Pracodawcy w nowej perspektywie finansowej 2014–2020 otrzymają wsparcie na organizowanie kursów, a także staży i praktyk - mówi Tadeusz Sławecki, wiceminister edukacji narodowej.

Jak przebiega wprowadzanie reformy kształcenia zawodowego, która obowiązuje od 1 września 2012 r.?

Na jej efekty musimy jeszcze poczekać, ale już widać, że zmiany były konieczne i bardzo oczekiwane przede wszystkim przez firmy. System, który obowiązywał do tego czasu, nie był dostosowany do potrzeb rynku pracy. Teraz np., aby otworzyć nowy kierunek kształcenia zawodowego, należy zasięgnąć opinii nie tylko jak dotychczas powiatowej rady zatrudnienia, ale także wojewódzkiej. Dzięki temu kształcenie w szkołach odpowiada zapotrzebowaniu regionalnemu.

Nadal jednak bywa tak, że w miejscowości, gdzie np. działa jedna restauracja, szkoła prowadzi kształcenie w zawodzie kucharza. Z góry wiadomo, że większość absolwentów pracy nie znajdzie. Jak zmienić niekorzystną strukturę kształcenia w regionach?

W kolejnych latach, tj. w nowej perspektywie finansowej 2014–2020, szczególny nacisk zostanie położony na upowszechnianie wszelkich form współpracy szkół zawodowych z pracodawcami. Niezwykle istotne będzie zachęcanie tych ostatnich, zarówno na poziomie centralnym, regionalnym, jak i lokalnym, do większego zaangażowania i włączenia się w proces kształcenia zawodowego. Chcemy wspierać pracodawców m.in. w tworzeniu ośrodków egzaminacyjnych, organizowaniu ze szkołami kwalifikacyjnych kursów zawodowych czy staży i praktyk dla nauczycieli oraz dla uczniów. Już jednak widać, że duże firmy chcą nawet utrzymywać szkoły. Zamawiają np. 60 specjalistów z określonej dziedziny. Fundują również stypendia tym uczniom.

Czy nie są to tylko jednostkowe przypadki?

Nie. Takich dobrych przykładów jest coraz więcej. Warto też przypomnieć, że przedstawiciele pracodawców uczestniczyli także w przygotowaniu nowej podstawy programowej kształcenia w zawodach, która obowiązuje od 1 września 2012 r.

Jednak firmy nadal skarżą się, że niektóre szkoły słabo kształcą przyszłych fachowców, uczą na przestarzałym sprzęcie. Gdy absolwent trafia do nich, musi przejść przeszkolenie od początku.

To się zmieniło. Słabe strony dotychczasowego systemu kształcenia były głównymi przyczynami wprowadzenia reformy. Obecnie uczeń, który kształci się w zawodzie, musi zdobyć wyznaczone kwalifikacje w danym fachu. Jeśli nie uzyska określonej umiejętności, nie otrzyma dyplomu, który pozwala na wykonywanie profesji. Czyli musi on być odpowiednio przygotowany, aby bezpośrednio po ukończeniu nauki podjąć pracę. Warto też podkreślić, że dyplomy wydajemy już zgodnie z ideą europejskich ram kwalifikacji. Co oznacza, że dla każdego zawodu opisana jest lista umiejętności, które musi zdobyć uczeń, aby wykonywać dany zawód. Do tego dokumentu wydawany jest suplement z opisem zdobytych przez absolwenta umiejętności zawodowych. Dzięki temu rozwiązaniu dyplomy wydawane w Polsce są zrozumiałe dla pracodawców w całej Unii Europejskiej. Dla absolwenta oznacza to tyle, że jeśli jest np. dekarzem i pojedzie do pracy do Niemiec, Hiszpanii czy Irlandii, firma rozpozna jego kwalifikacje. Przedsiębiorca może je uznać bez dodatkowego sprawdzania posiadanych umiejętności.

Egzaminy zawodowe miały być bardziej praktyczne. Czy to się udało?

Nowe egzaminy dla wszystkich zawodów obejmują wykonanie zadania praktycznego. Co istotne, ocenie podlega jego efekt końcowy, czyli konkretny produkt. Staramy się także pozyskać fachowców z przemysłu, którzy braliby udział w egzaminowaniu uczniów, bo to oni są potencjalnymi pracodawcami i najlepiej wiedzą, jakimi umiejętnościami powinien wykazać się przyszły podwładny. Ostatnio wysłaliśmy pismo np. do prezesa jednej z korporacji budowlanych z prośbą o zainteresowanie instruktorów udziałem w kształceniu zawodowym.

