Rektorzy wnioskują o nowe przepisy pozwalające na weryfikację, którzy studenci i pracownicy są zaszczepieni. Rząd zwleka z przyszykowaniem takich regulacji

Uczelnie wciąż nie wiedzą, jak zorganizować nowy rok akademicki. Chciałyby w jak największym zakresie powrócić do formy stacjonarnej. To, czy tak się stanie, nadal stoi jednak pod znakiem zapytania. Na razie nie zapadły ostateczne decyzje, bo jest zbyt wiele niewiadomych.
– Musimy zapewnić bezpieczeństwo na uczelni, tymczasem brakuje nam narzędzi, które pozwolą zorganizować zajęcia stacjonarnie, jeżeli mielibyśmy pozostać przy dotychczasowych limitach osób na salach wykładowych – wskazuje prof. Jerzy Pisuliński, dziekan Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Jagiellońskiego.
RODO zabrania
Rektorzy zwrócili się do Ministerstwa Edukacji i Nauki z prośbą o wytyczne. Wskazali, że potrzebne są nowe przepisy, które zapewniłyby uczelniom możliwość weryfikowania, czy student jest zaszczepiony. Oczekują także regulacji, które wprost pozwalałyby na tworzenie ewentualnych przywilejów dla tej grupy. Chodzi np. o możliwość uczestniczenia w zajęciach stacjonarnie. Pomocna byłaby nawet informacja, jaki procent studentów jest już zaszczepiony. Rektorzy alarmują, że na razie działają po omacku.
– Ministerstwo zna postulat uczelni dotyczący zbierania informacji na temat szczepień studentów i pracowników – przyznaje Anna Ostrowska, rzeczniczka prasowa resortu nauki. Dodaje, że już w połowie czerwca MEiN zwróciło się do Ministerstwa Zdrowia z prośbą o przedstawienie stanowiska na temat możliwości weryfikacji przez uczelnie, czy studenci oraz pracownicy są zaszczepieni.
Jednak odpowiedź resortu zdrowia wskazuje jedynie, że obecne przepisy na to nie pozwalają. – Zgodnie ze stanowiskiem MZ szczepienia przeciw COVID-19 są dobrowolne. Instytucje publiczne, jakimi są m.in. publiczne uniwersytety, nie mają podstaw do weryfikacji, czy studenci uczestniczący w zajęciach, a także inni członkowie wspólnoty w danej placówce są zaszczepieni. Również nie ma możliwości wprowadzania ograniczeń dotyczących udziału w zajęciach dla członków społeczności akademickiej, którzy w wyniku własnej decyzji nie zaszczepili się – wskazuje Anna Ostrowska. Wyjaśnia, że zgodnie z RODO „dane dotyczące zdrowia” oznaczają dane osobowe o zdrowiu fizycznym lub psychicznym osoby, w tym o korzystaniu z usług opieki zdrowotnej, ujawniające informacje o stanie jej zdrowia. W związku z tym informacja o szczepieniu stanowi desygnat tego pojęcia. Z pozycji RODO uczelnia, nie mając ku temu podstaw prawnych, nie może żądać i pozyskiwać wiedzy na temat szczepienia oraz dokonywać segregacji studentów w kontekście możliwości uczestnictwa przez nich w zajęciach. – Działanie takie, w sytuacji braku podstaw prawnych, naruszałoby inne wartości prawnie chronione, m.in. poszanowanie zasad prawa pacjenta do ochrony jego intymności, prywatności oraz fundamentalnych praw przysługujących każdemu człowiekowi na podstawie standardu konstytucyjnego wyznaczonego przepisami Konstytucji RP z 1997 r. – zaznacza rzeczniczka MEiN. I dodaje, że prawo do poszanowania intymności oraz prawo do poszanowania godności należy do sfery dóbr osobistych pacjenta i stanowi przedmiot ochrony w art. 23 kodeksu cywilnego. – Na podstawie art. 24 k.c. ustawodawca chroni te dobra zarówno przed ich naruszeniem, jak również przed zagrożeniem ich naruszenia. Należy jednocześnie wskazać, że przesłanką legalizującą przetwarzanie danych osobowych może być zgoda osób, których dotyczą dane – uważa Anna Ostrowska.
Zawiedzione uczelnie
– To podejście jest dla mnie niezrozumiałe. Skoro w przypadku innych zgromadzeń, np. koncertów, restauracji, kin, można wprowadzać przywileje dla zaszczepionych i nie wliczać ich do obowiązujących limitów, to dlaczego taka sama zasada nie mogłaby istnieć w odniesieniu do uczelni – dziwi się prof. Pisuliński. Jednak, żeby ją wprowadzić, szkoły musiałyby mieć możliwość zapytania studentów, chcących uczestniczyć w zajęciach prowadzonych stacjonarnie, czy są zaszczepieni. Problematyczne może być to, czy student udziela takiej informacji całkowicie dobrowolnie, zwłaszcza gdy udział w zajęciach może być obowiązkowy lub ich zaliczenie może wiązać się np. z dodatkowymi bonusami na egzaminie.
– Czekamy na ewentualną zmianę ram prawnych – podkreśla prof. Wiesław Banyś z Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich.
Rektorzy ostrzegają, że bez nowych przepisów szkoły wyższe kolejny rok z rzędu będą musiały przenieść część zajęć do internetu. – Chcieliśmy w przyszłym roku akademickim w jak największym stopniu wrócić do kształcenia stacjonarnego, jednak okazuje się, że najbardziej prawdopodobny jest wariant, w którym większość zajęć nadal będzie prowadzona zdalnie. Wykłady obowiązkowe przeznaczone są dla ok. 400 słuchaczy. Skoro nie mamy możliwości sprawdzenia, kto jest zaszczepiony, nie wiem, na jakiej podstawie miałbym decydować o tym, którzy studenci będą mogli w nich uczestniczyć. Przecież nie możemy doprowadzić do sytuacji, w której setki studentów będą gromadziły się na korytarzach przed aulami. Nowe przepisy, które pozwolą nam zorganizować nowy rok akademicki, są po prostu niezbędne, i to na już – mówi prof. Pisuliński.
Czas nagli. Jeżeli nowe regulacje zostaną wydane za miesiąc, to dla uczelni będzie już za późno, choćby z uwagi na studentów. Oni muszą wiedzieć z wyprzedzeniem, czy zajęcia w nowym roku akademickim będą prowadzone zdalnie czy stacjonarnie, np. ze względu na ubieganie się o miejsca w akademikach czy wynajmowanie mieszkań.
Z drugiej strony prof. Stanisław Mazur, rektor Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, zwraca uwagę, że wdrożenie rozwiązań na uczelni kształcącej tysiące studentów jest wyzwaniem, na które potrzebny jest czas. A do rozpoczęcia nowego roku akademickiego jest go coraz mniej.
Profesor Pisuliński zauważa, że jeżeli zajęcia prowadzone będą w przyszłym roku akademickim głównie zdalnie, to będziemy mieli pierwszych absolwentów studiów magisterskich (studia II stopnia trwają przecież dwa lata), którzy na uczelni byli dwa razy – przy składaniu dokumentów w celu wpisu oraz odbierając dyplom ukończenia studiów. – Tego nikt nie chce – ani studenci, ani wykładowcy – podkreśla. ©℗
Studenci w Polsce