów. – Zero, jeden, kilku – najczęściej takie odpowiedzi słyszę od szefów placówek, gdy pytam o liczbę chętnych do szczepień. To porażka państwa i nas wszystkich – mówi Marek Pleśniar, dyrektor OSKKO.
Minister zdrowia deklaruje, że wspólnie z resortem edukacji będzie prowadzić kolejne akcje promocyjne namawiające uczniów do szczepień
Podkreśla, że nauczyciele za wszelką cenę chcą uniknąć podzielenia uczniów na tych, którzy są zaszczepieni, i tych, którzy nie poddali się tej procedurze i np. pozostaną w domu na nauce zdalnej. Przyznaje jednak, że trzeba wprowadzić jakieś ograniczenia dla tych niezdecydowanych. – Bo za chwilę może się okazać, że nawet tych kilkoro uczniów zrezygnuje ze szczepień – dodaje.
Dyrektorzy informują, że raczej nie będą na terenie swoich szkół tworzyć punktów szczepień, bo chętnych jest jak na lekarstwo.
– Na 260 uprawnionych uczniów zgłosiło się tylko ośmiu. Jeśli ich rodzice dowiedzą się o skali zainteresowania (a właściwie o jego braku), część z nich zrezygnuje. Zamierzamy przekazać dane tych uczniów do przychodni, a ta będzie się kontaktowała z opiekunami prawnymi. Szczepienia mogłyby odbywać się na terenie szkoły, jeśli liczba chętnych przekroczyłaby 50 proc. uprawnionych – mówi Jacek Rudnik, wicedyrektor Szkoły Podstawowej nr 11 w Puławach.
Kampania od nowa
Wczoraj do tej sprawy odniósł się Adam Niedzielski, minister zdrowia. Zadeklarował, że jeśli akcja namawiania rodziców i uczniów do szczepienia okaże się porażką, wspólnie z resortem edukacji będzie prowadzić kolejne akcje promocyjne. Zaznaczył, że zaszczepionych jest już 30 proc. dzieci poniżej 18. roku życia.
– To uczniowie, którzy wyjeżdżali z rodzicami na zagraniczne wakacje i bez szczepień nie byliby wpuszczeni do hotelu. Teraz jednak wszystko zamarło, bo nie ma już takiej potrzeby. Może przed feriami znów będą chętni – mówi Marek Pleśniar.
Samorządy również przyznają, że zainteresowanie jest znikome. – U nas jest 1,2 tys. uczniów w wieku 12–15 lat. Część z nich może już być zaszczepiona, nie mamy szczegółowych danych na ten temat. Ponieważ zgłoszono 39 dzieci, szczepienia będą organizowanie w Samorządowym Punkcie Szczepień Powszechnych w Ciechanowie – mówi Paulina Rybczyńska, rzecznik prasowy Urzędu Miasta Ciechanów.
Podobnie jest w innych miejscowościach. – Mamy 36 zgłoszeń na sześć szkół podstawowych, do których uczęszcza 768 uczniów w wieku uprawnionym do szczepień. Nie będziemy więc tworzyć punktów szczepień w placówkach. Planujemy współpracę w tym zakresie z lokalnym zakładem opieki zdrowotnej – potwierdza Artur Kalinowski, sekretarz Grodziska Wielkopolskiego.
Anna Ostrowska, rzecznik Ministerstwa Edukacji i Nauki, informuje, że dziś odbędzie się konferencja prasowa resortu m.in. w tej sprawie. Zaznacza, że rodzice nawet po wskazanym terminie mogą zgłaszać się z deklaracją do dyrekcji, a ci raczej nie będą odmawiać pomocy przy zorganizowaniu szczepienia.

Trzy pytania

Rodzice nie muszą być przy szczepieniu
Robert Kamionowski ekspert ds. prawa oświatowego, radca prawny z kancelarii Peter Nielsen & Partners Law Office
Czy niepełnoletni uczeń może bez udziału rodzica przystąpić do szczepienia, czy jednak powinien on być obecny w trakcie zabiegu?
Tutaj musimy spojrzeć raczej na regulacje prawa medycznego, a nie oświatowego. Nie ma żadnych przeszkód prawnych, aby taki uczeń brał udział w szczepieniu bez obecności rodzica czy opiekuna prawnego, jeżeli zostanie wyrażona wcześniej odpowiednia zgoda na udzielenie świadczenia zdrowotnego osobie małoletniej. Tak stanowią przepisy ustawy o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta. Z kolei np. art. 21 tej ustawy mówi, że na życzenie pacjenta przy udzielaniu świadczeń zdrowotnych może być obecna osoba bliska. Ewentualna obecność rodziców na terenie szkoły to raczej kwestie statutowe (takich zakazów raczej się nie stosuje) lub też obostrzeń przeciwepidemicznych. Dla mnie jest jednak oczywiste, że – także w interesie samej szkoły – należy umożliwić rodzicom bycie przy dziecku w trakcie szczepienia. Ale to bardziej kwestia zasad współpracy, a nie ściśle prawna.
Co w sytuacji, jeśli niepełnoletni uczeń i np. jego matka chcą go zaszczepić, ale ojciec nie wyraża na to zgody?
To jest sprawa stosunków pomiędzy rodzicami a dziećmi, określonych w kodeksie rodzinnym i opiekuńczym. Zgodnie z art. 97 par. 1, jeżeli władza rodzicielska przysługuje obojgu rodzicom, każde z nich jest obowiązane i uprawnione do jej wykonywania. Ale par. 2 mówi, że o istotnych sprawach dziecka rodzice rozstrzygają wspólnie. W sytuacji braku porozumienia między nimi sporne kwestie rozstrzyga sąd opiekuńczy. Wobec tego zachodzi pytanie, czy zgoda na zaszczepienie jest taką „istotną sprawą”? Tutaj na pewno zdania będą podzielone, ale należy pamiętać, że nawet w istotnych sprawach dziecka każdy z przedstawicieli ustawowych jest umocowany do samodzielnego złożenia oświadczenia woli odnośnie do małoletniego. Czym innym jest prawo działania w charakterze przedstawiciela ustawowego w relacjach z osobami, urzędami, a czym innym podejmowanie merytorycznego stanowiska w istotnej dla dziecka sprawie, co wewnętrznie wymaga współdziałania rodziców. Dla osób trzecich ich ewentualny spór nie będzie miał wpływu na złożone oświadczenie, które, nawet podpisane przez jedno z rodziców, jest ważne. Reasumując, szkoła nie ma żadnych podstaw ani do domagania się podpisu na formularzu zgody przez oboje rodziców, ani rozstrzygania, czy ten drugi zgodę wyraża. Rolą szkoły w tych szczepieniach jest wyłącznie przyjęcie deklaracji.
W jednej ze szkół rada rodziców obiecała dodatkowe nagrody, w tym wycieczkę dla uczniów klasy, w której poziom wszczepialności będzie największy. Czy można stosować takie zachęty?
Nie widzę tu naruszenia prawa. Może nie na zasadach loterii, jak robi to rząd, bo w określonych warunkach mogą podlegać przepisom o grach hazardowych (choć raczej nie taka w szkole), ale rada rodziców władna jest ustalić taki konkurs i ufundować nagrody. Jedyny problem widzę tu raczej w zbieraniu informacji o liczbie zaszczepionych uczniów i ich weryfikowaniu, bo to przecież informacje medyczne, chronione.