Najlepiej radzą sobie z angielskim, najgorzej z filozofią i matematyką – pandemicznym maturzystom poszło trochę gorzej niż kolegom z wcześniejszych lat
Po pandemicznym roku szkolnym, który polegał na edukacji zdalnej, egzamin dojrzałości zdało 74,5 proc.
uczniów. To o ok. 5 pkt proc. mniej niż w latach przed COVID-19. Największe problemy uczniowie mieli z matematyką i filozofią. Świetnie za to poradzili sobie z angielskim. Eksperci, z którymi rozmawiał DGP, przekonują, że mogło być znacznie gorzej. Rzezi nie było – podsumowuje Marcin Smolik, szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej. Jednak zdaniem naszych rozmówców konsekwencje będą widoczne po latach. Bo matura pokazała, że pogłębia się probelm z tym, co zawsze było trudne dla polskich uczniów: samodzielnym myśleniem oraz wyciąganiem wniosków.
Po raz drugi z rzędu jedna czwarta abiturientów nie zdała egzaminu przy pierwszym podejściu, przy czym nieco ponad 17 proc. będzie mogło jeszcze w tym roku pisać poprawkę. Wcześniej odsetek niepowodzeń wynosił mniej niż 20 proc., w tym poprawkowiczów – poniżej 15 proc. Tak jak w latach poprzednich i w tym roku
matury lepiej wypadły w liceach – zdało je 81 proc. przystępujących, podczas gdy w technikach – 64 proc.
Jak co roku najtrudniej było z matematyką, która była głównym powodem oblanego egzaminu. Nie zdało jej 21 proc. maturzystów, 7 proc. oblało język polski, a 6 proc. angielski. Taki rozkład wyników jest podobny co roku. Jednak w porównaniu z zeszłymi latami najsłabiej w tym roku wypadła matura z polskiego. Średni uzyskany wynik to 55 proc. To lepiej o 3 pkt proc. niż w 2020 r., ale gorzej niż w przedpandemicznych latach, kiedy wynik był nawet o 10 pkt proc. wyższy.
Średni wynik z matury z matematyki w tym roku to 56 proc. i na tle poprzednich lat to bardzo dobry rezultat. W ciągu ostatnich sześciu lat lepiej matematyka wypadła tylko w 2018 r., kiedy wynik przekroczył 58 proc. Jednak odsetek osób, które zdały – czyli osiągnęły wymagane 30 proc. – wyniósł 79 proc. i był wyższy niż w roku przedpandemicznym. Zdecydowanie najlepiej
uczniowie poradzili sobie z językiem angielskim. Uzyskali średni wynik na poziomie 76 proc., co jest też najlepszym rezultatem od 2015 r.
Analizując wyniki tegorocznych
matur, widzimy jeszcze jedno: mimo że matura rozszerzona była dobrowolna, to i tak wypadła najgorzej od lat. Oto kilka przykładów: sześć lat temu z filozofii średni wynik wynosił około 60 proc. W tym roku jest ponad dwa razy niższy i wynosi 29 proc. Znacznie gorzej wypadły też rozszerzone egzaminy z chemii, biologii, geografii czy nawet polskiego. Maturzyści, którzy próbowali sił w rozszerzonym polskim, średnio zdali go na 49 proc. Tymczasem w poprzednim, niezbyt dobrym roku, uzyskali wynik na poziomie 57 proc., tylko nieznacznie gorszy niż sześć lat temu, kiedy wyniósł średnio 61 proc. Matematyka rozszerzona wypadła podobnie jak w poprzednich latach, ale nadal to niski poziom, bo średni wynik wyniósł ok. 30 proc.
Rzezi nie ma – podsumował szef CKE
Zdaniem dyrektorów szkół to efekt kilku czynników. – W pandemii dzieci są mniej zmotywowane, by uczyć się dodatkowych przedmiotów. Samodzielnie jest to trudniejsze zadanie niż w
szkole. Poza tym zamiast skupić się na jednym dodatkowym przedmiocie, uczniowie często wybierali kilka, licząc, że któryś wypadnie dobrze – tłumaczy Adam Rębacz, wicedyrektor IX Liceum Ogólnokształcącego im. Klementyny Hoffmanowej w Warszawie.
Część uczniów oceniała także, że tegoroczne rozszerzone matury z niektórych przedmiotów były na wyższym poziomie niż w latach poprzednich. Jednym z przykładów była matematyka czy geografia, na których nie tylko w opinii uczniów, ale i nauczycieli, trzeba było się wykazać wiedzą daleko wykraczającą poza szkołę średnią. – Poziom był wręcz taki jak dla studentów – ocenia tegoroczny maturzysta z Warszawy, który uzyskał wynik z matematyki na poziomie 20 proc., mimo że przez cały rok brał korepetycje. W jednym z lepszych stołecznych liceów były przypadki, że uczniowie otrzymali z rozszerzenia 0 proc. – To się nie zdarzało w poprzednich latach – mówi jeden z nauczycieli.
Jednak nie wszyscy widzą powody do niepokoju. – Wyniki tegorocznych matur w naszej szkole nie odbiegają od ubiegłorocznych. Są może trochę słabsze niż w latach przed pandemią, ale i tu różnic nie ma zbyt dużych – podkreśla Adam Rębacz. Dyrektor warszawskiego Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Śniadeckiego Marcin Konrad Jaroszewski dodaje, że tegoroczne wyniki pozytywnie go zaskoczyły, bo spodziewał się gorszych. – Nie można zapominać, że wymagania były niższe – zaznacza jednak i podkreśla, że czas myśleć o przygotowaniu przyszłych roczników, bo matura ma być trudniejsza. Zadowoleni są także decydenci. – Wbrew temu, że prognozowano słabe wyniki z matur, rzezi nie ma – mówił podczas konferencji prasowej szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej Marcin Smolik.