Czy szkoły zawodowe nadal są placówkami drugiego wyboru, czy też nowe rozwiązania zachęciły młode osoby do podejmowania nauki w nich?

Od kilku lat coraz więcej osób podejmuje naukę w szkołach zawodowych i są to dla nich placówki pierwszego wyboru. Takie kształcenie wybiera ok. 53 proc. uczniów po gimnazjum. Co istotne w porównaniu do roku szkolnego 2004/2005 nastąpił w tym zakresie wzrost o 10 proc. Jednocześnie systematycznie wzrasta liczba chętnych do nauki w technikach i zasadniczych szkołach zawodowych – odpowiednio z 25,7 proc. i 17 proc. w 2004/2005 do 33,7 i 19,5 proc. w roku szkolnym 2011/2012. Głównym wyzwaniem dla kształcenia zawodowego w Polsce będzie utrzymanie tego pozytywnego trendu.

To jednak tylko część prawdy. Rzeczywiście absolwenci gimnazjów chętniej decydują się na naukę w technikach, ale od 2008 r. spada zainteresowanie zasadniczymi szkołami zawodowymi z ponad 20 proc. do 18,4 proc. w roku ubiegłym. Może problemem jest to, że te placówki są ślepym zaułkiem, po których np. nie ma możliwości podejścia do matury i podjęcia studiów?

Nie mogę się z tym zgodzić. Zasadnicze szkoły zawodowe nie są ślepym zaułkiem. W systemie mamy pełną drożność kształcenia. Najczęściej jest tak, że osoby, które się na nie decydują, nie chcą iść na studia, tylko podjąć pracę. Ale nawet jeśli zmienią zdanie, po ukończeniu zasadniczej szkoły zawodowej mają możliwość podjęcia nauki w liceum ogólnokształcącym dla dorosłych od drugiej klasy i wówczas podejdą do matury.

Co zniechęca jednak do podejmowania nauki w szkołach zawodowych? Przecież z danych rynku pracy, że w Polsce najbardziej brakuje wykwalifikowanych pracowników w konkretnych profesjach.

Często brakuje im odpowiedniego marketingu. Czasem do nauki w tych placówkach zniechęca na przykład nazewnictwo, które wydaje się uczniom nie dość nowoczesne.

Co ma pan na myśli?

Na przykład uczeń, który decyduje się na wybór ścieżki kształcenia, woli zostać monterem urządzeń odnawialnych źródeł energii niż ślusarzem – w jednym i drugim przypadku będzie przykręcał te same śruby, ale pierwsza nazwa lepiej brzmi. Dlatego kształcenie zawodowe musi być skuteczniej promowane. I taka akcja trwa już od dłuższego czasu. O jej skuteczności świadczy to, że w roku szkolnym 2012/2013 większość absolwentów gimnazjów zdecydowała się na naukę w szkołach prowadzących kształcenie zawodowe.

Jaka jest sytuacja absolwentów szkół zawodowych? Czy wiedza i umiejętności, które zdobyli, pomagają im znaleźć zatrudnienie po ukończeniu nauki?

Szanse na zatrudnienie zwiększają dzisiaj takie umiejętności jak znajomość języków obcych, w tym tego ukierunkowanego zawodowo, oraz kompetencje miękkie. Wychodząc naprzeciw oczekiwaniom pracodawców, w nowej podstawie programowej kształcenia w zawodach wyodrębnione zostały efekty kształcenia związane z umiejętnościami językowymi uczniów oraz te związane z umiejętnościami niezbędnymi do prowadzenia działalności w danej branży, a także efekty odnoszące się do kompetencji personalnych i społecznych uczniów. A w przypadku zawodów nauczanych na poziomie technika – także organizacji pracy małych zespołów. Wzmocniony został także praktyczny aspekt kształcenia zawodowego. Określono bowiem, że czas przeznaczony na kształcenie praktyczne powinien wynosić w technikum nie mniej niż 50 proc. godzin kształcenia zawodowego, w zasadniczych szkołach zawodowych nie mniej niż 60 proc. godzin.

Czy planują państwo kolejne zmiany w kształceniu zawodowym?

Zapoczątkowane przez MEN od września 2012 r. zmiany w kształceniu zawodowym dotykają wielu sfer pracy i organizacji szkół, są wprowadzane stopniowo i ten proces potrwa jeszcze kilka lat. Dlatego konieczne jest systematyczne monitorowanie wdrażania podstawy programowej kształcenia w zawodach oraz wspieranie szkół w tym zakresie. Potrzebne jest także doskonalenie kadry zarządzającej i nauczycieli kształcenia zawodowego. Przede wszystkim na tych działaniach skupiamy teraz swoją uwagę.