Polska szkoła dostała cyfrowego przyspieszenia przez koronawirusa i jakoś sobie poradziła. Jak możemy to wykorzystać i jak powinniśmy ja wspierać w rozwoju. Jaka jest obecna sytuacja w edukacji? W jaką stronę i jak daleko powinniśmy pójść w budowaniu kompetencji cyfrowych dzieci i młodzieży? – zastanawiali się uczestnicy debaty pt. „Jak wspierać ekosystem edukacji cyfrowej? Trendy w zdalnej edukacji”

Jaką ocenę postawilibyście państwo polskiej szkole podczas pandemii?

Mirosława Stachowiak-Różecka: Wyglądało to różnie. Uczestnicy systemu edukacji zdalnej różnie sobie radzili. Bywało, że lepiej uczniowie, gorzej nauczyciele, ale też odwrotnie. Mamy świadomość, że pandemia szybko i dość brutalnie wtargnęła w życie systemu edukacji. Co dalej, jak to ukierunkować, by nie popełnić błędu? Słyszałam stwierdzenie, że nauczyciel jest tu bramkarzem. Musi sprawić, by informacje nie zalewały młodzieży w sposób niekontrolowany. Pandemia pokazała też różnice związane ze statusem ekonomicznym rodziców, miejscem zamieszkania. Trzeba przemyśleć wszystko tak, by błędów jakie wtargnęły przy tej okazji do szkół było jak najmniej.

Paweł Poszytek: Dowiadywaliśmy się z mediów, że edukacja cyfrowa nie ma sensu, bo gdzieś pani nie umiała włączyć kamery albo dzieci robiły psikusy nauczycielom. Z drugiej strony spójrzmy na Erasmusa+. Ten program trwa już ponad 20 lat, a co dziesiąty uczeń i nauczyciel wziął w nim udział. Robili to na odległość – wytwarzali materiały, dzielili się nimi. Wykonywali skomplikowane czynności w cyfrowej przestrzeni. Dla nich to było naturalne. 83 tys. z ok. 700 tys. nauczycieli realizowało nasze projekty, a przecież to nie jedyne takie programy. To też jest prawdziwy obraz edukacji.

Bartosz Stebnicki: To co się wydarzyło było wymuszonym, ale fascynującym wydarzeniem, a efekt jest niewiarygodny. Dzięki technologii świat się nie zatrzymał. Z 10 tys. osób, które korzystały ze zdalnych form edukacji doszliśmy do 8 mln uczniów, studentów, nauczycieli, rodziców, którzy zaczęli w tak krótkim czasie używać narzędzi, po które wcześniej nie sięgali. Oczywiście są sprawy, które mogłyby działać lepiej, ale ze względu na skalę możemy być dumni z tego co udało się osiągnąć.

Andrzej Sadłowski: Marszałek lubelski uruchomił program wsparcia dla szkół, co wcale nie było oczywiste. I w ciągu dwóch tygodni zgłosiło się ponad tysiąc szkół. Odzew był duży, zgłaszali się przede wszystkim ci, którzy mieli kłopot z zarządzaniem tą sytuacją, ale też były szkoły, które nie potrzebowały wsparcia. Monitorowaliśmy wtedy sposób prowadzenia edukacji zdalnej. Były takie szkoły, które zadawały zadanie i na koniec tygodnia oczekiwały informacji zwrotnej. Ale też takie, które prowadziły regularne lekcje, kontaktowały się z uczniami, interesowały się ich problemami. Bardzo szybko okazało się, że mamy rozbudowaną sieć transmisji danych, ale nie znaczy to, że można było bez ograniczeń z niej korzystać. Nawet ceny za dostawę internetu już tworzyły barierę. Kolejny problem to ten, że w rodzinach wielodzietnych jest jeden komputer, nie można pracować równolegle, szkoły nie dysponują sprzętem. A zatem bardzo dobrze można ocenić zaangażowanie szkół i nauczycieli, ale sposób i skalę wykorzystania narzędzi – już gorzej.

Justyna Orłowska: Cyfrowa edukacja to nie tylko edukacja zdalna. Mam nadzieję, że to „okno na świat”, jakie otworzyło się w czasie pandemii nie zostanie zamknięte. Wyzwaniem dla nas jest, żeby to, co nazywamy nauczaniem hybrydowym nie kojarzyło nam się wyłącznie z pandemią, ale z wykorzystaniem nowoczesnych technologii do tego, aby nauczanie było angażujące i aktywizujące. W tym nasza rola, by to wspierać. Każdy dyrektor może stworzyć wymarzoną szkołę, ramy nie są takie sztywne.

