Początek roku szkolnego to nie tylko miliony dzieci z powrotem w szkolnych ławkach. To także ponad 660 tysięcy nauczycieli powracających przed tablicę. Szacuje się jednak, że ta liczba zmniejszyła się o prawie 7 tysięcy.

Minister edukacji Krystyna Szumilas tłumaczy, że na przestrzeni lat z systemu edukacji zniknęło 1,5 miliona uczniów. Mimo to resort przeprowadzał reformy, które miały zapewnić miejsca pracy dla nauczycieli. Chodzi przede wszystkim o obniżenie wieku szkolnego, a także otwarcie szkolnictwa zawodowego dla dorosłych.

Ministerstwo przygotowało program, który ma pomóc zwalnianym nauczycielom odnaleźć się na rynku pracy. 100 milionów złotych ma im pomóc znaleźć inne zatrudnienie w edukacji lub przekwalifikować się.

Związek Nauczycielstwa Polskiego cieszy się z dodatkowych pieniędzy dla edukacji i dopytuje - czemu tak późno. Boi się jednocześnie, że z tego programu najwięcej środków dostaną firmy prowadzące szkolenia. Szef ZNP Sławomir Broniarz uważa, że mogły one iść do nauczycieli, którzy wykorzystując swoją wiedzę, mogliby pomagać lokalnej społeczności. Chodzi o pomoc ludziom, którzy sobie nie radzą z wychowaniem swoich dzieci czy osobom niesamodzielny.

Miejsca pracy dla nauczycieli może paradoksalnie zapewnić ustawa przedszkolna. Zakłada ona, że przedszkola nie mogą pobierać od rodziców dodatkowych pieniędzy na prowadzenie zajęć z języka obcego czy z tańca. Wydaje się zatem, że dyrektorom placówek bardziej będzie się opłacać zatrudnić nauczyciela-opiekuna z takimi umiejętnościami, a nie zewnętrzną firmę.

W planach MEN-u jest też ustawa, która pozwoli dyrektorom szkół zatrudniać osobę do pomocy nauczycielom pracującym z najmłodszymi dziećmi. Rodzice mają też mieć zagwarantowaną pracę świetlicy, dostosowaną do ich godzin pracy.