Chociaż samorządy borykają się z problemami finansowymi, wygospodarowały pieniądze na nagrody dla nauczycieli z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Z sondy DGP przeprowadzonej w ponad 60 gminach wynika, że święto to okazja do podwojenia, a nawet potrojenia pensji.
Chociaż samorządy borykają się z problemami finansowymi, wygospodarowały pieniądze na nagrody dla nauczycieli z okazji Dnia Edukacji Narodowej. Z sondy DGP przeprowadzonej w ponad 60 gminach wynika, ze święto to okazja do podwojenia, a nawet potrojenia pensji. Prezydenci, burmistrzowie i wójtowie na ten cel wydają od kilkudziesięciu tysięcy do kilku milionów złotych. Najczęściej trafiają one do najlepszych. Ale są i takie samorządy, w których pieniądze ekstra dostają praktycznie wszyscy uczący w szkołach. Jednorazowo może to być nawet 9 tys. zł. Samorządy tłumacza się, że chcą docenić nauczycieli, ale też obligują je do tego przepisy Karty nauczyciela.
Reklama
Reklama
W Radomiu najniższa nagroda od prezydenta miasta dla wytypowanych nauczycieli wyniosła 3 tys. zł, najwyższa – tysiąc złotych więcej. Z kolei bydgoski prezydent wyda na nagrody blisko pół miliona złotych. Z tych środków na każdego wskazanego pedagoga przypadnie 4,8 tys. zł. W Lublinie będzie to 4,2 tys. zł, a w Inowrocławiu o 400 zł więcej. Urząd Miejski Wrocławia na bonusy przeznaczy 3,4 mln zł, czyli po 5 tys. zł na osobę. O 300 zł więcej dostanie część nauczycieli od prezydenta Gdańska. Nagrody od prezydent Warszawy wynoszą po 6,3 tys. zł.
Hojny jest również prezydent Łodzi – tam wysokość nagród waha się od 6 do 8,5 tys. zł. W Częstochowie prezydent zdecydował, że nagrody dla nauczycieli wyniosą od 2,7 tys. do 8,2 tys. zł. Poza gratyfikacjami od samorządowych włodarzy nauczyciele otrzymują również nagrody bezpośrednio od dyrektorów. - Zdajemy sobie sprawę, że jest kryzys i oświata generuje koszty. Skoro inni pracownicy otrzymują nagrody, to nie mamy podstaw, aby nie przyznawać ich także nauczycielom – wyjaśnia Ryszard Stefaniak, naczelnik wydziału edukacji Urzędu Miasta w Częstochowie. Podkreśla, że urząd musi respektować prawo i tworzyć specjalny fundusz nagród dla pedagogów. Zaznacza jednak, że samorząd nie ponosi też żadnych konsekwencji prawnych za to jeśli środki z tego tytułu nie zostałyby wydane.
Część z wydzielonych pieniędzy na nagrody dla nauczycieli dzieli organ prowadzący szkołę. Pozostałą pulą dysponują dyrektorzy poszczególnych placówek. Z sondy DGP wynika, że np. w Olsztynie prezydent miasta przyznał nagrody 46 nauczycielom. Otrzymali po 5,4 tys. zł. W Chrzanowie gratyfikacje dostało 724 nauczycieli z 1968 zatrudnionych. Rozpiętość wysokości nagród: od 100 zł do 4 tys. zł. W gminie Imielin nauczyciele dostali od 1,2 tys. do 4 tys. zł nagrody, z kolei w Chrzanowie zostały one ustalone na poziomie 3,7 tys. zł.
Wydzielone środki w budżecie na nagrody trafiają w znaczniej części do dyrektorów placówek oświatowych, którzy dokonują ich podziału. Niektóre samorządy wymagają jednak od nich, aby bonus nie był większy niż np. 50 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej.
– Prezydent może wydać na nagrodę maksymalnie 3 tys. zł, a dyrektorzy są ograniczeni limitem połowy kwoty średniej krajowej – wyjaśnia Aneta Abram z wydziału edukacji miasta i gminy Tarnów.
– Jeśli część z nich chce dać nagrody w równiej kwocie wszystkim pracownikom, to tak robią. Urząd nie ingeruje w decyzje dyrektorów – dodaje.
