Do komisji dyscyplinarnych trafiają skargi na nauczycieli, którzy dopuszczają się przestępstw lub łamią wymóg nieposzlakowanej opinii. Karani są jednak nieliczni. Związkowcy chcą zaostrzenia kary.
Do rzeczników dyscyplinarnych w poszczególnych województwach wpływa rocznie od kilkunastu do kilkudziesięciu skarg na nauczycieli. Karani są nieliczni, u których jednoznacznie stwierdzono, że np. molestowali uczniów lub przychodzili nietrzeźwi do pracy.
DGP przeprowadził sondę wśród wspomnianych rzeczników i przyjrzał się przypadkom molestowania seksualnego uczniów. Np. w woj. lubelskim od 2008 r. do dziś wpłynęło sześć takich zarzutów wobec nauczycieli (dwa w tym roku). Tyle samo było ich w woj. łódzkim, a w wielkopolskim i lubuskim – po cztery. Wzrost takich przypadków odnotowano na Mazowszu. W tym roku wypłynęły cztery skargi dotyczące molestowania przez nauczycieli. Gdy zarzuty się potwierdzają, kary są wysokie.
– W dwóch sprawach nałożona została kara wydalenia z zawodu – twierdzi Krystyna Laudańska, rzecznik dyscyplinarny dla nauczycieli przy wojewodzie pomorskim. Wyjaśnia, że taka kara dyscyplinarna jest stosowana, jeśli zarzut o molestowanie zostaje potwierdzony przez prokuraturę.

Słaba procedura

Często jednak nauczycielom łamiącym zasady wykonywania zawodu udaje się uniknąć kary. Do rzeczników dyscyplinarnych zwykle trafiają sprawy kierowane na wniosek dyrektorów szkół. Na przykład w województwie dolnośląskim w 2012 r. złożono ich 21, z czego do komisji dyscyplinarnej (drugi etap procedury) trafiło 13 skarg. Ukarano tylko sześciu nauczycieli. Podobnie jest w innych regionach. Większość postępowań jest nagminnie umarzanych.
– W ubiegłym roku do rzecznika przekazano 109 spraw, z których 63 umorzono – wylicza Anna Wietrzyk, rzecznik kuratorium oświaty w Katowicach. Podkreśla, że ostatecznie tylko w 24 przypadkach nałożono naganę z ostrzeżeniem. Jeden nauczyciel został zwolniony z pracy.

Związek za zmianą

O dobre imię pedagogów powalczą związkowcy. Nie chcą, by w tym zawodzie pracowały osoby, które popełniły przestępstwa wobec dzieci. Związek Nauczycielstwa Polskiego (ZNP) w październiku wystąpił do ministra sprawiedliwości z wnioskiem o podjęcie działań zmierzających do zmiany przepisów prawa karnego. Proponuje, aby osoby, które zostały prawomocnie skazane za najcięższe przestępstwa na szkodę małoletnich, miały dożywotni zakaz prowadzenia jakiejkolwiek działalności, w tym pracy związanej z wychowaniem, leczeniem, edukacją lub opieką nad małoletnimi.
– Bezpieczeństwo dziecka jest najważniejsze. Nie chcemy, aby mówiono, że Karta nauczyciela chroni złe osoby. Domagamy się, aby jej przepisy eliminowały z zawodu takich nauczycieli – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP.
Nie wszyscy jednak popierają tak restrykcyjny pomysł. – O tym, czy poza karą pozbawienia wolności trzeba też dożywotnio zakazać wykonywania zawodu, za każdym razem powinien decydować sąd – argumentuje Edmund Wittbrodt, senator PO i były minister edukacji. Podkreśla, że w przeciwnym razie skazany byłby ukarany dwukrotnie za ten sam czyn.
– Obecnie sąd może na 10 lat zakazać wykonywania zawodu. A później okazuje się, że nauczycielka, która zamordowała dziecko, wraca do szkoły i pracuje w niej – oburza się Sławomir Broniarz.
Dziś przygotowany przez rząd projekt nowelizacji Karty nauczyciela przewiduje tylko zmianę trybu postępowania dyscyplinarnego. Ostatnią instancją odwoławczą nie będzie już minister edukacji narodowej tylko kurator.