Nie tylko prace dyplomowe czy doktorskie, lecz także zaliczeniowe będą sprawdzane w systemach antyplagiatowych. Pod lupę trafią również publikacje naukowe. Nowy system skuteczniej będzie wyłapywał plagiaty.

Sprawdzane mają być już nie tylko magisterki czy licencjaty, lecz także prace semestralne studentów, a co najważniejsze – publikacje naukowe doktorantów i profesorów. Jak dowiedział się DGP, nad takimi zmianami już pracuje resort nauki – a dokładnie eksperci Ośrodka Przetwarzania Informacji – Państwowego Instytutu Badawczego (OPI PIB). I zdradzają, że chodzi nie tylko o rozszerzenie monitoringu prac za pośrednictwem systemu antyplagiatowego, lecz także o podniesienie jego skuteczności. Po zmianach system prześwietli nie tylko ok. 400 tys. tekstów zgłoszonych przez studentów czy doktorantów do obrony, ale miliony prac zaliczeniowych. Tak samo będzie w przypadku opracowań naukowych pisanych przez doktorantów. Muszą je publikować. W zamian dostają punkty, co pozwala im piąć się po szczeblach uczelnianej drabiny.

Plany resortu chwalą przedstawiciele uczelni, ale proponują pójść jeszcze dalej. Zdaniem dr. Macieja Ulity, dyrektora biura rektora Uniwersytetu Rzeszowskiego, dostęp do systemu antyplagiatowego powinni zyskać również redaktorzy wydawnictw naukowych. Zwłaszcza że, jak ujawnia dr Marek Kozłowski z OPI PIB, po zmianach system pozwoli sprawdzić nie tylko, czy ktoś kopiował teksty z polskich opracowań, ale również zagranicznych.

Autorzy przygotowujący rewolucję w systemie antyplagiatowym tłumaczą, że w efekcie będzie łatwiej wykrywać oszustów jeszcze w trakcie studiów, a nie dopiero przed obroną. Obecnie nawet 10 proc. prac budzi podejrzenia. To oznacza, że rocznie aż przy 40 tys. opracowań licencjackich, magisterskich czy obronach doktoranckich w systemie antyplagiatowym zapala się czerwona lampka.