Co ciekawe, środki na nagrody powinny być zarezerwowane w każdym gminnym budżecie. Taki obowiązek nakłada na samorządy art. 49 ust. 1 ustawy z 26 stycznia 1982 r. – Karta nauczyciela (t.j. Dz.U. z 2006 r. nr 97, poz. 674 z późn. zm.). Dodatkowo przepis przewiduje, że w budżetach organów prowadzących szkoły (najczęściej gmin) fundusz ten powinien zgromadzić co najmniej 1 proc. planowanych rocznych wynagrodzeń na płace w szkołach. Samorządy niejednokrotnie przekraczają ten minimalny wkład. Na przykład gmina Tuliszków (woj. wielkopolskie) wylicza, że w tym roku przekazała na nagrody dla nauczycieli 3 proc. naliczanych wynagrodzeń. Z tych środków nagrodą dyrektora zostało objętych 60 nauczycieli, a burmistrza dziewięciu. W efekcie około połowy nauczycieli zatrudnionych w tej gminie może liczyć na dodatkowe pieniądze.
DGP zapytał również regionalne izby obrachunkowe, czy wójt, który zdecyduje się nie wydawać w całości lub w części pieniędzy wydzielonych w postaci funduszu nagród, narusza przepisy prawa. Okazuje się, że ich rozdysponowanie zależy wyłącznie od dobrej woli organu prowadzącego placówki oświatowe.
– Dla nas jest tylko istotne, aby jednostki samorządu terytorialnego posiadały takie środki wydzielone w budżecie. Nie ma już znaczenia, czy zostaną one wydane w wysokości 3 proc., czy w połowie – potwierdza Luiza Budner-Iwanicka, prezes Regionalnej Izby Obrachunkowej w Gdańsku.
Tłumaczy, że organ nadzoru finansowego nie ma podstaw ingerować w decyzje samorządu w sprawach tych świadczeń. – Nagroda ma charakter uznaniowy i w danym roku budżetowym może być taka sytuacja, że żaden nauczyciel jej nie otrzyma – dodaje.
Jednak mimo trudnej sytuacji samorządy nie podejmują decyzji o zablokowaniu środków z funduszu nagród.
Przyznawanie nagród budzi emocje również wśród samych nauczycieli. Nie wszyscy mogą na nie liczyć, a kryteria przyznawania nagród są różne. Część samorządów uzależnia ich uzyskanie od wyników uczniów i ich osiągnięć, np. w egzaminach zewnętrznych lub olimpiadach. Nie brakuje też przypadków, w których o nagrodzie decyduje np. staż pracy.
– Pieniądze najczęściej są przyznawane za długoletnią pracę w placówkach oświatowych, jak również za bardzo dobre wyniki pracy z młodzieżą – potwierdza Konrad Gucwa z Urzędu Gminy w Andrespolu (woj. łódzkie).
W gronie wyróżnionych nauczycieli mogą być też sami dyrektorzy szkół. Na przykład w Bytomiu nagroda może być im przyznana pod warunkiem, że wyróżniająco zarządzają placówką.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Powiązane
Reklama
Reklama
Reklama
Komentarze(122)
Pokaż:
Więc nie róbcie ludziom wody z mózgu - nie każdy nauczyciel dostaje dziś nagrodę i nie taką wysoką!
Wierzę, że wszystkie złośliwe posty są spowodowane wieloletnią nagonką medialną, po prostu wolicie wierzyć w to co piszą dziennikarze o wątpliwej etyce zawodowej niż przyjrzeć się faktom.
Jakiś czas temu jedna ze znajomych zaatakowała mnie, twierdząc, że nauczyciele co roku mieli podwyżki,a ona od 7 lat nawet grosza.
Nie chciałam się kłócić, zaproponowałam, wyłóżmy karty na stół. Pokażmy sonie nawzajem i reszcie zainteresowanym nasze PITy.
Jakież było zdziwienie, kiedy okazało się, że ona mimo braku podwyżki od tylu lat zarabia nadal znacznie więcej.
Zadałam jej pytanie: jaki był twój standard życia sześć lat temu skoro już wtedy zarabiałaś taką kasę ?
Była zawstydzona, ale mnie jest nadal przykro. Pracuję uczciwie, staram się.
Nie czekam na oklaski, ale szlag mnie trafia, kiedy mnie opluwają ludzie, którzy tak niewiele wiedzą i tak strasznie chcą wierzyć marnym dziennikarzom. Co ciekawe, kiedy nauczyciele zwyczajnie się bronią, natychmiast jest to odbierane jako użalanie się.
Szanuję ludzi i ich pracę, nie wytykam nikomu, bo wiem, że najłatwiej mówić o tym, o czym się nie pojęcia.
To, do czego ewentualnie możesz się w tej 'dyskusji' odnieść to inteligentna propozycja Twojej fanki xyz, skierowana do mnie i sugerująca, żebym popukała się w główkę. W tym wypadku, jeśli jesteś inteligentny, ocenisz ją jako prymitywną. To wszystko, co w tym temacie można powiedzieć, bo trudno coś takiego dyskusją nazwać, nieprawdaż szanowny 'ekspercie' od edukacji?