Anna Zalewska: Nie będzie gospodarki bez cyfrowej edukacji. Na kilka lat przed pandemią podjęliśmy decyzje, że cyfrowość powinna być oczywista w naszej szkole, instalowaliśmy szerokopasmowy internet w placówkach. Jednocześnie zatrzymaliśmy zakusy niektórych firm, by przy tej okazji wejść do szkoły głębiej, korzystać z baz danych. Ochroniliśmy dane uczniów i mam nadzieję, że będą chronione nadal. Cały czas trwa wyposażanie szkół nie tylko w komputery, ale w sprzęt multimedialny wykorzystywany nie tylko na lekcjach informatyki ale i innych przedmiotów, nawet wf – bo są takie narzędzia. Zaczęliśmy też tworzyć e-zasoby, cyfryzowaliśmy szkolnictwo branżowe w postaci różnych symulatorów. Przygotowywaliśmy nauczycieli do takiej pracy, niestety, nie było wtedy wielkiego zainteresowania. Kiedy przyszła pandemia, wszyscy się przystosowali i za to należy im się szacunek.

Pandemia uświadomiła nam, że jest część młodego pokolenia, która pozostała gdzieś z tyłu jeśli chodzi o dostęp do sprzętu. W jaki sposób możemy wspierać system edukacji cyfrowej?

Mirosława Stachowiak-Różecka: Niezależnie od tego, czy nadal będziemy mówić o zdalnym nauczaniu, bo nadal będzie pandemia, czy zrozumiemy, że zdalne nauczanie będzie już z nami na zawsze i wykorzystamy je dobrze, bo to będzie uczenie się przez całe życie, dokształcanie, doszkalanie, rozwijanie umiejętności, czy pozyskiwanie nowych kompetencji na zdalnych kursach. Wykorzystajmy to dobrze. Podstawowym zadaniem systemu edukacji jest teraz nauczyć się uczyć. Bo te wszystkie rozwiązania dają szanse na organizowanie sobie w sposób bardziej samodzielny stanowiska do nauki. Mamy ciągle taką szkołę, że uczeń oczekuje, że jak zrobi wszystko co nauczyciel zadał, to dostanie ocenę i ma z głowy. A nauczyciel ma nauczyć tego i tego i ma sprawdzić wiedzę ucznia. Nowe technologie stwarzają tymczasem nowe możliwości.

Dzieci już dobrze wykorzystują te nowe możliwości by uczyć się uczyć…

Mirosława Stachowiak-Różecka: Dzieci uczą się bardzo szybko. Ale powinniśmy dostrzegać też zmieniającą się rolę nauczyciela. Nauczyciel dziś zadaje pytanie zdalnie, a uczeń na innym komputerze może sobie „wyklikać” odpowiedź. Do tego też trzeba przygotować nauczycieli. Zagrożeniem natomiast jest brak socjalizacji, życia w grupie. Zaniedbujemy też czynności manualne, które są ważne dla rozwoju dziecka.

Paweł Poszytek: Należałoby znaleźć takie rozwiązanie, które będzie niewiele kosztować, a przyniesie wiele zysku. Jednym z silnych motywatorów by się uczyć albo coś zmienić w swoim postępowaniu czy otoczeniu jest inspiracja pochodząca od kolegów. W tej samej miejscowości będzie szkoła e-learningowa i szkoła, w której pani nie umie włączyć kamery. Widzę tu rolę samorządu. Bo w każdej gminie, w każdym powiecie są dobre przykłady. Skorzystajmy z tego. Uczmy się od innych. I pokazujmy dobre praktyki.

Justyna Orłowska: Sieciowanie doświadczeń jest szalenie trudnym wyzwaniem. Młodych ludzi zostawmy samych, ale pod okiem, bo mogą pójść w złym kierunku. Ale potęga tkwi oczywiście w zespołach.

Paweł Poszytek: Mamy w naszej agencji taki program, którego zadaniem jest zbieranie informacji o systemach edukacji. Mamy też informacje o systemach doskonalenia nauczycieli – są one bardzo różne w Europie. W jednym tylko kraju jest taki sieciowy model – Malta. Tam to wychodzi, bo jest to mały kraj. Ale powiat i gmina – to też mały kraj.

Andrzej Sadłowski: Mamy plany jak zapewnić powszechny dostęp do internetu, są czynione ogromne zakupy. Pandemia pokazała, że są szkoły, które radzą sobie lepiej i takie, które sobie nie radzą. Dlatego warto dać nauczycielom pomoce takie, które sprawią, że będzie im łatwiej prowadzić ciekawe lekcje, tak by było to bardziej wartościowe niż sama możliwość komunikacji. Mam jednak nadzieję, że szkoła nie stanie się wyłącznie cyfrową, powinna być też tradycyjna. Bo jeśli zapomnimy, że ważne są relacje międzyludzkie, a dzieci powinny wychowywać się wśród rówieśników. Technologia jest ważna, ale kontakty bezpośrednie też.

