MEN boi się wyników testu z angielskiego na sprawdzianie szóstoklasisty. Już pilotaż pokazał, że dzieci z małych miejscowości są na straconej pozycji.
W tym roku szkolnym szóstoklasiści po raz pierwszy przystąpią do egzaminu z języka obcego. – Obawiam się go – przyznaje w rozmowie z DGP Joanna Kluzik-Rostkowska. – Będzie próbą dla nauczycieli i uczniów z mniejszych miejscowości – dodaje szefowa resortu edukacji.
Jak wyjaśnia Marcin Smolik, szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, uczniowie ze wsi dużo gorzej wypadli już w pilotażowych sprawdzianach prowadzonych między 2010 a 2012 r. A po raz pierwszy ogromne dysproporcje w tej kwestii między miastem a wsią pokazały wyniki egzaminów gimnazjalnych. Na przykład w 2009 r. uczniowie ze wsi zdobywali średnio 28 punktów na 50 możliwych, a ci z miast liczących więcej niż 100 tys. mieszkańców – 34 punkty.
Przyczyny gorszej znajomości angielskiego, jak wynika z badań fundacji Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej, to przede wszystkim: brak kontaktu z „żywym językiem”, trudny dostęp do zajęć wspomagających naukę języka, brak środków na podręczniki i pomoce dydaktyczne, poczucie braku perspektyw wśród uczniów, a także niedostateczne zaangażowanie rodziców. Dlatego Ośrodek Rozwoju Edukacji w 2013 r. ruszył z programem podnoszenia jakości nauczania języków w podstawówce i gimnazjum na obszarach defaworyzowanych (obecnie trwa druga edycja). Jest on skierowany przede wszystkim do nauczycieli. W ramach projektu zostały przygotowane konspekty lekcji, filmy, ćwiczenia interaktywne czy scenariusze przedstawień. Prowadzono też kampanie promocyjne mające zachęcić uczniów do nauki języka obcego.
Niestety nauczanie angielskiego wciąż często wygląda tak jak w przypadku 12-letniej Andżeliki ze wsi pod Białymstokiem. Dziewczynka ta, choć w tym roku szkolnym będzie pisała egzamin z języka, ma kłopoty nawet z wyliczeniem dni tygodnia po angielsku czy zapisem słownym cyfr. Dodatkowych korepetycji próbuje udzielać jej sąsiadka, która przeprowadziła się tam z dużego miasta. Ale wielu rówieśników Andżeliki nie ma nawet tyle szczęścia. Chociaż – jak pokazują badania fundacji EFRWP – właśnie dodatkowe lekcje mają w przypadku języków decydujące znaczenie.
Fundusz stwierdził, że ci gimnazjaliści, którzy brali udział w dodatkowych zajęciach, uzyskali na teście z angielskiego na poziomie podstawowym wyniki wyższe o blisko 7,5 punktu od swoich kolegów, którzy byli pozbawieni takiej pomocy. – Na tle średniej wyliczonej dla całej szkoły ich wyniki były lepsze o prawie 4 punkty. Dla egzaminu na poziomie rozszerzonym różnice te również były znaczące – wyjaśnia Agnieszka Żeglińska z fundacji. – W praktyce niższe wyniki oznaczają, że uzyskujący je uczniowie mają utrudniony dostęp do szkół ponadgimnazjalnych – dodaje.
O tym, że angielskiego najlepiej uczyć się poza szkołą, świadczą również najnowsze analizy Instytutu Badań Edukacyjnych. W raporcie na temat nauki języków obcych w gimnazjum (BUNJO) eksperci przyznają, że dzieci, które biorą prywatne lekcje, radzą sobie lepiej. Specjaliści instytutu przepytali 4 tys. gimnazjalistów i ustalili, że ok. 20 proc. uczniów opuściło podstawówkę z negatywnym doświadczeniem dotyczącym nauki języka angielskiego. Mówili oni, że lekcje były nieciekawe, i dawali do zrozumienia, że nie lubili swojego nauczyciela. Później też nie jest lepiej – lekcje angielskiego w gimnazjum są dla wielu uczniów nudne, schematyczne i skupione na pracy pisemnej z ćwiczeniami. A sami nauczyciele przyznają, że połowa lekcji prowadzona jest po polsku.
Język angielski na sprawdzian szóstoklasisty wraz z nową podstawą programową wprowadziła Katarzyna Hall. Była minister edukacji pytana o obawy Kluzik-Rostkowskiej nie widzi problemu. – Każde dziecko ma zapewnione miejsce w gimnazjum. Dzięki wynikom sprawdzianu będzie można później podzielić uczniów na lekcjach angielskiego na sensowne grupy – twierdzi i dodaje, że jej zdaniem wyniki testu podziałają motywująco także na samorządy, które zaczną wymagać od dyrektorów zatrudniania dobrych specjalistów. Obecna szefowa resortu w rozmowie z DGP również podkreśla, że egzamin z języka nie będzie miał wpływu na dalsze losy edukacyjne dzieci. Zapowiedziała nawet, że chciałaby jeszcze obniżyć rangę sprawdzianu szóstoklasisty.
Pytanie jednak, czy nie skończy się to tak jak w gimnazjach. Badanie BUNJO pokazało, że dla połowy nauczycieli angielskiego głównym celem pracy na lekcji nie jest przekazanie wiedzy, ale przygotowanie dzieci do testu.