Pewna uczelnia w województwie lubuskim zażądała od studenta zwrotu stypendium – ponad 3 tys. zł. Uznała, że świadczenie to mu się nie należy, bo po ponownej weryfikacji wniosków okazało się, że inni mają lepsze od niego wyniki w nauce. Anulowała więc wydaną decyzję, wstrzymała wypłatę i przyznała pieniądze osobom, które ubiegały się o nie w drugim terminie.
Zamieszanie w przydzielaniu wsparcia dla najlepszych studentów jest wynikiem zmian w przepisach, które dały rektorowi większą autonomię w ustalaniu zasad stypendialnych. Resort nauki przy wprowadzaniu reformy w 2011 r. zapewniał, że jest ona przede wszystkim prostudencka. Tyle tylko że nowe regulacje odbijają się studentom czkawką.
W ich efekcie liczba osób uprawnionych do pomocy finansowej za naukę spadła o 100 tys. Wywołało to sprzeciw samych zainteresowanych. Ale resort nauki nie poprzestaje na tym i planuje już kolejną nowelizację systemu stypendialnego. Chce dać rektorowi swobodę w wyborze fakultetów, na których będzie mógł przyznać stypendium dla najlepszych. Prawo nie będzie już gwarantowało tego świadczenia na każdym kierunku (tak jak jest obecnie). Rektor otrzyma też wolną rękę przy ustalaniu kryteriów, na podstawie których będzie ono przydzielane. Zgodnie z propozycją resortu nauki wystarczy bowiem zasięgnięcie opinii przedstawicieli studentów. Obecnie konieczne jest zawarcie z nimi porozumienia.
Podobne regulacje proponowano przy okazji wprowadzania poprzedniej reformy. Wtedy sprzeciwili się im studenci. Teraz resort nauki stara się kolejny raz je przemycić do ustawy, twierdząc, że to dla dobra studentów. Trudno w to jednak uwierzyć, skoro rektor uzyska większą autonomię, a studenci zostaną pozbawieni zagwarantowanego prawa do stypendium na każdym fakultecie.