Ministerstwo Edukacji i Nauki (MEiN) chce zaostrzyć zasady sprawdzania prac w ogólnopolskim jednolitym systemie antyplagiatowym (JSA). Obecnie trafiają do niego wszystkie pisemne prace dyplomowe (licencjacie, inżynierskie i magisterskie) oraz rozprawy doktorskie. Taki obowiązek nakłada na uczelnię ustawa z 20 lipca 2018 r. – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce (t.j. Dz.U. z 2021 r. poz. 478).
– Ograniczenie obowiązku weryfikacji do prac dyplomowych i rozpraw doktorskich było podyktowane troską o sprawne funkcjonowanie JSA w obliczu dużej ich liczby. Jednak doświadczenia zebrane podczas dotychczasowej eksploatacji systemu pokazują, że jest on gotowy do rozszerzenia grupy prac objętych obowiązkowym badaniem antyplagiatowym. Ministerstwo rozważy więc nowelizację przepisów w kierunku rozciągnięcia wymogu weryfikacji oryginalności prac – zapowiada Anna Ostrowska z MEiN.
Miliony prac
W pierwszej kolejności obowiązek sprawdzania zostanie rozszerzony o prace zaliczeniowe, semestralne pisane przez studentów w trakcie studiów. To oznacza, że system będzie badał już nie kilkaset tysięcy prac rocznie, ale miliony. Potwierdza to Ośrodek Przetwarzania Informacji – Państwowy Instytut Badawczy (OPI PIB), który przygotowuje system antyplagiatowy do nowych wyzwań.
– Obecnie pracujemy nad rozbudową i modernizacją JSA, aby jeszcze lepiej był dostosowany do potrzeb użytkowników. Chcielibyśmy, aby np. został uzupełniony o weryfikację prac zaliczeniowych polskich studentów. To jednak wymagałoby zmiany przepisów i rozszerzenia grona osób, które mogą korzystać z narzędzia, oraz zwiększenia liczby rodzajów prac, które są objęte obowiązkiem sprawdzania w systemie antyplagiatowym – wyjaśnia dr Marek Kozłowski, kierownik Laboratorium Inżynierii Lingwistycznej w OPI PIB.
Nie wyklucza też, że w kolejnym etapie do systemu będą trafiać prace pracowników naukowych, np. te, które są brane pod uwagę przy awansach. Już teraz uczelnie i wydawnictwa publikujące czasopisma naukowe starają się sprawdzać teksty akademików w dostępnych na rynku płatnych komercyjnych systemach antyplagiatowych.
Tysiące podejrzanych
To jeszcze nie koniec. Ministerstwo chce też, aby system lepiej wyłapywał plagiaty. Z danych, które przedstawia resort, wynika bowiem, że obecnie na ok. 400 tys. prac rocznie, które trafiają do JSA, ok. 7–10 proc. podejrzanych jest o plagiat. Daje to ok. 28–40 tys. tekstów, w których system wyłapał więcej zapożyczeń, niż przewiduje norma, i ostrzega przed możliwym oszustwem. Ostatecznie o tym, czy jest nim faktycznie, decyduje promotor. Zakwestionowanej pracy może nie dopuścić do obrony, a wobec studenta musi wszcząć postępowanie dyscyplinarne.
Eksperci OPI pracują więc nad ulepszeniem JSA.
– Trwają intensywne prace związane z poszerzeniem baz referencyjnych i większym umiędzynarodowieniem tego narzędzia. Zdarza się, że plagiat jest zaczerpnięty z innych zasobów internetu niż tylko z polskich źródeł, czy też polega on na dosłownym przetłumaczeniu prac, stron internetowych z innego języka. Dzięki wprowadzanym zmianom system będzie mógł takie teksty również wskazać promotorowi – mówi dr Kozłowski.
Przedstawiciele uczelni cieszą się, że system zostanie poprawiony.
– Mankamentem JSA, który na chwilę obecną zgłaszają użytkownicy, jest mniejszy zasób bazy dokumentów obcojęzycznych, co stanowi pewne utrudnienie w weryfikacji prac pisanych w językach obcych (głównie na kierunkach neofilologicznych) – wskazuje dr Maciej Ulita, dyrektor biura rektora Uniwersytetu Rzeszowskiego (UR).
Szkoły wyższe chciałyby też, aby system był bardziej skuteczny. Mają bowiem wątpliwości, czy wprowadzenie w 2019 r. obowiązkowej weryfikacji prac w ogólnopolskiej bazie JSA przełożyło się na lepszą wykrywalność plagiatów. Wcześniej korzystały z płatnych systemów komercyjnych. Przykładowo na UR w roku 2019/2020 pięć prac nie zostało dopuszczonych do obrony (po weryfikacji w JSA). Tymczasem w roku 2017/2018 odrzucona została jedna praca, zaś w roku 2016/2017 uczelnia nie dopuściła sześciu (prace z tych dwóch roczników weryfikowano w systemie Plagiat.pl). – Zatem, porównując dane liczbowe, trudno jest jednoznacznie ocenić, czy JSA jest bardziej efektywny pod kątem wykrycia nieuprawnionych zapożyczeń – wskazuje dr Maciej Ulita. Dodaje, że prace, które powstają na uniwersytecie, przygotowywane są przez studentów w ramach seminarium dyplomowego, pod kierunkiem promotora pracy, który na bieżąco nadzoruje poszczególne etapy pisania. – To w dużym stopniu eliminuje prawdopodobieństwo wykorzystania przez studenta nieuprawnionych zapożyczeń – wskazuje Ulita.
Słuszne plany
Uczelnie popierają plany MEiN dotyczące sprawdzania większej grupy prac.
– Obowiązek weryfikacji w JSA powinien dotyczyć też prac semestralnych. Ubolewamy, że za pośrednictwem systemu nie możemy sprawdzać prac etapowych, czyli pisanych na potrzeby poszczególnych zajęć, czy semestralnych, gdyż tu też wykrywane są plagiaty. Obecnie toczą się dwie sprawy dyscyplinarne związane z nieuczciwością przy pisaniu takich prac. Przydałby się również autoryzowany centralny system antyplagiatowy związany z publikacjami prac naukowych – uważa prof. Arnold Kłonczyński, prorektor ds. studentów i jakości kształcenia Uniwersytetu Gdańskiego
Podobnie uważają inni eksperci.
– JSA powinien dopuszczać możliwość weryfikacji prac etapowych czy semestralnych, co do sprawdzenia których decyzję podejmowałby nauczyciel prowadzący zajęcia, w zależności od charakteru czy też rodzaju pracy. Wskazane byłoby również rozbudowanie funkcjonalności tego systemu na potrzeby zapewnienia możliwości sprawdzenia artykułów naukowych przez redaktorów wydawnictw naukowych – twierdzi dr Maciej Ulita.
Kiedy uczelnia wyrzuci studenta?