Maturzyści w tym roku mieli obowiązek przystąpić do trzech egzaminów pisemnych na poziomie podstawowym: z języka polskiego, matematyki i języka obcego nowożytnego. Byli zwolnieni z egzaminów ustnych oraz nie musieli zdawać matury z przedmiotów rozszerzonych. ©℗
WYWIAD
Maturalny stan podgorączkowy
Prof. Krzysztof Biedrzycki Wydział Polonistyki Uniwersytetu Jagiellońskiego, prof. nadzwyczajny w Instytucie Badań Edukacyjnych
Co pokazały wyniki matur?
Wyników zazwyczaj nie da się porównywać rok do roku, bo egzaminy mają różny poziom trudności. Ale nie da się ukryć, że teraz poszły gorzej. I to zaskakująco w tych przedmiotach, które uczniowie mogli wybrać sami.
Matura to termometr, który pokazuje objawy, ale jeszcze nie skutki choroby. Konsekwencje będą o wiele gorsze niż ten o kilka punktów procentowych gorszy wynik na egzaminie. Nie zdajemy sobie sprawy, co to realnie przyniesie. I nie da się ukryć, że to efekt półtorarocznej edukacji zdalnej.
Może uczniowie trochę gorzej będą znać treść „Pana Tadeusza”, ale to przecież nie taki problem?
To nie byłby problem. Ale tu nie chodzi o luki w znajomości treści, choć wymagamy od studentów, żeby byli oczytani. Tu głównie chodzi o to, że oczekujemy samodzielności myślenia i umiejętności interpretacji. I tę samodzielność myślenia sprawdza matura rozszerzona. Jeżeli uczniowie nie umieli sobie z nią poradzić, jest to świadectwem, że w obszarze, który zawsze był wyzwaniem, jest jeszcze gorzej. Rozszerzone przedmioty zdawały głównie osoby, które wybierają się na studia, bo jest to brane pod uwagę przy rekrutacji. Reszta, która nie wybiera się na uczelnie wyższe, nie musiała podchodzić do żadnego egzaminu rozszerzonego, co oznacza, że ten niższy wynik „zrobili” ci uczniowie, którzy są teoretycznie ambitniejsi pod kątem naukowym.
Te braki widać też wśród studentów, którzy także nie mogli uczestniczyć w zajęciach tradycyjnych: mają kłopoty z pisaniem prac magisterskich, formułowaniem tezy i przeprowadzeniem dowodu.
Samodzielność to jest coś, czego człowiek się uczy. I potrzebuje do tego przewodnika, nauczyciela czy wykładowcy. Jak widać, nie da się tego osiągnąć nauką online.
Można było inaczej podejść do kwestii nauki czy egzaminów?
Jeżeli chodzi o matury, to nie. Z perspektywy Centralnej Komisji Edukacyjnej nie było pola manewru. Można było może jeszcze bardziej ułatwić egzamin, były kraje, które w ogóle odeszły od egzaminowania. Ale to z kolei w Polsce byłoby trudne ze względu na to, że wynik matury to także karta wstępu na studia wyższe. Jeżeli ten rocznik miałby łatwiej, to poszkodowani byliby uczniowie z poprzednich roczników. Każde rozwiązanie byłoby dla kogoś niesprawiedliwe. ©℗
Rozmawiały Klara Klinger, Patrycja Otto
Nie ma powodów do niepokoju
Marcin Smolik dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej
Mówi pan, że matura poszła dobrze, ale nie zdało za pierwszym razem 25 proc. maturzystów. To chyba nie najlepszy wynik.
Dlaczego? W poprzednich latach było podobnie.
Wtedy nie zdawało ok. 20 proc.
Tak długo jak wyniki oscylują między 70 a 80 proc., nie ma powodów do niepokoju. Jakby spadły poniżej 70 proc. albo nagle zdało 90 proc. maturzystów, toby dopiero było zastanawiające. A mieścimy się w granicach normy, więc nadal uważam, że 74,5 proc. uczniów ze zdanym egzaminem to dobry wynik.
Ale mieli łatwiej, obniżone wymagania, a i tak...
…bardzo nie lubię, gdy ktoś tak mówi. To wyjątkowo niesprawiedliwe i nierzetelne. Te wymagania nie były obniżone, tylko dostosowane do sytuacji, czyli niemal roku zdalnej edukacji.
Na maturze rozszerzonej, której nie musieli zdawać, więc pewnie wybierali ją przyszli studenci, poszło gorzej.
No i znów: to nieprawda, nie zdawało rozszerzenia jedynie 15 proc. uczniów. Inni to zrobili, więc nie tylko przyszli studenci. A poszło podobnie jak we wcześniejszych latach – te różnice nie są duże. Być może należałoby przyjrzeć się arkuszom i sprawdzić, co ewentualnie można by zmodyfikować. Za to zwiększyła się grupa uczniów, którym poszło bardzo dobrze. A jeżeli byli i tacy, którzy nie umieli rozwiązać zadań z procentami – takich osób było ok. 8 proc. – to może rzeczywiście nie powinni mieć matury?
Te dostosowane wymagania zostaną, jeżeli uczniowie wrócą do szkół?
Tak, na pewno w 2022 r. będą zarówno dla ósmej klasy, jak i licealistów takie same zasady. W końcu będą zdawać ją uczniowie, którzy też byli rok na zdalnym lub hybrydowym nauczaniu.
Sukcesy i porażki maturalne (proc.)