Placówki oświatowe są słabo wyposażone, często nie są w nich właściwie realizowane przepisy o bhp. Nauczyciele pracują dłużej, niż powinni, bez niezbędnego sprzętu. Trudności wiążą się i z nauczaniem zdalnym, i stacjonarnym.

DGP dotarł do raportu Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego organizacji pracy nauczycieli w szkołach publicznych. Sprawdzane były placówki na przestrzeni ostatnich kilku lat, aż do marca 2021 r. Wnioski są krytyczne niemalże pod każdym względem. Począwszy od czasu pracy nauczycieli, a kończąc na warunkach związanych z miejscem wykonywania przez nich zadań. Kontrolerzy nie zostawili też suchej nitki na nauce zdalnej i jej organizacji w czasie pandemii.
Zdaniem ekspertów zmiany, które postuluje NIK, są niezbędne. Jednak planowana reforma prawa oświatowego i Karty nauczyciela pod wieloma względami idzie w innym kierunku.
Zdalna niezdolna
W większości szkół objętych kontrolą nie zapewniono wszystkim nauczycielom stałego dostępu do dobrze wyposażonej pracowni przedmiotowej lub jej w ogóle nie zorganizowano. Z kolei 99 proc. z 25 tys. 434 uczestników badania kwestionariuszowego, stałą i dobrze wyposażoną salę lekcyjną wskazuje jako czynnik ułatwiający pracę nauczycieli i wpływający na ich czas pracy. Kontrolerzy potwierdzili też, że podczas pracy zdalnej nauczyciele wskazywali na trudności z obiektywnym sprawdzeniem faktycznej frekwencji (30 proc.) oraz wiedzy i umiejętności nabytych przez uczniów (71 proc.). Inną istotną kategorią wskazywaną jako trudność był brak dostępu do odpowiedniej jakości sprzętu i przepustowości internetu.
– Rzeczywiście, zwłaszcza na początku pandemii były problemy ze sprzętem i siecią. Również z kontaktem z uczniami, którzy się nie logowali do zajęć na poszczególnych platformach – mówi Tomasz Malicki, wicedyrektor Technikum nr 2 w Krakowie. – Jeśli czwarta fala doprowadzi do zamknięcia placówek oświatowych i przejścia na naukę zdalną, trzeba liczyć się z tym, że te problemy, na które wskazuje NIK, powrócą – dodaje.
W szkołach objętych kontrolą odsetek nauczycieli, którzy w związku z epidemią COVID-19 przebywali na zwolnieniach lekarskich, kwarantannach czy izolacjach, wyniósł 22 proc. Część z nich, po wyrażeniu stosownej zgody, prowadziła z uczniami lekcje online. NIK potwierdził wcześniejsze ustalenia DGP, że nie wystąpiły przypadki przejść nauczycieli na emerytury czy świadczenia kompensacyjne z powodu pandemii.
Pensum lepiej bez zmian
Prawie trzy czwarte (73 proc.) uczestniczących w badaniu kwestionariuszowym nauczycieli uznało, że 18 godzin pensum to odpowiedni wymiar. Jednocześnie tylko 10 proc. z nich pracuje przy tablicy dokładnie 18 godzin tygodniowo, a 12 proc. mniej. Prawie co piąty (23 proc.) z tej grupy badanych jest zdania, że wysokość pensum powinna być zróżnicowana w zależności od nauczanego przedmiotu. NIK zwraca uwagę, że pozostałe czynności i zadania, wynikające z 40-godzinnego tygodnia pracy nauczyciela nie są kompleksowo ewidencjonowane i monitorowane. Sami nauczyciele deklarują, że poza prowadzeniem lekcji czynności, które zajmują im najwięcej czasu, to przygotowanie do lekcji, sprawdzenie prac uczniowskich oraz prowadzenie dokumentacji szkolnej.
– Nauczyciele nie mają w szkołach odpowiednich stanowisk pracy, a to wszystko prowadzi do tego, że biorą pracę do domu i pracują często na prywatnym sprzęcie. Może stwierdzę coś niepopularnego, ale opowiadałbym się za ośmiogodzinnym czasem pracy osób uczących w szkołach. W tych godzinach prowadziliby lekcje, ale też mogliby np. spotykać się z rodzicami itp. – mówi Andrzej Antolak, nauczyciel i członek Rady Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowo-Wschodniego.
Minister edukacji Przemysław Czarnek zapowiada, że odbiurokratyzuje pracę nauczycieli, aby mieli więcej czasu na pracę z dziećmi. We wrześniu resort chce wrócić do prac nad zmianami w Karcie nauczyciela. Planuje zwiększyć pensum o dwie godziny, a uczącym WF, plastyki lub techniki nawet o cztery godziny. W zamian mieliby zarabiać więcej. Z ankiety NIK jednak wynika, że zdecydowana większość nauczycieli opowiada się za pozostawieniem pensum na dotychczasowym poziomie, czyli 18 godzin.
– Już w 2013 r. Instytut Badań Edukacyjnych wykazał, że nauczyciele pracują prawie 47 godzin tygodniowo. Dlatego nie dziwię się, że większość nie chce zmieniać pensum na wyższe – mówi Krzysztof Baszczyński, wiceprezes Związku Nauczycielstwa Polskiego. Podkreśla, że pensum to tylko część 40-godzinnego czasu pracy. – Nauczyciele muszą się doskonalić zawodowo, przygotowywać do zajęć i sprawdzać prace, wychodzić na wycieczki, wykonywać inne zadania statutowe, a wiele tych czynności nie jest nigdzie ewidencjonowanych – wylicza.
Kontrolerzy NIK ustalili również, że są placówki, w których nauczyciele mają przydzielone więcej godzin ponadwymiarowych, niż przewidują przepisy (tzw. nauczyciele tablicowi mogą otrzymać dodatkowo dziewięć godzin). – Takie przypadki będą się nagminne powtarzać, bo nauczyciele będą odchodzić z zawodu. Dyrektorzy będą więc namawiać pracowników, aby pracowali więcej – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący WZZ „Forum-Oświata”. I podkreśla, że są to rozwiązania krótkowzroczne, bo nadmiar lekcji u jednego nauczyciela może skutkować obniżeniem jakość kształcenia.
Co ciekawe, z raportu NIK wynika również, że część nauczycieli nie ma odpowiednich kwalifikacji do pracy w szkole. Zdaniem ekspertów to pokłosie odchodzenia młodych osób z zawodu nauczyciela i niedoborów kadrowych. Wciąż ok. 13 tys. etatów w całym kraju czeka na nauczycieli.
NIK o pracy nauczycieli
Współpraca Urszula Mirowska-Łoskot