Rząd zapewnia, że jest lepiej. Najwyższa Izba Kontroli i dyrektorzy szkół zgłaszają zastrzeżenia.
– Z każdym dniem szkoły są coraz lepiej przygotowane do zdalnej edukacji – zapewnia DGP minister cyfryzacji Marek Zagórski. Kłopoty z dostępem do sieci, za mało komputerów, nauczyciele nieprzeszkoleni w posługiwaniu się nowymi technologiami, brak jednej platformy komunikacji i uczniowie, którzy gubili się w systemie edukacji na odległość – to wszystko przeszłość, uważa resort. Zagórski przekonuje, że to za sprawą OSE, czyli programu publicznej sieci telekomunikacyjnej dającej szkołom dostęp do bezpłatnego internetu. Na 23 tys. szkół w Polsce z tej usługi korzysta dziś ok. 11,7 tys. placówek. Mogło być więcej, ale jak przekonuje minister, koronawirus zamroził na długie tygodnie prace techniczne. Dopiero od sierpnia można było je wznowić.
W Polsce jest ok. 4,6 mln uczniów. Gdyby kierować się wysokimi standardami Finlandii, gdzie na trzech uczniów przypada jeden komputer, potrzeba by ich w szkołach blisko 1,5 mln. A ile jest? Okazuje się, że nikt nie potrafi podać skali zapotrzebowania. – Na pewno wciąż jest ona duża, choć staramy się ją zmniejszać. Stąd np. projekt OSE Wyzwanie. Szkoły startują tu w konkursach, do wygrania jest mobilna pracownia komputerowa z 16 laptopami i oprogramowaniem. Gdy zaczęła się pandemia, sugerowaliśmy, by ten sprzęt wypożyczać do domów – mówi nam minister. Łącznie z tego projektu kupiono 12,2 tys. laptopów.