O obecną sytuację i przyszłość rynku studiów MBA pytamy prof. dr. hab. Pawła Czarneckiego, rektora Collegium Humanum. Uczelnia oferuje rozpoznawalny w całej Polsce kierunek Executive Master of Business Administration (MBA).
Panie Rektorze, czego obecnie uczą się słuchacze na studiach MBA, jak wygląda nauka na takim kierunku?
Odpowiem oczywiście na przykładzie mojej uczelni – program Executive MBA w Collegium Humanum obejmuje wybrane aspekty różnych dziedzin wiedzy, w tym prawa, zarządzania, myślenia strategicznego, finansów, zarządzania zasobami ludzkimi, marketingu, PR i komunikacji, psychologii biznesu, coachingu… W każdym przypadku są to zagadnienia przydatne ściśle z punktu widzenia zarządzającego przedsiębiorstwem, uznane przez praktyków za kluczowe. Studia realizowane są zresztą głównie w oparciu o liczne case studies, czyli analizy prawdziwych sytuacji z praktyki menedżerskiej. Również kadra dydaktyczna to praktycy, uznani specjaliści w swoich dziedzinach, ludzie sukcesu. Wszystko to daje holistyczne, realistyczne spojrzenie na przywództwo w biznesie.
Dla kogo przeznaczone są takie studia?
Studia MBA przeznaczone są dla kadry kierowniczej, menedżerów, dyrektorów spółek handlowych, czy członków organów zarządczych i nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa, ale przede wszystkim dla osób, które chciałyby pracować na tego typu stanowiskach. Generalnie – studia MBA są dla każdego, komu zależy na rozwoju umiejętności kierowniczych i rewizji spojrzenia na zarządzanie firmą lub organizacją. Warunkiem rekrutacji jest udokumentowanie doświadczenia zawodowego i oczywiście ukończenie studiów wyższych. Nie ma natomiast znaczenia, na jakim kierunku zdobyliśmy wcześniej dyplom, czy jesteśmy humanistami, czy umysłami ścisłymi.
Wydaje się, że dynamiczny w ostatnich latach rozwój studiów MBA w Polsce nastąpił za sprawą przepisów o nadzorze właścicielskim nad spółkami z udziałem skarbu państwa. Dają one absolwentom studiów MBA możliwość zasiadania w radach nadzorczych tego typu spółek…
Myślę, że rozwój rynku studiów MBA to też konsekwencja ogólnej zmiany podejścia do kształcenia menedżerskiego, wyraźnego zjawiska profesjonalizacji kadr kierowniczych. Te studia przestały być drogim, elitarnym uzupełnieniem wykształcenia, stając się wręcz obowiązkowym jego elementem – przynajmniej dla osób myślących o zarządzaniu na wyższych szczeblach. Dla wielu pracodawców dyplom MBA stał się dowodem wyszlifowania kwalifikacji menedżerskich, wszechstronnej wiedzy kandydata w obszarze zarządzania w biznesie. Stąd znacznie większe zainteresowanie studiami MBA wśród coraz młodszych roczników, a więc i większa podaż tego typu ofert edukacyjnych. Obecnie przyszli słuchacze mają więc z czego wybierać. Osobną kwestią są profilowane studia MBA, które wypełniły luki na rynku edukacyjnym, łącząc wiedzę z zarzadzania na wysokim szczeblu z wiedzą czysto specjalistyczną dla danego sektora. Niekiedy to programy wręcz unikatowe, np. MBA – Badania Kliniczne w Collegium Humanum. Uważam zresztą, że taki jest kierunek rozwoju programów MBA – będą one coraz bardziej wyspecjalizowane. Kluczowe jest tu jednak zachowanie równowagi między niszową wiedzą branżową, a uniwersalną wiedzą menedżerską, która jest przecież ideą studiów MBA.
Uważa Pan, że za 20-30 lat taka wiedza będzie nadal potrzebna? Nie grozi nam przesycenie rynku absolwentami MBA?
Oczywiście. Zaryzykuję tezę, że studia MBA będą nam potrzebne tak długo, jak długo będziemy mieli w Polsce do czynienia z gospodarką rynkową. Naturalnie, ich programy będą podlegać ciągłej modernizacji, dostosowywaniu do aktualnych uwarunkowań. Jednak samo zapotrzebowanie na specjalistów z takim dyplomem utrzyma się, na co wskazuje choćby przykład USA. Proszę zauważyć, że historia szkół biznesu rozpoczęła się w Stanach Zjednoczonych już w latach 80. XIX wieku! Ich powstanie było związane z silną industrializacją, jaka miała miejsce w tamtym okresie, z tzw. druga rewolucją przemysłową, generalnie – z kształtowaniem się gospodarki w formie zbliżonej do obecnej. Po niemal półtora wieku, na amerykańskim rynku pracy nadal potrzebni są specjaliści w zarządzaniu przedsiębiorstwami, wciąż oferowane są studia menedżerskie. Tym bardziej, że rola wykształcenia we współczesnym świecie stale rośnie, istotne jest również ustawiczne dokształcanie się, aktualizowanie wiedzy.
A jak pandemia COVID-19 wpłynęła na rynek studiów MBA w Polsce?
Pandemia przyspieszyła procesy widoczne już wcześniej, na przykład digitalizację studiów MBA – coraz więcej słuchaczy wybiera kształcenie online. To zjawisko nie do końca korzystne, ponieważ wymiana opinii, doświadczeń, networking w gronie słuchaczy na podobnych stanowiskach są ważnym elementem kształcenia MBA. Oczywiście, część uczelni zanotowało zmniejszenie liczby słuchaczy; w tym trudnym czasie rynek weryfikuje bowiem atrakcyjność wielu ofert edukacyjnych.
Czy absolwenci studiów MBA są dobrze przygotowani do zmieniających się warunków na rynku pracy?
Tak, ponieważ te studia dają szeroką perspektywę i uniwersalne, praktyczne umiejętności, pozwalające odnaleźć się w różnych branżach i stale zmieniającym się otoczeniu. Taka jest właśnie idea studiów MBA – są one zorientowane na konkretne problemy z praktyki menedżerskiej, nie na dyscypliny naukowe. To kierunek interdyscyplinarny, integrujący wiedzę potrzebną liderom w biznesie. Badania pokazują, że jego absolwenci dobrze radzą sobie na rynku pracy, nawet w okresach kryzysów gospodarczych – wówczas ich wiedza jest tym bardziej doceniana, a posiadany dyplom to przewaga konkurencyjna. MBA to też studia międzynarodowe, uczące patrzenia na gospodarkę z perspektywy globalnej, a więc otwierające drzwi do kariery również za granicą.
Ostatnie pytanie – co poradziłby Pan osobom, które chcą podjąć studia MBA?
Przede wszystkim staranny wybór uczelni, na której taki kierunek będą kończyć. Warto wybierać oferty rozpoznawalne, cieszące się bardzo dobrymi opiniami Absolwentów, zapewniające dodatkową akredytację zagranicznej uczelni, instytucji akredytującej czy będącej partnerem polskiego organizatora studiów.
Rozmawiał Dawid Krążyński