Bartosz Stebnicki: Warto przyjąć taką optykę, by zdiagnozować sytuację w całości populacji. Ci, którzy mają świadomość, umiejętności i wiedzę, poradzą sobie. Powinniśmy się zastanowić, co powinno być standardem i w jaki sposób weryfikować to, czy te standardy są realizowane. To dotyczy kompetencji cyfrowych, sprzętu czy metod nauczania. Technologia to narzędzie, które jednak nie zastąpi nauczyciela. Dlatego tak ważne jest, aby zniwelować różnice pomiędzy szkołami, aby zagwarantować taki sam poziom kształcenia. Mamy narzędzia, dane, ale za mało z nich korzystamy, żeby rozpoznać pełen obraz sytuacji, z jaką się mierzymy.

Mówiliśmy, że narzędzia cyfrowe należy wykorzystać do tego, by nauka była mniej transmisyjna, bardziej uczestnicząca, angażująca. Co to oznacza, skoro nauczyciele są zobowiązanie do przekazania pewnej ilości materiału?

Justyna Orłowska: Standardy techniczne to jedno, a to z jaką wiedzą dzieci powinny wyjść ze szkoły kończąc kolejne etapy edukacji to drugie. Przyszłością są zawody kreatywne, ale jakie? Edukacja w szkołach trwa 12 lat i nie wiadomo co po tym okresie nastąpi. Umiejętność uczenia się (także poza szkołą jest jedną z ważnych kompetencji. Angażująca edukacja skierowana jest na kompetencje, a nie na wiedzę. Ważna jest praca zespołowa, interdyscyplinarność, nauka eksperymentująca. Tu nowoczesne technologie mogą pomagać. I nie encyklopedyczna wiedza, a umiejętność przyswajania nowości i uczenia się. Bo wiek wyzwań, z któryby będą mierzyć się przyszłe pokolenia, nie zostaną jeszcze nawet zidentyfikowane.

Mirosława Stachowiak-Różecka: Oczekiwałabym też od pracodawców, by popracowali nad swoim systemem rekrutacji, bo często jest on zbyt sztywny. Skończyłeś taki kierunek – możesz przyjść. A jak skończyłeś historię, to się nie nadajesz do firmy ubezpieczeniowej. Obie strony powinny mieć świadomość, że potrzebują siebie nawzajem i w procesie rekrutacji młodzi ludzie powinni mieć szansę pokazania czegoś więcej niż tylko tytułu licencjata czy magistra. Że mają naprawdę kompetencje.

Anna Zalewska: Jest przekonanie, że mamy przeładowane programy. Ale nie pisze ich ministerstwo. Ono tworzy tylko podstawy programowe, w dodatku jest obowiązek, aby w 30 % były one realizowane w sposób projektowy. Dodatkowo szkolnictwo branżowe zostało tak zmienione, że firma praktycznie jest w szkole, a uczeń może być w firmie. Przedsiębiorcy mogą przygotowywać dla siebie pracownika i przekazywać mu wiedzę, kompetencje i umiejętności, jakie są mu potrzebne. Te wszystkie kwestie, o których mówimy muszą zagrać razem. Pieniądze na to są i będą bardzo duże. Miejmy świadomość, że wszystkie pomysły związane z cyfrową szkołą można zrealizować. Warto też premiować nauczycieli, którzy są zaangażowani w nowoczesne nauczanie. Jednocześnie trzeba zmienić przepisy, usystematyzować cyfrowe działania szkoły. I pozwolić np. na uczestnictwo w lekcji ucznia, który jest chory.

Co należałoby zrobić, by wesprzeć system edukacji cyfrowej?

Anna Zalewska: Wszystko.

Justyna Orłowska: Ważna jest praca grupowa, zespołowa zarówno w szkołach, jak i przy projektowaniu ich funkcjonowania. Uczmy się od siebie nawzajem. I zostańmy w szkole.

Andrzej Sadłowski: Zastanówmy się, kto ma być pierwszą linia wsparcia lokalnie.

Paweł Poszytek: Zacząłbym od określenia co rozumiemy przez kompetencje cyfrowe i społeczne. jak rozumie to biznes, przemysł, przedsiębiorcy, a jak rozumie to szkoła. Praktyka pokazuje, że postrzegają to kompletnie odmiennie.

Mirosława Stachowiak-Różecka: Trzeba przełamywać bariery i lęki, nie bać się zmian. Zrozumieć, że żyjemy na przełomie epok. Pożegnajmy szkołę wymyśloną w końcu XIX w i nie bójmy się tej, przed którą stoimy.

Bartosz Stebnicki: Projektując przyszłość musimy brać wszystko pod uwagę i technologię, dostęp do internetu, sprzęt, ale przede wszystkim uczniów i nauczycieli. Powinniśmy ciągle się uczyć, aby zwracać uwagę na pojawianie się nowych zmiennych i eliminować błędy.

ANO

ikona lupy />
foto: materiały prasowe