Do tej pory resort nauki nie ukarał żadnej uczelni za łamanie prawa. Nie oznacza to jednak, że do ich działania nie ma zastrzeżeń.
Do tej pory resort nauki nie ukarał żadnej uczelni za łamanie prawa. Nie oznacza to jednak, że do ich działania nie ma zastrzeżeń.
Możliwość nakładania kar na uczelnie wprowadziła ustawa z 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 478; dalej: p.s.w.n.), która obowiązuje od 1 października 2018 r. Resort nauki pod rządami ówczesnego ministra Jarosława Gowina przekonywał, że potrzebny jest bat na szkoły wyższe, które nie stosują się do ustawowych reguł. Tymczasem wcale z niego nie korzysta.
Martwe prawo
Katalog możliwych sankcji jest dość długi. Artykuł 431 ust. 1 p.s.w.n. wskazuje, że minister może nałożyć administracyjną karę pieniężną w wysokości do 100 tys. zł na uczelnię, która prowadzi studia niezgodnie z przepisami, np. bez pozwolenia albo spełniania ustawowych wymogów.
Ma także prawo nałożyć sankcję do 50 tys. zł za niewywiązanie się z obowiązku zapewnienia studentom możliwości kontynuacji nauki w przypadku zamknięcia kierunku. Taka sama kara grozi za łamanie zasad zatrudniania nauczycieli oraz przeprowadzania rozpraw doktorskich i habilitacyjnych z naruszeniem prawa, a także za niepoinformowanie ministra w ciągu miesiąca o zaprzestaniu spełniania warunków do prowadzenia studiów.
Szkoła wyższa może narazić się resortowi również wtedy, gdy nie wprowadzi aktualnych danych do sytemu POL-on (np. o zatrudnionych nauczycielach akademickich, studentach, doktorantach). Budżet uczelni może uszczuplić się o 50 tys. zł także w przypadku pobierania od studentów opłat z naruszeniem przepisów. Jeżeli szkoła wyższa nie wyda absolwentowi dyplomu z suplementem w terminie 30 dni od ukończenia studiów, może zostać ukarana kwotą do 5 tys. zł.
Choć przepis obowiązuje już kilka lat, Ministerstwo Edukacji i Nauki (MEiN) nie skorzystało z niego ani razu. – W departamencie szkolnictwa wyższego do chwili obecnej nie mieliśmy zastosowania kar pieniężnych w odniesieniu do uczelni na podstawie art. 431 ust. 1 p.s.w.n. – potwierdza Anna Ostrowska, rzecznik prasowy MEiN.
Skargi płyną
Nie oznacza to jednak, że szkoły wyższe działają wzorowo i nie łamią praw. Rzecznik praw studenta potwierdza, że wpływają do niego setki skarg związanych m.in. z nieprzestrzeganiem przepisów (patrz wywiad obok). Resort nauki również nie zaprzecza, że zdarzają się przypadki, gdy uczelnie działają niezgodnie z ustawą. – Dotychczas wpłynęło kilkanaście spraw, w których skarżący zgłaszali problem niewydania przez uczelnie dyplomów ukończenia studiów w ciągu 30 dni – informuje Anna Ostrowska.
Wskazuje, że najwięcej takich skarg przesłano do MEiN w okresie wakacyjnym w 2020 r., ponieważ z uwagi na epidemię koronawirusa uczelnie były zmuszone do przeprowadzenia reorganizacji pracy stacjonarnej, co miało istotny wpływ na terminowość sporządzania dyplomów. Rzeczniczka podkreśla, że otrzymane przez ministerstwo skargi dotyczące niewydania w terminie ustawowym dyplomu są niezwłocznie rozpatrywane i wyjaśniane z uczelniami.
– Z uwagi na incydentalny charakter tych spraw (w skali określonej uczelni) MEiN podejmowało działania w trybie skargowym w ramach sprawowanego nadzoru nad uczelniami. Z tego względu wobec placówek, które nie wydały w terminie dyplomów ukończenia studiów, nie zostało wszczęte postępowanie w przedmiocie nałożenia kary – uzupełnia Anna Ostrowska.
Pistolet na kapiszony
Eksperci zastanawiają się, czy potrzebne są zmiany. – Lepiej, żeby w ustawie była wskazana sankcja za łamanie przepisów, nawet jeżeli ostatecznie minister nie korzysta z tej opcji – uważa prof. Marek Rocki, były przewodniczący Polskiej Komisji Akredytacyjnej.
– Straszak na uczelnie powinien być zawarty w ustawie, ale nie może być to pistolet na kapiszony – uważa z kolei Piotr Pokorny z Instytutu Rozwoju Szkolnictwa Wyższego.
Jego zdaniem skoro są przypadki uczelni łamiących prawo, minister powinien korzystać z narzędzi, które dają mu przepisy, i karać te, które notorycznie naruszają wymogi.
– Trudno jednak powiedzieć, na ile sprawy związane z nieprzestrzeganiem przepisów przez szkoły wyższe są traktowane pobłażliwie przez ministra, a na ile wystarczy samo postępowanie wyjaśniające, aby uczelnia zastosowała się do wytycznych – wskazuje ekspert. Dodaje, że możliwość nakładania kar została wprowadzona z uwagi na liczne nieprawidłowości na uczelniach.
– Skoro przepis istnieje w systemie trzeci rok i do tej pory minister z niego nie skorzystał, to staje się de facto martwy. Nie chodzi o to, aby z momentem jego wprowadzenia posypały się kary, ale po okresie oswojenia się z możliwymi sankcjami powinien być stosowany. Może należałoby się zastanowić nad zaostrzeniem prawa o szkolnictwie wyższym i nauce? Obecna ustawa daje tylko opcję nałożenia kary, tymczasem być może minister powinien zostać do tego zobligowany w przypadku wykrycia rażących nieprawidłowości – proponuje Piotr Pokorny.
Skoro są skargi na uczelnie łamiące prawo, minister powinien korzystać z narzędzi, które dają mu przepisy
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama